Najnowsza awantura – tym razem wokół tęczowej stylizacji obrazu Matki Boskiej – wywołała lawinę oburzenia. Prawa strona widzi w tej szczeniackiej – w gruncie rzeczy – prowokacji, bluźnierstwo, z kolei sami prowokatorzy i liczne grono ich obrońców lamentuje z powodu rzekomych szykan i ograniczania wolności słowa.
Gdzieś w tym wszystkim umyka mnóstwo naprawdę ważnych spraw, a nasza debata publiczna dawno już przestała istnieć, zastąpiona przedszkolnymi performance’ami w rodzaju twitterowych postów aktorki Mai Ostaszewskiej zawsze gotowej, by sfotografować się w boju o karpie, aborcję, wiewiórki czy walczyć o wolność z bananami na głowie.
Na pierwszy rzut oka przeciwnik prawicy nie wydaje się zatem zbyt mądry. Ale jednak potrafi narzucić infantylny styl postrzegania rzeczywistości. Coraz więcej osób jest w stanie uwierzyć, że głównym wrogiem wolności jest dziś „autorytarny reżim” i wspierający go zepsuty Kościół – te „świnie tarzające się w błocie” – jak był łaskaw wyrazić się pewien pan przemawiający przed audytorium, bynajmniej nie złożonym wyłącznie z intelektualnych analfabetów.
Próby walki z performerami są trudne. Używanie instrumentów prawa karnego, choć niekiedy uzasadnione, wydaje się często przeciwskuteczne. Trudno bowiem traktować błazna śmiertelnie serio, zwłaszcza gdy on jedynie czeka, aby sprowokować poważną reakcję i – tym samym – zdobyć rozgłos i zyskać znacznie wyższą rangę niż na to zasługuje. Normalną reakcją powinien być bojkot, a gdybyśmy żyli rzeczywiście pod autorytarnym reżimem – można byłoby jeszcze do tego dorzucić publicznie wymierzonego solidnego klapsa w pupę. Tak jak się robi z niegrzecznymi dziećmi.
Skoro jednak klapsa nie da się wymierzyć, a prawo nie zawsze jest skutecznym środkiem do celu, to czy jesteśmy zupełnie bezradni? Czy należy wyłącznie stać i milczeć, lekceważąco ignorując rozmaitych bananowych błaznów? Milczenie jest odbierane często jako przyzwolenie. Trudno wymyślić tu jakąś strategię. Ale może należy odpowiadać podobnie? Zorganizować marsz Ku-Klux Klanu w tęczowych płaszczach? Albo przepędzić stado świnek pod czarnymi parasolkami? Że obraźliwe? Krzywdzące? Ależ skąd. To tylko performance. Wolność słowa.
Można też to wszystko po prostu przeczekać. Za dwa dni nikt nie będzie pamiętał o tęczowej aureoli ani o bananach. Stado będzie już się ekscytować czym innym. Jak dzieci.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/445612-co-zrobic-gdy-swiat-staje-sie-infantylny-reagowac-czy-nie