Choć były premier Donald Tusk, dziś przewodniczący RE, zawsze grał przeciwko Polsce, to na szczęście przestaje być graczem wagi ciężkiej. Po ostatnich wystąpieniach na uniwersytetach w Warszawie i Poznaniu wyraźnie widać, że to pusty balon, nadmuchany przez Niemców, „GW” i TVN do rozmiarów sterowca Hindenburg i pewnie tak też zakończy swą wielką misję dziejową.
Donald Tusk nie tyle, jak pisze „GW”, „wpuszcza tlen i wnosi polityczną refleksję ponad taplaninę w błocie”, co właśnie wpuszcza jad i toksyczny powiew, a niektórzy twierdzą, że wręcz odór siarki, za każdym razem gdy pojawia się w Polsce, czy gdy się o Polsce wypowiada. Cała Polska widziała jak z uśmiechem na ustach „taplał się w błocie” na UW wraz ze swym dobrym znajomym Jażdżewskim. Oczywiście, że były premier powinien jak najszybciej wrócić do Polski, ale głównie na ławę oskarżonych m.in. za sprawę Tragedii Smoleńskiej, Amber Gold, prywatyzacji Ciechu SA czy wyprzedaży polskiego majątku narodowego za bezcen, bo to, że dla Donalda Tuska „Polskość to nienormalność”, a przyjmowanie niemieckich czy zagranicznych nagród za konfrontowanie się z własnym narodem, czyli mówiąc po ludzku szkodzenie Polsce i Polakom to dla niego „normalność”, to już wiemy doskonale. To czysta ojkofobia czyli wrogość do własnej Ojczyzny, wspólnoty, religii i kultury oraz tradycyjnych wartości.
Nie jest to już ten przysłowiowy Mesjasz, na którego tak liczył Sławku Nowaku, dziś wyzwanie rzucił mu, nawet tak pogardliwie oceniany przez byłego premiera Grzegorz Schetyna, którego Tusk nazywał Shrekiem. Ostatnie publiczne występy przewodniczącego RE okazują się być coraz bardziej puste, co do treści, defensywne i bezradne i coraz bardziej pełne jadu, a czasami wręcz absurdalne. Ostatnie zaś „wykłady” wydukane z kartki ukazują nie tylko wielką pustkę intelektualną i etyczną zapaść, co nie jest niczym nowym w jego wydaniu, ale co zastanawiające, utratę ostatnich atutów jakie Donald Tusk posiadał do tej pory, takich jak: buta, bezczelność, skrajna hipokryzja, wyjątkowa zdolność do manipulacji, jątrzenie, prowokacja, a zwłaszcza pewność siebie, która najwyraźniej go opuszcza. Tak jakby już wiedział, że tym razem Niemcy i Malta na niego już nie postawią, a Mutter Angela do serca nie przytuli, bo pokładanych w nim nadziei przez najbardziej antypolskie środowiska w Europie na nasze szczęście nie spełnił. To już nie „Słońce Peru”, żaden „Król Europy”, „Mesjasz”, ale piłkarz V-cio ligowego zespołu Oberligii, który nikogo nie przeraża, raczej śmieszy i żenuje, gdy sam mówi o Targowicy, czy że „gospodarka nie jest dziś najważniejsza, ale liczy się uśmiech”.
To przecież właśnie Tusk, były polski premier, dawał pierwsze sygnały do ataków na Polskę, nie tylko w sprawie art. 7, a jego antypolonizm był i jest na tyle szokujący, by „spać spokojnie”. I chociaż ich człowiek w Warszawie zawiódł, to jeszcze kąsa i jeszcze szkodzi Polsce i Polakom, ale to już żaden mąż stanu, sprawny polityk szachujący innych czy intelektualista, który miał przeprowadzić PO i KE przez pustynię kolejnych lat w opozycji. Jesteśmy świadkami jak z tego wielkiego politycznego balona, jego mocodawcy pomału spuszczają powietrze. Nawet w sprawie szparagów nic już niemieckim bauerom nie pomoże, bo jest 500 plus. Donald Tusk to nie tylko zwyczajnie zły człowiek, ale wielki szkodnik polskiej sprawy, a zarazem „Człowiek Roku” - „GW”. Jaka gazeta taki „człowiek”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/446044-tusk-to-zaden-europejski-maz-stanu-a-pusty-balon