Jutro Donald Tusk, były premier z ramienia PO i obecny przewodniczący RE z nominacji Niemiec przebierze się w ornat i wygłosi na Uniwersytecie Warszawskim przemówienie z okazji Święta Narodowego Konstytucji Trzeciego Maja, co w swej istocie stanowić ma prymitywną prowokację wobec obozu patriotycznego. Z całą pewnością Tusk odniesie się do sytuacji politycznej w Polsce i nadchodzących wyborów do Parlamentu Europejskiego obejmując patronat nad kandydatami z list Koalicji Europejskiej. Co ich łączy?
Podobnie jak Donald Tusk, wielu z kandydatów Koalicji Europejskiej do PE niesie w sobie gen zdrady, grzech bałwochwalstwa Niemiec i aprobaty dla poczynań Rosji Putina.
Pierwotnym wyznacznikiem i bolesnym symbolem takich postaw i polityki okazały się z perspektywy lat obchody 70. rocznicy wybuchu II wojny Światowej na Westerplatte w 2009 roku z udziałem kanclerz Niemiec Angeli Merkel i prezydenta Rosji Władimira Putina. Tusk, siedząc obok przywódców państw, które przed 70-ciu laty dokonały agresji na Polskę, demonstracyjnie okazał lekceważenie, wzgardę, nawet może nienawiść wobec prezydenta RP, śp. Lecha Kaczyńskiego przemawiającego do zebranych. W niespełna rok potem, kwiecień 2010 przyniósł najtragiczniejsze w dziejach powojennej Polski wydarzenie: katastrofę smoleńską.
Rządy PO-PSL, które podporządkowały Polskę woli dwóch sąsiadów, okazały się niezwykle kosztowne dla obywateli. Młodzież, zmuszana w kraju do pracy na umowach „śmieciowych” za 5 PLN za godzinę, gremialnie uciekała za granicę w poszukiwaniu godnych warunków życia, również całe rodziny decydowały się emigrację za pracą, bezpieczeństwem i wsparciem socjalnym. W Polsce rosły podatki, ceny gazu, paliw i koszty utrzymania wraz wzrostem zadłużenia państwa i kroczącą dewaluacją złotego. Dług publiczny w ciągu 8 lat od 2008 do 2016 roku podwoił się i przekroczył 1 bilion PLN. Polska jak w czasach wojny utraciła ponad 2 miliony obywateli, gdy mafie VAT-owskie bezkarnie grabiły skarb państwa!
Na podobnej zasadach działał rząd SLD-PSL. Jego guru, komunista Leszek Miller zbudował siłę swojej nowej partii za pieniądze z tzw. „pożyczki moskiewskiej”. Później systematycznie spłacał dług w naturze. Gdyby nie jego spolegliwość wobec Rosji, Gazociąg Bałtycki tłoczyłby do Polski tani gaz z Norwegii już 15 lat temu, uniezależniając nasz kraj o dyktatu cenowego Gazpromu. Inna świetlana postać PZPR, ba, jedynka na liście KE w Warszawie Włodzimierz Cimoszewicz gada niczym sowiecki politruk z informacji wojskowej pouczając wszystkich wokół… Cóż czym skorupka za młodu nasiąka… To też ten sam premier rządu, który radził rolnikom-powodzianom, by się ubezpieczali od powodzi. Ot, taki on patriota (zamierzony rusycyzm)!
Rządy prawicy w ciągu trzech lat udowodniły, że można inaczej. Prawo i Sprawiedliwość przegnało złodziei podatkowych, a budżet państwa wzbogacił się o ponad 115 miliardów PLN w stosunku do roku 2015. Wprowadzono stawkę godzinowej płacy minimalnej, programy socjalne wsparcia rodzin jak 500+, a średnia płaca rośnie w tempie blisko 8 proc. w ciągu roku. Przy tym wartość złotego ustabilizowała się przy długu publicznym malejącym w stosunku do PKB! Podjęto inwestycje jak Terminal Gazowy w Świnoujściu, Gazociąg Bałtycki, Centralny Port Komunikacyjny, Via Carpatia, Rail Baltica i wiele innych, które skutecznie napędzają polską gospodarkę (odpowiednio 4,9 i 5,1 proc. wzrostu PKB w 2017 i 2018 roku). A wszystkie to przy sowitym wsparciu Unii, bowiem i na forum międzynarodowym prawica radzi sobie bez porównania lepiej niż postkomuniści i liberałowie, o czym świadczy choćby wczorajsza wizyta w Warszawie 12 przywódców z krajów Europy Środkowej.
Tusk wygłosi przemówienie, którego treść można już teraz przewidzieć i sprowadzić do jednej frazy i celu: „żeby było tak jak było”, czyli powrotu Polski do roli kondominium wpływów Niemiec i Rosji, z całym bagażem doświadczeń jakie niosły ze sobą rządy SLD, PSL oraz PO. Słowem - dla obywateli „piniędzy nie było, nie ma i nie będzie”, a Polska ma pozostać montownią i dostarczycielem taniej (byle najtańszej) siły roboczej. Gra idzie o to, jak Polacy zagłosują 26 maja w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Czy zagłosują na kandydatów obarczonych genem zdrady, którzy po wyborach rozbiegną się po różnych frakcjach politycznych w nowo utworzonym parlamencie? Czy zagłosują na Radosława Sikorskiego, który jako szef polskiego MSZ wbrew polskiej racji stanu doradzał przywódcom ukraińskiego Majdanu, by przyjęli rosyjskie warunki, bo inaczej „będą martwi”? Czy zagłosują na Ewę Kopacz, która kłamała w Sejmie RP o przekopaniu ziemi w miejscu katastrofy pod Smoleńskiej na metr w głąb wychwalając przyjaciół z Rosji? Czy zagłosują wbrew swoim interesom, aby „było tak jak było” czyli za biedą z nędzą jakie dla zwykłych ludzi niosły z sobą rządy PO, SLD i PSL?
W ciągu ostatnich trzydziestu lat jeszcze nigdy podziały polityczne nie były tak przejrzyste i oczywiste. Tę prawdę widać w ponurych i zaciętych obliczach kandydatów KE, którzy zdają sobie sprawę, że ich polityczny byt nigdy przedtem nie był tak zagrożony jak obecnie. Stąd też to ich rozpaczliwe pospolite ruszenie kandydatów z genem zdrady, nieestetyczny ekshibicjonizm Koalicji zwanej Europejskiej składającej się z politycznych dinozaurów skazanych - tak czy inaczej - na wymarcie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/445008-obciachowy-gen-zdrady-w-koalicji-europejskiej