To słuszna decyzja izraelskiego wymiaru sprawiedliwości, aby sprawca ataku na polskiego ambasadora Marka Magierowskiego stanął przed sądem. Napaść na polskiego ambasadora jest w istocie napadem na państwo polskie i takie zachowanie nie może atakującemu ujść płazem. Byłaby to bowiem oznaka lekceważenia jednocześnie Polski, a także złamanie cywilizacyjnych reguł w relacjach między państwami. Zdarzenie jest przykre dla obydwu stron, szczególnie w obecnej sytuacji, kiedy Polska i Izrael, po niedawnych, drobnych napięciach, próbują z powrotem przywrócić relacje wzajemnego szacunku i partnerskiego zaufania.
CZYTAJ WIĘCEJ: Dobra wiadomość! Mężczyzna, który zaatakował Marka Magierowskiego stanie przed sądem w Izraelu
Byłoby zatem czymś niezwykłym i nieracjonalnym, gdyby władze Izraela uznały, że sprawca może uniknąć kary. Sprawcą, jak wiemy, jest człowiek dojrzały i wykształcony. 65- letni Erik Lederman jest z zawodu architektem, zatem człowiekiem o sporej wyobraźni życiowej oraz doświadczeniu, zdający sobie w pełni sprawę ze swoich czynów. W tym skandalicznej napaści przed budynkiem placówki dyplomatycznej w Tel Awiwie na Marka Magierowskiego. O ile można przyjąć za prawdziwe wyjaśnienia Erika Ledermana, iż nie wiedział, że napaści dokonuje na ambasadora Polski, to już raczej trudno byłoby uwierzyć, iż nie był świadom, że napadnięty przez niego mężczyzna jest związany z polską ambasadą.
Jak od początku incydentu mówił Marek Magierowski, nie zrozumiał co w czasie ataku wykrzykiwał sprawca, za wyjątkiem powtarzającego się słowa „Polska”.
Ten trop jest o tyle ważny, że pozwala on przeprowadzić logiczny ciąg zdarzeń, pokazujący jak na dłoni prawdziwy motyw napaści na Marka Magierowskiego. A była nim frustracja, powstała na gruncie odmowy Polski wypłaty odszkodowań Żydom za straty poniesione podczas II wojny światowej. Według opowieści samego Ledermana, kilka minut przed atakiem na Marka Magierowskiego, próbował dostać się do ambasadora, by domagać się zwrotu mienia utraconego w czasie wojny, a może tylko próbować przekonać o słuszności swoich roszczeń. Dalej opowiada, że nie został wpuszczony na teren placówki, a strażnik obcesowo go odgonił, nazywając Żydem. Opis zachowania strażnika jest nie wiarygodny, że żaden strażnik przed żadną ambasadą, nie pozwala sobie na tak brutalne (a tu w dodatku antysemickie!) zachowanie. To najwyraźniej nieudana próba wytłumaczenia powodów swego zdenerwowania przez sprawcę oraz jego agresji.
Nie wiemy też, czy to, że sprawca przeprosił publicznie Marka Magierowskiego, jest aktem prawdziwej skruchy czy tylko wybiegiem taktycznym, który miał na celu umorzenie aktu napaści. Tę kwestię będzie musiał ocenić sąd, przed którym przede wszystkim stoi zadanie analizy samego czynu w świetle izraelskiego prawa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/446942-udzielmy-kredytu-zaufania