Kilka tygodni temu rekomendowałem Państwu na tych łamach książkę „Początki Gułagu. Opowieści z Wysp Sołowieckich”, zawierającą niezwykłe, wstrząsające ale i precyzyjne, relacje z początkowego, „leninowskiego” okresu komunistycznych obozów koncentracyjnych.
Przytoczyłem tam spory fragment o tym z jaką szczególną nienawiścią traktowano tam kapłanów. W tym, z jaką wściekłością uprawiali swoje bluźnierstwa członkowie Związku Wojujących Bezbożników:
A tam, gdzie kapłani niegdyś modlili się do Boga, budowniczowie nowego komunistycznego społeczeństwa- wszyscy należący do Związku Wojujących Bezbożników - tańczą, śpiewają komunistyczne pieśni, w ciemnych kątach dawnej cerkwi uprawiają seks, zapisują nowych członków do Związku, wykłuwają oczy Jezusowi Chrystusowi, załatwiają się na ikony i wyrzucają je do latryn, piszą na plakatach, że „religia to opium dla ludu”.
Przypomniał mi się ten fragment, kiedy obejrzałem oszalały występ pana Leszka Jażdżewskiego, którego poprzedzające „wykład” Tuska wystąpienie, jakże „zgrabnie” porównujące (ku rechotowi sali) Kościół do świni, spokojnie mogłoby zostać wygłoszone w tamtym strasznym czasie.
Zresztą, zerknijcie Państwo sami:
CZYTAJ WIĘCEJ: Jażdżewski brutalnie atakuje Kościół, a na sali ks. Kazimierz Sowa. Oburzeni internauci pytają: też klaskał? Obronił Kościół?
Straszne, okrutne, nieludzkie padły tam słowa. A dla każdego, kto zna historię Polski i codzienność Kościoła, także skrajnie nieuczciwe:
Nie jestem pewiem, czy ma rację Piotr Semka dowodząc, że
Tusk używa Jażdzewskiego dokładnie tak samo jak kiedyś spuszczał że smyczy Palikota. Do gryzienia oponentów i mówienia rzeczy, których samemu nie chce mówić na głos.
Czasami takie rzeczy, zwłaszcza politykom leniwym, wchodzą w paradę wbrew ich woli. Ale bez wątpienia reakcji Tuska nie było, podobnie jak obecnego na sali księdza Kazimierza Sowy. Był za to rechot sali, poczucie, że pan Jażdżewski dobrze wyraził to, co i oni chcieliby Kościołowi wygarnąć. Ba, przez lata PRL wielu z nich wygarniało, ale potem przyszedł czas, kiedy trzeba było poudawać „szacunek”. Dziś już nie trzeba, dziś można klaskać nowemu Związkowi Wojujących Bezbożników.
Że jeszcze za wcześnie na takie porównania? Cóż, zerknijcie Państwo na dzisiejsze także bolszewickie wydarzenia w Toruniu, przed siedzibą jakże zasłużonego dla Polski Radia Maryja:
Słusznie podkreśla Marzena Nykiel, że seans nienawiści w Toruniu jest ważnym ostrzeżeniem. Ja osobiście nie mam pewności, czy rozgrzany antyklerykalizmem pan Jażdżewski i bijący mu brawo nie będą chcieli wkrótce robić w kościołach tego, co ich poprzednicy tak ochoczo robili w cerkwiach za bolszewików. Są na tej samej ścieżce.
A kto wie, może i nazwę pisma zmieni? Podpowiadam: poprzedni, sowiecki Związek, wydawał m.in. „Bezbożnika” oraz „Antyreligioznika”.
Wszyscy założyciele odnowionego Związku Wojujących Bezbożników weszli na niełatwą ścieżkę. Na końcu zawsze jest ludzka krzywda i straszliwa pustka, której nie da się wypełnić. Jest też sumienie, którego nie da się zakrzyczeć. Z tego punktu widzenia wypada im współczuć. Już za kilka dekad i oni zobaczą, do czego przykładają rękę.
CZYTAJ TAKŻE: Wykład Tuska to żałosne pogwałcenie elementarnych zasad, brutalne wejście do politycznej krajowej gry. Niczego się nie nauczył
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/445129-jazdzewski-zalozyl-wlasnie-zwiazek-wojujacych-bezboznikow