Muzeum Westerplatte musi powstać i najlepiej będzie, jeśli wbrew Aleksandrze Dulkiewicz, Piotrowi Grzelakowi i innym rządzącym Gdańskiem. Im częściej władze tego miasta dotykają spraw historycznych, tym lepiej to widać.
Aleksandra Dulkiewicz nie wytrzymała. Mimo niesprzyjającej aury, chłodnego nadmorskiego powietrza, szczelnie zapięła płaszcz, postawiła kołnierz i na tle iglaków wygłosiła orędzie. Odkryła bowiem, że PiS chce ustawy powołującej Muzeum Westerplatte i Wojny 1939.
Nie mówi skąd, ale wie, że to „kolejna próba przejęcie Westerplatte dla celów bardzo jasno określonych, dla celów politycznych” i wyraża zaniepokojenie, „że próbuje się zabrać Gdańszczankom i Gdańszczanom, Polkom i Polakom Westerplatte pod określone cele polityczne”. Skąd taka teza? Nie mówi.
Niby powinna się cieszyć, że jej miastu przybędzie jeszcze jeden muzealny punkt na mapie miasta, ale jednak się sprzeciwia. Tylko dlatego, że ktoś inny chce zbudować u niej w folwarku coś, co ma związek z historią.
To muzeum oczywiście powstanie i jest niezbędne. Jak bardzo, udowodnił w ostatnich dniach zastępca pani Dulkiewicz. Piotr Grzelak. Zgodnie z obowiązującą w jego środowisku nowomową, w poszukiwaniu tego co łączy, a nie dzieli, zarzucił Polakom współodpowiedzialność za wybuch II wojny światowej.
Przeprosiny Grzelaka nie były szczere. To nie była pomyłka, przejęzyczenie. On świadomie napisał sobie każde słowo. Gdyby ktoś miał wątpliwości, przytaczam w całości to wystąpienie. Pokazuje, że walcząc z wydumaną mową nienawiści, sprzedadzą tych, którzy naprawdę walczyli.
Będę przemawiał po pani przewodniczącej, więc tylko kilka słów. Historycy mówią o ofiarach, mówią o 60 do 80 milionach ofiar II wojny światowej. Spierają się o te liczby. Myślę, że dzisiaj nikt już tego ostatecznie nie rozstrzygnie. Ale wydaje się, że o wiele bardziej istotniejsze są indywidualne losy. Losy ofiar II wojny światowej. Jesteśmy nieopodal Poczty Gdańskiej i warto przypomnieć tutaj, przywołać historię pierwszej ofiary dziecka II wojny światowej - pani Erwiny Barzychowskiej, 11-letniej wychowanki dozorcy, który tą Pocztą Polską w Gdańsku się opiekował. Ale jesteśmy też nieopodal Muzeum II Wojny Światowej. W tym muzeum możemy na wystawie zobaczyć domek dla lalek. Domek dla lalek dziewczynki, Niemki, która w oblężonym Berlinie chowała się się w schronieniu, tymi lalkami się bawiła. Tym dwóm dziewczynom, młodym kobietom, odebrano dzieciństwo, odebrano życie, odebrano to, czym możemy się dzisiaj wszyscy cieszyć.
A co było na początku? Na początku było słowo, złe słowo. Słowo jednego przeciwko drugiemu. I to złe słowo było Polaka przeciwko innemu narodowi, Niemca przeciwko innemu narodowi. Europa została tym złym słowem podzielona. I warto dzisiaj, wydaje się, przypomnieć słowa przewodniczącego Rady Europejskiej, który mówił, że dzisiaj język powoli też zmienia się w złą stronę. Coraz częściej używamy spójnika „albo”, a nie używamy spójnika „i”. Nie szukamy tych spójników, które łączą, tylko te spójniki, używamy tych spójników, które dzielą. Dzisiaj możemy - i powinniśmy - czcić pamięć ofiar II wojny światowej, ale przed nami o wiele większe zadanie. Zadanie, żeby szukać tego, co łączy. To, co łączy Polaków i teraz, w najbliższym czasie, co łączy Europę. Dziękuję bardzo.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/446031-lament-dulkiewicz-i-skandal-grzelaka-a-muzeum-westerplatte