Nie bądźmy naiwni. Całe to wydarzenie było od początku do końca przemyślane. Wiadomo było, kto co powie. Jestem przekonany, że Donald Tusk znał nawet dokładną treść jego wystąpienia. Jest zbyt wytrawnym politykiem, żeby mógł sobie pozwolić na jakieś zaskoczenia. Wobec tego nie ma żadnych zaskoczeń, to była pewna gra polityczna. Pytam się – gdyby przed Tuskiem wystąpił ktoś, kto by wygłosił peany na cześć Adolfa Hitlera, to też by nie było żadnej reakcji na sali, wszystko byłoby normalnie? Nie. To wszystko, co się stało na UW, było oczywiście znane i przygotowane
— powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl Grzegorz Długi, poseł Kukiz‘15, odnosząc się do wystąpienia Leszka Jażdżewskiego na UW.
wPolityce.pl: Prezes PiS Jarosław Kaczyński i premier Mateusz Morawiecki w Pułtusku wypowiedzieli się na temat mienia bezspadkowego. Mówili, że Polska nie jest nikomu nic winna. Czy to dobrze, że zabrali w sposób zdecydowany głos na ten temat?
Grzegorz Długi: W końcu zaczęli mówić trochę konkretniej o tym. Jednak chce zwrócić na jedno – to, że Polska się usztywniła w kwestii ustawy 447 jest wynikiem antypolskiej nagonki ze strony izraelskich polityków. Jeszcze rok temu w ogóle na ten temat nie wolno było mówić, było to totalnie niepoprawne politycznie i byłoby uznane za totalny antysemityzm. W tym momencie wolno to robić, ponieważ niektóre antypolskie wypowiedzi izraelskich polityków „otworzyły drzwi”. Jak to się skończy, to nie wiem. Nie jestem też naiwny. Umówmy się, mamy dużo słabszą pozycję od Izraela. Jak przyjdzie co do czego, to zobaczymy, co będzie. Nie do końca ufam naszemu rządowi.
Zmienię temat. Przed „wykładem” Donalda Tuska na Uniwersytecie Warszawskim w roli przedmówcy wystąpił redaktor naczelny „Liberte!” Leszek Jażdżewski. Wyjątkowo ostro atakował Kościół. Od jego wystąpienia odcięli się rzecznik PO Jan Grabiec i szef PSL-u Władysław Kosiniak-Kamysz. Jednak w czasie wykładu nikt głośno nie zaprotestował.
Nie bądźmy naiwni. Całe to wydarzenie było od początku do końca przemyślane. Wiadomo było, kto co powie. Jestem przekonany, że Donald Tusk znał nawet dokładną treść jego wystąpienia. Jest zbyt wytrawnym politykiem, żeby mógł sobie pozwolić na jakieś zaskoczenia. Wobec tego nie ma żadnych zaskoczeń, to była pewna gra polityczna. Pytam się – gdyby przed Tuskiem wystąpił ktoś, kto by wygłosił peany na cześć Adolfa Hitlera, to też by nie było żadnej reakcji na sali, wszystko byłoby normalnie? Nie. To wszystko, co się stało na UW, było oczywiście znane i przygotowane. Albo chodzi tutaj o to, aby zwolenników Wiosny zachęcić do siebie, albo żeby jeszcze bardziej podgrzać wojnę ideologiczną w Polsce. Jak się okazuje, największe partie na tej wojnie zyskują, bo wtedy jest dużo większa zwartość elektoratów.
W takim razie pana zdaniem to źle, że prezes PiS Jarosław Kaczyński odpowiedział na wystąpienie Jażdżewskiego publicznie mówiąc, że ten kto podnosi rękę na Kościół, podnosi ją na Polskę?
Uważam, że ktoś powinien przyhamować. Nie jestem zadowolony z tego powodu, że pan premier Kaczyński postanowił odpowiedzieć i mówić o polskim Kościele. Jestem zdania, że nie powinno się mieszać w tę wojnę ideologiczną, bo ona nie służy Polsce. Czasami lepiej jest nadstawić drugi policzek, przeczekać. Nie pozwolić, aby emocje urosły. Jest też powiedzenie: „psy szczekają, a karawana jedzie dalej”. Nie zawsze warto odpowiadać na zaczepkę.
Skoro pan uważa, że wystąpienie Leszka Jażdżewskiego na UW nie było zaskoczeniem i było wyreżyserowane, to pojawia się kwestia odpowiedzialności współorganizatora tego wydarzenia rektora UW prof. Marcina Pałysa. Na Twitterze dodał on lakoniczny wpis, że wystąpienie Jażdżewskiego ocenia bardzo krytycznie. Czy to pana zdaniem zamyka już temat?
Nie widziałem, aby w trakcie wystąpienia nie uczestniczył w nim aktywnie. Jego reakcje wskazywały raczej na to, że podoba mu się to, co się dzieje. On był gospodarzem. Jeżeli na jego terenie coś się wydarza, to on ponosi za to także odpowiedzialność moralną za to wszystko, co się dzieje. Zdecydował się na zorganizowanie jednostronnej politycznie imprezy i wiedział, kogo zaprasza. Wiedział, co będzie powiedziane. W tej chwili drobne próby dystansowania się brzmią bardzo nieszczerze. Szkoda, bo uniwersytety powinny być miejscem, gdzie prowadzone są dyskusje, ale z udziałem reprezentantów różnych stron, a nie tylko jednej. Proszę zwrócić uwagę, że na ten „wykład” zaproszono tylko reprezentantów jednej strony politycznej. Nie zaproszono tam nikogo, kto myśli inaczej. Było tylko „lewo” albo „bardzo lewo”. Nie było nikogo ze „środka” i innej strony. To świadczy o tym, że od początku do końca był to pewien zamysł polityczne. Bardzo jest złe, jeżeli rektor jednej z najbardziej szanowanych uczelni w Polsce, postanawia wchodzić w politykę. Chciałbym, aby rektor był moderatorem, osobą czuwającą nad warunkami dyskusji, a nie człowiekiem, który staje po jednej stronie w dyskursie politycznym.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/445281-dlugi-to-co-sie-zdarzylo-na-uw-bylo-dokladnie-zaplanowane
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.