Właśnie w tych dniach, gdy na Kościół - a tym samym na tak wielu z nas - wylewają się kolejne wiadra pomyj, gdy lewica zdjęła maski z twarzy i wprost mówi, do czego dąży, trzeba mówić głośno, o co w tym wszystkim chodzi.
Na pewno nie chodzi o realne winy Kościoła, o grzechy kapłanów, bo Kościół jest dziś instytucją tak mocno piętnowaną, tak gorliwie prześwietlaną, i tak zajadle atakowaną, że za wszystko - za swoje słabości - został już ukarany co najmniej siedmiokrotnie.
Nie chodzi także o rzekome angażowanie się w politykę, bo pełne politycznego zaangażowania homilie są wymysłem ludzi, którzy do kościoła nie chodzą, którzy Kościół znają z opisów w „Wyborczej”; owszem, są pojedynczy księża politycznie zaangażowani, ale dziś większość z nich popiera opozycję. Im po prostu wolno, oni są pod ochroną, więc działają swobodnie.
Nie chodzi także o pieniądze, bo przecież czymże są skromne fundusze Kościoła i księży w porównaniu z bilionami krążącymi w naszej gospodarce, czy choćby z kapiącą od dostatku prosperity klasy średniej, zwłaszcza jej menadżerskiej części?
Kościół drażni, irytuje, wywołuje niechęć i nienawiść tylko z jednego powodu: z powodu wartości, które głosi i których stara się nauczać. To jest zasadnicza przyczyna. To dlatego lewica wypowiedziała mu, już dawno zresztą, wojnę na śmierć i życie. Dopóki Kościół istnieje i dopóki głosi swoje credo, człowiek ma wybór; może szukać prawdy w Chrystusie, może wybrać błyskotki i złotego cielna. Coraz większa część Europejczyków (gdzieniegdzie już niemal wszyscy) wybiera te drugie, ale gdzieniegdzie, np. w Polsce, wciąż wiemy, że mamy możliwość pójścia inną droga. Wciąż stoi przed nami ta kluczowa alternatywa.
I za to lewica tak bardzo nienawidzi Kościoła w Polsce. Za to, że istnieje. Wszystko inne jest pretekstem. Zresztą, właśnie to mówią nam twarze lewackich aktywistów. Mówią wprost, opowiadając swoje dramatyczne historie.
Polska, w której Kościół zostanie zniszczony, będzie piekłem na ziemi. Wszystkie te zjawiska, które podminowują Zachód, wystąpią u nas ze zdwojoną siłą, bo cała nasza siła immunologiczna wyrasta z chrześcijaństwa, z katolicyzmu. Nie rozwiążemy żadnego ze swoich problemów, stworzymy sobie natomiast dziesiątki nowych, które w sumie mogą nas skazać na narodową klęskę o rozmiarach nieznanych w całych naszych dziejach.
Siła ataku, którego jesteśmy świadkami, jest bezprecedensowa. To próba ostatecznego przełamania, próba narzucenia Polsce lewicowego światopoglądu, będącego w swej istocie brutalnym zamordyzmem. Takim zamordyzmem, który ociera się o totalitaryzm. Bo to systemy totalitarne kradną rodzinom dzieci. A czyż projekt Sorosa/Biedronia/Trzaskowskiego nie zmierza właśnie do tego?
Czy jesteśmy w stanie przeciwstawić się temu wszystkiemu? Czy możemy coś zrobić? Na pewno musimy próbować. To być może najważniejszy egzamin naszego pokolenia.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/446262-w-tej-nagonce-nie-chodzi-o-winy-kosciola-one-sa-pretekstem