Medialne szumidła III RP pracują pełną parą, by Polacy choć przez chwilę nie porozmawiali ze sobą spokojnie o konkretnych efektach poszczególnych rządów. Im więcej pieniędzy odzyskanych do budżetu (porównując rok 2019 do 2015 jest to 100 miliardów plus z czterech podstawowych podatków!), tym mniej materiałów o stanie finansów publicznych. Im mniejsze napięcie w relacjach z Unią (której przynajmniej część już wie iż została przez opozycję nabrana), tym mniej relacji z unijnych szczytów. Im bardziej pan Juncker przyznaje, że hasła „Polexitu” nie należy brać na serio, tym bardziej dramatyczne mnożą się wezwania, by ów „Polexit” zatrzymać. Aktorki i aktorzy dalej walczą z nie istniejącym potworem „exitu”, a niektórzy z nich nawet grożą narodowi, że przestaną z nim rozmawiać.
Mimo tej medialnej i emocjonalnej zasłony dymnej coś jednak w naszej polityce pękło, coś się zmieniło. Nie dzisiaj, nie wczoraj, jest wynikiem długotrwałych procesów i konsekwentnie realizowanej linii politycznej obozu Jarosława Kaczyńskiego, ale w tych tygodniach, dniach, nastąpiło przełamanie.
Za ostatecznym upadkiem tezy o „Polexicie” idzie bowiem załamanie podstawowej linii kampanijnej Koalicji Europejskiej. To miał być przecież zarówno klej łączący tak różne środowiska (zagrożenie wymuszające jedność), jak i magnes na wyborców (napompować zagrożenie, obiecać ratunek). Dziś każdy już wie, że dalej się na tym pojechać nie da. Podobnie jak na tezach o rzekomej izolacji Polski - niedawny szczyt „Together for Europe” w Warszawie był jasnym pokazaniem, że Polska ma dziś wielką zdolność jednoczenia państw unijnych wokół siebie. W 15 rocznicę poszerzenia Unii liderzy państw wtedy dołączających do wspólnoty zdecydowali się świętować w Warszawie, podpisali też zaskakująco konkretną wspólną deklarację. Szczegółowo napisałem o tym tutaj: Szczyt Together for Europe to dumna i skuteczna europejskość, mocno kontrastująca z infantylnymi hołdami uległości składanymi przez opozycję.
W obliczu tych faktów wektor propagandy opozycji już został zmodyfikowany: grożenie „Polexitem” zastąpiono równie absurdalnym bajaniem o zapewnieniu 100 miliardów więcej w kolejnej perspektywie budżetowej. To równie infantylne: kolejny budżet dla Polski będzie mniejszy niezależnie od tego kto rządzi, bo odchodzi Wielka Brytania, najwięksi gracze unijni chcą skierować więcej pieniędzy na swoje cele (mp. klimat, innowacje, Południe) i tną fundusze na politykę spójności. No i najważniejsze: Polska się bogaci, wypada z niektórych kryteriów wsparcia dla najbiedniejszych.
Sztabowcy opozycji wprowadzili też jeszcze jedną modyfikację: postanowili uderzyć centralnie w premiera Mateusza Morawieckiego, który jest dla wyborców potwierdzeniem modernizacyjnego i proeuropejskiego kierunku polityki obecnie rządzącej ekipy. Nie ma właściwie dnia, by nie był on bohaterem konferencji prasowych ludzi III RP, by nie próbowano przypiąć mu jakiejś łatki, mającej odebrać wiarygodność i zdemolować wizerunek w oczach opinii publicznej. Nawet trudno się dziwić. Kto słuchał środowego wykładu Morawieckiego w Warszawie o zwrotnicach modernizacji polskiej i porównał go ze zlepkiem oferowanym wcześniej przez Tuska, wie, o jakiej różnicy mówimy.
Możemy spodziewać się, że także dwie, dość kuriozalne z tego co wiem, książki o szefie rządu, wydane w ostatnich tygodniach europejskiej kampanii, będą maksymalnie nagłaśniane. Jedna ma w mojej ocenie cechy paranoidalno-cyklofreniczne, druga jest obrzydliwą (także w mojej ocenie) próbą politycznego wykorzystania współpracy z Morawieckim w okresie, gdy pracował w banku i jest nadużyciem elementarnego zaufania międzyludzkiego.
Ta wyraźna już linia kampanijna opozycji uzupełniana ma być przez rozhuśtanie emocji antykościelnych, wstrętnie i obrzydliwie podkręcanych w języku i metodach urbanowo-palikotowych. Ciekawie opisała to Marzena Nykiel: Tusk porównuje profanację obrazu Matki Bożej do dzieła Memlinga! Polityczna walka opozycji usprawiedliwi najbardziej brutalny antyklerykalizm
I tak oto mamy już jasny obraz strategii opozycji w ataku na obóz Jarosława Kaczyńskiego (który, podkreślam, był pierwszym celem, ale nie dali rady). Chodzi o podcięcie obu jego filarów: modernizacyjnego, symbolizowanego przez premiera Morawieckiego, i tożsamościowego, łączonego z szacunkiem dla Kościoła, tradycji, polskości.
Atak idzie w obu kierunkach równie silny, nie można go lekceważyć. Ale świadomość, co się wokół nas dzieje, daje duże szanse na zażegnanie niebezpieczeństwa. Dokładnie tak jak stało się z hasłem „Polexitu”, z którym opozycja dzięki mądrej odpowiedzi obozu naprawy państwa została sama jak Himilsbach z angielskim.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/445887-haslo-polexitu-martwe-uderzaja-w-morawieckiego-i-kosciol