W czasie,gdy „Newsweek” i jego sondażownia ogłosiły wręcz skokowy, imponujący, kilkunastopunktowy wzrost poparcia dla Koalicji Europejskiej, przygotowywany od kilku tygodni, a może wręcz miesięcy wielki marsz opozycji przyciągnął - według policji - 7 tysięcy uczestników. Według warszawskiego ratusza 45 tys., ale tę liczbę trudno traktować poważnie. W kwestii liczenia uczestników władze stolicy ciężko pracowały na niską wiarygodność. Nie pomogło rozgrzanie do czerwoności atmosfery debaty publicznej za sprawą dobrze przeprowadzonej, wielodniowej operacji wokół filmu Sekielskiego.
Magnesem nie okazał się nawet Donald Tusk, wygłaszający już jawnie politycznie tezy, ostro atakujący obóz rządzący państwa członkowskiego. Swoją drogą, tym samym Tusk potwierdził, że pełnionych przez siebie funkcji nie traktuje poważnie, niezależnie czy jest to urząd premiera czy urząd szefa Rady Europejskiej. Po prostu nie realizuje swoich podstawowych obowiązków - a w wypadku pełnionej przezeń funkcji unijnej, jest to obowiązek bezstronności. Bo Tusk nie jest dziś liderem partii, czy to rządzącej czy to opozycyjnej; on jest wysokiej rangi urzędnikiem, którego zadaniem jest dbanie również o tych Europejczyków, także Polaków, którzy mają zupełnie inne poglądy niż on sam.
Wracając do tematu: dlaczego marsz opozycji wypadł tak bladziutko, że nawet sami organizatorzy nie mówią o frekwencyjnym sukcesie? Czyżby przeszkodziła chwiejna pogoda, grożąca ulewnym deszczem? Czyżby Warszawa wybrała jednak grilla w pięknych majowych barwach? Czyżby prowincja była nie tak zaangażowana w obalanie rządu PiS jak to się wydaje czołówce Koalicji Europejskiej?
Trudno o jedną odpowiedź. Ale kto wie, czy Koalicja Europejska zwyczajnie nie przegrzała, wchodząc w ideologiczną licytację z duchowymi dziećmi Urbana. Po pierwsze, wygrać tego nie może, a po drugie, być może Polska wciąż jest inna niż się wydaje uczniom i klientom pana Sorosa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/447177-tusk-nie-traktuje-swoich-funkcji-powaznie-ani-tu-ani-tam