Nigdy Tusk nie był Cyceronem. Jego wystąpienia zawsze były dość toporne, więc jego nie najlepsze przemówienie na Uniwersytecie Warszawskim nie zdziwiło mnie
— mówi portalowi wPolityce.pl prof. Wojciech Polak, historyk UMK w Toruniu.
wPolityce.pl: Czy w przemówieniu Donalda Tuska na Uniwersytecie Warszawskim można było usłyszeć coś nowego?
Prof. Wojciech Polak: Najbardziej zdziwiło mnie stwierdzenie Tuska, w którym przyznał rację tym, którzy twierdzą, że nie powinien włączać się w kampanię wyborczą w Polsce na rzecz wybranej partii. Jego przemówienie mocno uderzało w rząd, było więc wystąpieniem na rzecz opozycji. Tusk sugerował, że Konstytucja jest gwałcona, sugerował też, że za konflikt polityczny w Polsce odpowiadają rządzący. Odnoszę wrażenie, że celem jego przemówienia był powrót do działalności publicznej w Polsce. Tusk zaczyna się przygotowywać do zakończenia swojej kadencji przewodniczącego Rady Europejskiej, być może ma jakieś ambicje krajowe. Niektóre elementy przemówienia były dość szokujące - np. wsparcie protestów nauczycieli przez byłego premiera, którego rząd długo nie wprowadzał podwyżek w oświacie.
W wystąpieniu Tuska brakowało werwy i świeżości. Chyba Grzegorz Schetyna nie musi się go obawiać jako potencjalnego rywala w walce o przywództwo w Platformie Obywatelskiej?
Raczej nie. Nigdy Tusk nie był Cyceronem. Jego wystąpienia zawsze były dość toporne, więc jego nie najlepsze przemówienie na Uniwersytecie Warszawskim nie zdziwiło mnie. Sama treść też była dość miałka. Niektóre poruszane przez niego problemy były oczywiste.
Co na przykład?
Sprawy ekologiczne. Praktycznie wszyscy się w tych kwestiach zgadzają. Nie wiadomo po co Tusk o tym mówił, bo są to rzeczy wszystkim znane, wszyscy się też zgadzamy, ze trzeba chronić środowisko. Można też było usłyszeć inne truizmy. Tusk okrasił je różnymi wizjami przyszłości. Mówił, że technologie wyprą człowieka z rynku pracy. Wszyscy wiemy, że taka wizja istnieje. Tak naprawdę nie do końca wiadomo o czym było przemówienie Tuska i do kogo zostało skierowane.
Czy na uniwersytetach powinny być organizowane spotkania z politykami? Raczej trudno na Uniwersytecie Warszawskim zorganizować wykład z konserwatywnym politykiem. Na piątkowym spotkaniu można było zobaczyć siedzącego w pierwszym rzędzie i klaskającego Tuskowi rektora UW Marcina Jakuba Pałysa. Czy to nie jest sprzeczne z autonomią uczelni?
Sprawa jest złożona. Uczelnie to różnie załatwiają. Osobiście uważam, że uniwersytet powinien być otwarty na rozmaite opcje polityczne. Nie mam nic przeciwko temu, że Donald Tusk występuje na uniwersytecie, pod warunkiem, że jakaś grupa pracowników, niekoniecznie pan rektor, mogłaby w tym samym dniu i w równie atrakcyjnym miejscu zorganizować przemówienie np. ważnego polityka PiSu. Powinna obowiązywać zasada pluralizmu. Powinna dotyczyć nie tylko władz uczelni, które mogą zapraszać kogo chcą, ale także grup wykładowców, poszczególnych wydziałów lub instytutów, kół naukowych czy stowarzyszeń działających na uczelni. Neutralność uczelni polegająca na tym, że nie może na niej wygłosić wykładu polityk jest po prostu nie do zrealizowania.
Było sporo nadużyć.
Na przykład na uczelni występował polityk, ale nie jako polityk, tylko jako profesor, który miał wygłosić neutralny wykład. Później okazywało się, że z tej neutralności niewiele wychodziło, bo zaatakował rząd czy inne ugrupowanie polityczne albo powiedział coś kontrowersyjnego, co miało wymiar polityczny. Nie ma więc sensu udawać, że wystąpienia polityków mogą być neutralne. Uczelnie powinny być raczej otwarte na debaty polityczne i wystąpienia dla wszystkich opcji partyjnych i ugrupowań z wyjątkiem grup skrajnie ekstremistycznych.
Not. TP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/445171-prof-polak-na-uczelniach-powinien-obowiazywac-pluralizm