Krew mi się burzy gdy telewizje od prawa do lewa nazywają przemówienie, a właściwie wyborczą agitkę Donalda Tuska „wykładem”. Nie miała ona nic i z żadnym wykładem wspólnego. Sam fakt wystąpienia w murach tego czy innego uniwersytetu nie czyni każdej paplaniny (nota bene słabiutkiej) wykładem. Proszę ludziom nie mieszać w głowach, bo pomyślą, że tak właśnie wyglądają wykłady akademickie. Podobnie się jeżę gdy słyszę, że Bolek miał wykłady w USA czy gdzieś indziej. Na boga! Kto? On i wykłady! „Ja obalyłem komunyzm” to jeszcze nie wykład! Podobnie jak tuskowy bełkot o konstytucji. Panowie pod tym względem są siebie warci.
A Jażdżewski? Cóż, gdyby był starszy to pomyślałbym, że przemówienie Piotrowskiego, mordercy ks. Popiełuszki wygłoszone w sądzie, właśnie on napisał, a nie lokalny kacyk partyjny do spółki z doktorem polonistyki.
-
W najnowszym „Sieci”: Marek Pyza i Marcin Wikło w artykule „Codziennie nowa wojna” piszą o trwającej od 2015 roku fali krytyki polskiego rządu przez opozycję i jej zwolenników. Przeczytaj koniecznie!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/445488-jaki-wyklad