Ile prawdy można napisać w czasach, gdy za każde zdanie medialni oligarchowie III RP ciągają po sądach? Czy to, że film Sekielskiego pozostawia silne wrażenie iż powstał na podstawie materiałów esbeckich, mieści się jeszcze w granicach swobody?
Albo to, że dość ordynarnie został wpisany w zaczętą wystąpieniem Jażdżewskiego i serią profanacji cyniczną, kampanijną próbę (brawo „ludowe” PSL!) rozwalenia Kościoła w Polsce, zidentyfikowanego (niesłusznie w sensie politycznym, słusznie w sensie duchowym) jako przyczynę cywilizacyjnej odmienności Polski od przerobionej już na masońską modłę reszty Europy?
A to, że niektórzy zauważają iż w roku 2006 „taśmy Beger” rozwalały pierwszy rząd PiS, a w roku 2019 taśmy kościelne, z tej samej wychodzące fabryki, mają rozwalić kolejny rząd PiS?
Cóż, chcąc pozostać wierni prawdzie testujemy granice naszej wolności każdego dnia.
Jakby nie patrzeć temat pedofilii wśród części kleru stał się poważnym wyzwaniem dla całego naszego Kościoła. Choć warto pamiętać, że zaledwie promil (0,3 procenta) wszystkich przypadków tych ohydnych zbrodni ma w Polsce związek z księżmi. Musimy poczekać by w pełni ocenić konsekwencje społeczne. Wierzę, że wstrętne czyny i grzechy tak niewielkiej grupy księży nie skłonią Polaków do zaparcia się wiary, że zdobędziemy się, potępiając złe czyny, na właściwą ocenę sytuacji. Że będziemy pamiętali iż większość księży to oddani swojej misji, wspaniali ludzie.
Pozostaje pytanie o konsekwencje polityczne. Tu cała ta antyklerykalna sekwencja zdarzeń mierzona była precyzyjnie - w rządzącą prawicę. Próbowano zastosować prostą sklejenie najpierw z Kościołem (nieprawda), a następnie z patologiami w tymże Kościele (nieprawda).
Pułapkę zastawiono sprytnie i tym łatwiej, że niektórzy w obozie prawicy uwierzyli iż uchylenie się od sporu o duszę Polski przyniesie pokój w wojnie cywilizacyjnej. Te nadzieje się nie spełniły, bo to tak nie działa, za to jeszcze bardziej ośmieliły agresorów.
Zapomnieli jednak o jednym: akurat Prawo i Sprawiedliwość nigdy nie miało żadnego problemu z jednoznacznym, bezkompromisowym stosunkiem do tego typu patologii. Fundamentem założycielskim było przecież przełomowe stanięcie po stronie ofiar, pierwszy raz tak jednoznacznie w III RP, przez śp. Lecha Kaczyńskiego jako ministra sprawiedliwości w roku 2000. To nie w tej partii, nie w jej okolicach, usprawiedliwiano pedofilię, protestowano przeciw rejestrowi skazanych za tę zbrodnię, domagano się łagodnego podejścia do przestępczości. Było odwrotnie.
CZYTAJ: Mądrość etapu? W 2013 r. Hartman troszczył się o prawa pedofilów, dziś zawzięcie atakuje Kościół.
To nie w PiS broniono Polańskiego, wcześniej znanego psychologa, nie tu doradzał pewien znany „spec od wizerunku”. Nie tu dowodzono, że w polskich sądach, jakże łagodnych często dla pedofilii, wszystko gra.
CZYTAJ KONIECZNIE: TYLKO U NAS. Szokujący raport o wyrokach sądowych ws. przestępstw popełnionych na dzieciach. RAPORT
Nawet ludzie niechętni prawicy przyznają: minister Ziobro zrobił w sprawie walki z pedofilią więcej niż poprzedni ministrowie sprawiedliwości.
Tak było, i tak jest. Wspomniany rejestr, gotowy projekt ustawy zaostrzającej kary za te obrzydliwe czyny, zdecydowane reakcje na sprawę szefostwa Prawa i Sprawiedliwości, premiera, ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego a także prezydenta pozwalają postawić tezę, że politycznie ten trudny egzamin został zdany. Opinia publiczna to dostrzega i w tym wymiarze temat można uznać chyba za zamknięty. Sporo do wyjaśnienia ma za to w tym temacie opozycja.
WARTO WIEDZIEĆ: Biedroń chce rozliczać Kościół, a co zrobił z aferą pedofilską w Słupsku? Mówi, że wszystko. Rzecznik prokuratury ma inne zdanie
Podkreślam: nie mówię o długofalowych konsekwencjach społecznych i religijnych, bo to inny temat.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/446624-pis-zdalo-ten-egzamin-temat-mozna-chyba-uznac-za-zamkniety