To ciekawe. Tak naprawdę jedynym narzędziem, jakiego od dawna używa w walce politycznej Grzegorz Schetyna, a za nim inni liderzy Platformy Obywatelskiej, jest straszenie. Jak do tej pory Schetyna nie wyszedł poza dwie postaci straszenia. Albo potencjalnych wyborców straszy PiS–em albo polityków PiS straszy więzieniem.
Ostatnio daje się zauważyć przewaga straszenia członków partii Jarosława Kaczyńskiego. Wręcz w szeregach Platformy Obywatelskiej zapanował taka moda, czy jak się nowocześnie mówi – mamy taki nowy trend.
Zwykle Schetyna straszy w trzech podstawowych sytuacjach. Pierwsza – kiedy PiS próbuje wprowadzić jakieś zmiany. Druga – gdy Schetyna chce własnemu środowisku zaprezentować się jako przyszły surowy pogromca PiS. Dlatego snuje wizje odwetu na nienawistnym PiS podczas Zjazdów Platformy, a ostatnio konwencji Koalicji Europejskiej. I trzecia w chwilach stresu, kiedy jest przyparty do muru i nie ma żadnej racjonalnej możliwości wyzwolenia się z potrzasku.
W tej ostatniej sytuacji szef Platformy znalazł się kilka dni temu podczas przesłuchania przed sejmową komisja VAT. Ktoś, kto ma miękkie serce, winien mu współczuć.
Najbardziej dramatyczny moment miał miejsce, gdy po serii pytań posła PiS Kazimierza Smolińskiego, Schetyna, jako były wicepremier, nie miał zielonego pojęcia, jak wybrnąć z twarzą. Zamiast szukania jakichś alternatywnych argumentów, którymi mógłby zasłonić swój brak wiedzy połączony z indolencją działania w sprawie oszustw podatkowych, wściekły wypalił do Smolińskiego słowami, które prawdopodobnie ma w głowie zasypiając i budząc się rano:
Gdy w październiku wygramy wybory, pan będzie siedział na moim miejscu.
Ta groźba była oczywista. I znaczyła mniej więcej tyle: - Za te tortury i cierpienia, których ja teraz doznaję, m.in. dzięki panu, panie Smoliński, moja zemsta będzie słodka.
Bo czym naprawdę w jego oczach jest komisja powiedział wcześniej.
To jest bat na opozycję.
Zaś przesłuchanie jego to „przed wyborczy spektakl polityczny, który ma odwrócić uwagę od kłopotów PiS”. Niech jego autorzy wiedzą, że „Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę”. A więc również inni sprawcy tego przesłuchania nie unikną sprawiedliwego odwetu.
Podobne zapowiedzi z ust Schetyny przewijały się podczas jednej z konwencji Platformy pod koniec zeszłego roku.
„Będziemy domagać się bezwzględnego ścigania każdego przypadku stosowania gróźb i mowy nienawiści. Każdego dnia będziemy nazywać kłamstwo kłamstwem, podłość podłością, a zbrodnię zbrodnią”. Nikt nie powinien liczyć na bezkarność. Każde przestępstwo znajdzie swój wyrok - uspokajał tych, którzy niepotrzebnie się martwili że jacyś twórcy obecnej, złej wspólnoty mogą pozostać bezkarni. Na to nie mogą liczyć – zapewnił Schetyna.
Lider Platformy nie jest osamotniony w straszeniu polityków PiS. W połowie lipca 2017 r. po głosowaniu w Sejmie nad zmianami w Sądzie Najwyższym, szef Klubu PO Sławomir Neumann powiedział:
„49 posłów PiS, którzy podpisali się pod projektem zmian w Sądzie Najwyższym, mogą się spodziewać zarzutów karnych za udział w zamachu stanu. Ci wszyscy, którzy podniosą rękę czy chcieliby podnieść za tym projektem, takich samych zrzutów mogą się spodziewać”.
W wypowiedzeniu tej groźby wtórował mu niezawodny w straszeniu Grzegorz Schetyna.
W innym zaś czasie i innych okolicznościach różnymi karami, w tym także więzieniem politykom PiS grozili m.in. Stanisław Gawłowski , były sekretarz generalny PO oraz jeden liderów tej partii, Andrzej Halicki.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/445809-straszenie-ulubiona-bronia-platformy-obywatelskiej