17 kwietnia Parlament Europejski poparł nowelizację przepisów wzmacniającą ochronę prawną konsumentów w UE; napiętnowane mają być np. praktyki wprowadzania na rynek produktów o „podwójnej jakości”, czyli sprzedawanych w różnych krajach UE pod tą samą marką, ale różniących się składem lub właściwościami.
Odniósł się do tego w sobotę premier Mateusz Morawiecki podczas konwencji regionalnej PiS w Poznaniu. Wskazał, że w traktacie o UE jest artykuł, który mówi o tym, że „wszyscy - wszystkie państwa, wszyscy obywatele - mamy prawo do równego traktowania”.
O chodzi?
Badania już sprzed kilku lat pokazują, że Sprite sprzedawany w Niemczech słodzony jest wyłącznie cukrem, a w Czechach sztucznym słodzikiem. Czeska cytrynowa mrożona herbata firmy Nestea zawiera o 40 proc. mniej ekstraktu herbacianego, niż jej niemiecki odpowiednik, a paluszki rybne dla Niemców mają o 7 proc. więcej ryb w składzie, niż te same paluszki sprzedawane w Czechach. Do tego, co najbardziej porażające, w polskich, czeskich i słowackich herbatnikach maślanych Leibniz i chipsach zamiast oleju słonecznikowego czy masła, stosuje się okrzyknięty po najnowszych badaniach naukowców rakotwórczym olej palmowy. Cena tych drugich, po przeliczeniu, jest nawet wyższa.
Ale proceder znajduje odzwierciedlenie także w badaniach. Naukowcy z Wyższej Szkoły Chemiczno-Technicznej w Pradze wybrali się na zakupy najpierw do niemieckich supermarketów, a potem ich odpowiedników w Czechach. Zakupili 24 identyczne produkty lub ich odpowiedniki i ich próbki dali do sprawdzenia ankietowanym. Uczestnicy badania wyczuli wyraźną różnicę w 8 przypadkach. Produkty serwowane w Czechach były mniej smaczne od tych niemieckich. Analiza chemiczna wykazała jednak już bardzo konkretne różnice w produktach Sprite, czy Nestea.
Także słowacki Urząd ds. Jakości Żywności podaje, że połowa z 22 przebadanych produktów kupionych w Bratysławie i leżących niespełna 20 kilometrów dalej dwóch austriackich miastach przygranicznych, miała inny smak, wygląd i skład.
Przykładowo napój pomarańczowy sprzedawany przez jedną z firm na Słowacji nie zawierał soku z pomarańczy, w przeciwieństwie do identycznego, sprzedawanego w Austrii. Słowacki miał za to więcej środków konserwujących i stabilizatorów.
Co na to korporacje?
Korporacje tłumaczą, że obniżają normy jakościowe, ze względu na różne preferencje klientów. Jak twierdzą, muszą także dostosować produkt do kryterium niższej ceny, jakim kierują się klienci w krajach Europy Środkowo-Wschodniej. W świetle prawa nie popełniają przestępstwa, bo wszystkie informacje dotyczące procentowego składu produktu umieszczają na etykiecie. A tylko taki wymóg stawia im Unia Europejska.
Na rynkach Unii Europejskiej jest podwójna miara. Obywatele Europy Środkowej są drugorzędnymi obywatelami, jeśli chodzi o jakość żywności
— grzmiał po jednym ze spotkań krajów Grupy Wyszehradzkiej premier Węgier Wiktor Orban.
Dotychczasowe działania na unijnych szczeblach, nie przynosiły jednak większych rezultatów. Aby zahamować zalew produktów gorszej jakości na wschód UE, trzeba by zmienić kilka dyrektyw.
Czesi i Słowacy wspominali już o wprowadzeniu jednolitego standardu komponentów danego produktu, który miałby obowiązywać w całej Unii Europejskiej. Konkretnie napoi, kaw, słodyczy, czekolad i żywności dla dzieci, a także kosmetyki i detergenty. Marian Jureczka miał alarmować o sprawie Vytenisa Andriukaitisa, unijnego komisarza ds. zdrowia i bezpieczeństwa, a także Elżbietę Bieńkowską, komisarz ds. rynku wewnętrznego.
Dyskusja w sprawie na unijnym szczeblu sprowadzała się dotąd do wymiany apeli: Praga i Bratysława nawołują, by kwestia stała się przedmiotem obrad unijnych środowisk eksperckich, a Bruksela odpowiada, by najpierw udowodnić, że problem jest realny, we wspomnianych już wyżej testach w autoryzowanych laboratoriach.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/444542-unia-dwoch-jakosci-to-zachod-dostaje-najlepsze-produkty