Pytanie pierwsze: czy przemówienie Jażdżewskiego było samodzielnym, „nieinteligentnym” wybrykiem lewicowego aktywisty, czy też elementem przemyślanego scenariusza, którego celem jest wywołanie wojny ideologiczno-kulturowej?
Pytanie drugie: czy bluźniercze przeróbki świętego wizerunku Matki Boskiej Częstochowskiej to samodzielna akcja bojowców opozycji, czy też element szerszego planu, który ma rozhuśtać wojnę wokół miejsca katolicyzmu w życiu społecznym?
Pytanie trzecie: jak prawica powinna reagować na tego typu działania drugiej strony, podejmowane w finale kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego, i na ostatnim zakręcie przed najważniejszymi wyborami do Parlamentu Europejskiego?
Tak jak pisałem wczoraj: długoterminowo prawica musi wprowadzić walkę z lewicowym szaleństwem do centrum swojego myślenia. Ale walka, jeśli ma mieć sens, musi oznaczać coś więcej niż słuszny sprzeciw wobec zagrywek drugiej strony.
Donald Tusk już raz wygrał wywołując wojnę światopoglądową: w 2011 roku zebrał głosy niemal wszystkich niezdecydowanych wyborców, atakując PiS zarzutem agresji, cynicznie wykorzystując elementy żałoby po tragedii Smoleńskiej. Teraz może chcieć powtórzyć ten sam manewr. Być może w porozumieniu z liderami PO, a może samodzielnie. Z pewnością to kusząca perspektywa dla liderów opozycji, bo pośrednio zwalnia ich z obowiązku przedstawienia programu.
Gra na wojnę światopoglądową służy z pewnością mobilizacji twardych elektoratów obu stron sporu w wyborach do PE. W dłużej perspektywie może wywołać jednak falę fałszywej rewolucji, która przyniesie opozycji nie tylko zwycięstwo, ale także kulturowe przełamanie, czyli coś, co jest prawdziwym celem wielu ważnych ośrodków z kręgu Sorosa.
Jak bronić się przed lewicową agresją i jednocześnie nie grać w cudzym scenariuszu? - to czwarte, i chyba najważniejsze pytanie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/445599-wojna-kulturowa-jako-droga-do-wladzy-czy-to-plan-tuska