Ech, gdyby tak Donald Tusk wykazywał tyle energii przy pierwszym symptomie brytyjskiego kryzysu… Wówczas mogłoby się okazać, że rozmowy o Brexicie są tylko chwilową słabością Wspólnoty, która natychmiast wyciąga wnioski z popełnionych przez jej głównych urzędników błędów. Niestety, wiele wskazuje na to, że dwaj główni partnerzy, którzy chcą na siłę wprowadzać niemiecko – francuskie porządki, tylko zacierali ręce podczas brytyjskich utarczek o Unię.
Tusk nie tylko niczego nie uczynił, by próbować zapędy Berlina i Paryża ukrócić, ale był i wciąż jest tylko tego duetu narzędziem. Teraz raptem się ożywił i choć wybory do parlamentu odbędą się za ponad dwa tygodnie, zawiadamia, że w dwa, czy trzy dni później zwołuje szczyt w sprawie nowych unijnych władz.
Wie, co robi. Z pewnością wszystko jest uzgodnione z Angelą Merkel, ponieważ bez wsłuchania się w głos swej patronki i sprawczyni finansowego sukcesu Donald Tusk może najwyżej zamówić w Brukseli dwa cygara i parę szklaneczek whisky. Jakże komicznie brzmi w tym kontekście jego ostatni donos na premiera Morawieckiego, kiedy to przytacza głupawą plotkę. Zgodnie z jej treścią Morawiecki miałby w Brukseli zwierzyć się, że tak naprawdę, to on nie ma żadnej władzy. Tym głupawym donosem wystawił sobie Tusk świadectwo przynależne politycznym karłom. Czego, jak czego, ale inteligencji Morawieckiemu może odmówić tylko jakiś zazdrosny bufon. Mogący być równocześnie podnóżkiem obcej władczyni.
Tusk dąży do błyskawicznych ustaleń dotyczących brukselskich notabli, ponieważ grupa, której przewodzi jego patronka, prawie właścicielka, jest dość dobrze zorganizowana i działa bezpardonowo. Niedemokratycznie, raczej na zasadzie sitwy. Tymczasem nowe siły, które dostaną się do PE potrzebują trochę czasu, by się zorganizować. Na pewno sitwa straci, a żądni demokratycznych reform zyskają, ale wszystko się okaże dopiero po przeliczeniu głosów. Zatem pierwsze starcia natychmiast po wyborach będą sprzyjać grupie trzymającej władzę. Sukcesem nowych sił będzie przesunięcie w czasie ostatecznych decyzji. Niemcom, Francji, Macronom, Weberom, Timmermansom i ich wspólnikom po prostu się pali. Widać to, choćby po pracach TSUE, który chce ogłosić werdykt w sprawie Polski tuż przed wyborami. Tak samo, jak naciski na tempo nowych ustaleń w sprawie europejskiego transportu. Mocno rozwijająca się Polska, likwidująca ostatnie bastiony wychowanków komuny nie cieszy ani Berlina, ani Paryża. Macron chce reformować według swoich recept Unię, chociaż w jego ojczyźnie od wielu miesięcy wrze, a on, europejski mądrala nie ma pojęcia, co z tą wrzawą czynić. Jedyną odpowiedzią na społeczne rozruchy jest policyjna pała. I taka ma być przyszłość Europy? Odpowiedź na to pytanie jest dość prosta. Jednak Tusk trzyma nie z prawdziwymi reformatorami, lecz ze zwolennikami pały. I on ma ponoć władzę. Nie Mateusz Morawiecki. Niech sobie tak myśli nadal.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/446116-donald-tusk-sie-spieszy-liczy-na-rozprowadzenie-nowych