Mnie to przypomina poprzednią postać Platformy Obywatelskiej, która miała swoich rottweilerów w rodzaju Stefana Niesiołowskiego, który w ten sposób aktywizował do działania środowisko PO. Oczywiście w razie potrzeby był dystansowany przez zarząd partii i odsuwany od kręgów decyzyjnych
— mówi portalowi wPolityce.pl ks. prof. Paweł Bortkiewicz.
wPolityce.pl: Donald Tusk w wystąpieniu na Uniwersytecie Poznańskim mówił o wolności na uczelniach w Polsce. Jednak nie zawsze i nie dla wszystkich jest wolność. Kilka lat temu księdza wykład na jednej z poznańskich uczelni został przerwany przez lewacką bojówkę. Jak to jest z wolnością na uczelniach?
Ks. prof. Paweł Bortkiewicz: Stulecie Uniwersytetu Poznańskiego było doskonałą okazją do przypomnienia etosu życia uniwersyteckiego. Niedawno zakończyłem pracę nad książką inspirowaną także tym stuleciem a poświęconą relacji Jana Pawła II do nauki i do świata uniwersyteckiego w Polsce. Pracując nad książką zauważyłem, że zarówno przemówienie rektora Heliodora Święcickiego, który był współtwórcą Uniwersytetu Poznańskiego, jak też słynny wykład o dostojeństwie uniwersytetu Kazimierza Twardowskiego, który był doktorem honoris causa Uniwersytetu Poznańskiego oraz wykład z okazji przyznania doktoratu honorowego Janowi Pawłowi II miały kilka wspólnych cech. Podkreślały znaczenie prawdy dla etosu uniwersyteckiego, służby czy też misji uniwersytetu w życiu społecznym czy w życiu publicznym. Okazuje się, że takie wartości jak prawda, dobro wspólne, służba narodowi czy element formacyjny zupełnie wypadają z tej mitologii, która otacza współczesną wizję uniwersytetu. Temu dał wyraz pan Tusk sprowadzając uniwersytet do formy słynnego kornera w Hyde Parku. Tam można wypowiadać dowolne, chociażby najbardziej absurdalne opinie w imię wolności słowa i w imię wolności przekonań. To jest oczywiście nieporozumienie, bo właśnie uniwersytet nie jest Hyde Parkiem. Myślę, że należy na to bardzo mocno zwrócić uwagę, że nie taka jest rola i misja uniwersytetu. Uniwersytet nie jest miejscem do wygłaszania poglądów absurdalnych, cynicznych, szkodliwych, obraźliwych tylko i wyłącznie w imię wolności słowa. Taka jest moja pierwsza, może rozbudowana refleksja, ale płynąca z tej poznańskiej lekcji dnia wczorajszego.
Działania przeciwko księdza wykładowi na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu prowadzili też poznańscy wykładowcy.
Mój wykład był wykładem otwartym, ale kontrę przeciwko temu wykładowi przeprowadziło środowisko Uniwersytetu Adama Mickiewicza, mojej macierzystej uczelni. Jeszcze przed wygłoszeniem wykładu pojawiły się próby jego zablokowania. A sam wykład został przerwany przez proletariacką bojówkę anarchistyczną, która była wspierana przez pracowników Uniwersytetu Adama Mickiewicza. Chyba dwa dni po tym wykładzie środowisko gender studies Uniwersytetu Adama Mickiewicza skierowało pismo do ówczesnej pani „ministry” Kozłowskiej-Rajewicz w sprawie prześladowań ze strony środowisk konserwatywnych oskarżających gender o czyny niepopełnione. To pokazuje bardzo wielowątkową sytuację, bo z jednej strony są to środowiska realnie dyskryminujące i walczące z autentyczną wolnością słowa. A z drugiej strony przypisujące sobie status ofiar dyskryminowanych, nietolerowanych, obdarzonych różnego rodzaju fobiami. Można to spuentować znaną wypowiedzią Zagłoby, że diabeł ubrał się w ornat i ogonem na Mszę dzwoni.
Nie ma ksiądz wrażenia, że Donaldowi Tuskowi profanacje wizerunków Matki Bożej nie przeszkadzają? Powiedział, że tak naprawdę Matka Boska otoczona tęczą to nic nowego, bo od dziecka oglądał obraz Memlinga w Bazylice Mariackiej w Gdańsku.
Zastanawiam się czy pan Tusk potrafi odróżnić krzyż od hakenkreuza, bo te znaki mu się mieszają. Jest różnica między tęczą siedmiobarwną w odpowiedniej konfiguracji kolorów a sześciobarwną tęczą gejowską. To jest radykalna różnica. To jest takie przyzwolenie czy taki certyfikat dla środowisk agresywnych wobec Kościoła płynący z instytucji bądź co bądź międzynarodowej i europejskiej, która dla niektórych może mieć duże znaczenie. To jest certyfikat potwierdzający, że tego typu działania są dozwolone i legalne. Są certyfikowane w imię właśnie takiego a nie innego osądu człowieka, który ma trudności z rozpoznaniem różnicy znaków i symboliki.
Czy wystąpienie Leszka Jażdżewskiego na Uniwersytecie Warszawskim nie jest na rękę totalnej opozycji? Bo publicysta „Liberté”! powiedział to z czym się zgadzają, a czego im nie wypadało powiedzieć.
Mnie to przypomina poprzednią postać Platformy Obywatelskiej, która miała swoich rottweilerów w rodzaju Stefana Niesiołowskiego, który w ten sposób aktywizował do działania środowisko PO. Oczywiście w razie potrzeby był dystansowany przez zarząd partii i odsuwany od kręgów decyzyjnych. Niemniej jednak to była taka specyficzna branża, bo wysuwa się człowieka, który posługuje się pewnymi bon motami i pewnymi stereotypami.
Posługując się terminologią z przywołanej przez księdza Trylogii Sienkiewicza Niesiołowskiego i podobnych mu można nazwać harcownikami.
Taki harcownik ściąga na siebie uwagę. A za nim idą szeregi armii dokonującej zniszczenia w bardzo konkretny i zdecydowany. Chodzi o to, żeby wzrok skupił się na harcowniku, a ta siła, która kroczy za nim, postępuje dalej w sposób cichy, ale bardzo konsekwentnie. Sądzę, że taka strategia była stosowana przez PO. W tym momencie taka strategia została zastosowana na Uniwersytecie Warszawskim.
Not. ems
-
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/445744-ks-bortkiewicz-czy-tusk-odroznia-krzyz-od-hakenkreuza