„Der Spiegel” huknął w tytule: „Polens neuer Politstar” / „Nowa gwiazda polityczna Polski”. Mało komu ów niemiecki tygodnik poświęca tyle uwagi i tyle miejsca, „nowa gwiazda” dostąpiła tego wyróżnienia. Kim jest owa „nowa gwiazda”? To…
Robert Biedroń, proeuropejski gej chce zwalczać prawicowy i lewicowy populizm. Jego ruch Wiosna podejmuje walkę kulturową z rządzącymi w Polsce narodowymi konserwatystami. Co najpierw rzuca się w oczy, a co jest bardzo nietypowe w polskiej kampanii wyborczej, to brak biało-czerwonychy flag. Scena mieni się niebieską barwą Europy…
—relacjonuje podniecony komentator. Czytając ten tekst można odnieść wrażenie, że oto zaiste, na naszych oczach rodzi się gwiazda… Daruję sobie kolejne cytaty z tego tekstu. Niech przemówi sama „gwiazda”, bo mówi. Jak dzisiaj, w Poznaniu.
„Wiosna, jak państwo widzicie, musi ścigać tych, którzy wydawali się do tej pory wielcy, niezatapialni, odważni. Ci, którzy aspirują do najwyższych funkcji w naszym państwie, a uciekają przed Wiosną, przed debatą”, pożalił się lider swojego ruchu, że ani prezes PiS Jarosław Kaczyński, ani szef PO Grzegorz Schetyna, ani premier Mateusz Morawiecki nie traktują go poważnie, a on, Biedroń, ma poważne zamiary, poważne plany, poważne propozycje i chciałby z nimi poważnie podebatować. I dalej: „Dzisiaj Wiosna jest w Poznaniu, żeby pokazać, że idziemy po was. My was dopadniemy, wcześniej czy później”, zapowiedział. A że „lubi konkrety”, to konkretnie zagaił, że Wiosnę „wiele łączy z Wielkopolską” i z Poznaniem, „miastem konkretnym”. Więc on konkretnie, że od tych wielkich „nie usłyszeliśmy praktycznie żadnych konkretów”: „Niczego, co poprawiłoby życie Polek i Polaków. Usłyszeliśmy znowu straszenie Niemcami. Jednych, tych z Platformy albo Niemcy biją, a drugich – Niemcy z kolei oszukują, bo im ciasteczek nie dowożą odpowiedniej jakości. Przecież to jest absurd, to jest piaskownica. Z tą piaskownicą trzeba w końcu skończyć, dlatego powstała Wiosna”, wyłożył kawę na ławę. Że sobie kpię, że robię kabaret z docenianej nawet w zaodrzańskich mediach „nowej gwiazdy Polski”…?! Gdzież bym śmiał, to „nowa gwiazda sobie robi”, i z wyborców robi… Więc niech „gwiazda” kontynuuje: „Po piętnastu latach w Unii Europejskiej powinniśmy szybować w przestworzach. Powinniśmy nadawać ton, dynamikę losów Unii Europejskiej. A dzisiaj jesteśmy na ziemi bez celu, bez samolotu i bez portu”, - to z wcześniejszej konwencji Wiosny, która „jest gotowa”, we Wrocławiu.
„Jesteśmy gotowi zadbać o Polskę, zadbać o Europę, o nasze prawa i wolności. Zadbać o to, by miejsce Polaków w Europie było w samym jej bijacym sercu i to jest nasz prawdziwie wielki wybór”, kontynuował tamże. I znów bardziej konkretnie: „Zamiast odpowiedzialnych rządów mamy rozdawanie pieniędzy partyjnym działaczom i Kościołowi oczywiście, topienie miliardów w zbędnych inwestycjach, gigantycznych lotniskach, trujących, nikomu niepotrzebnych elektrowniach”… A on, Biedroń, chce działać.
„Kiedy będę premierem w pierwszych tygodniach podejmę pięć odważnych decyzji”, zapowiedział. Trochę się „gwieździe” z emocji pomieszało, to jeszcze nie wybory do Sejmu, lecz do europarlamentu się zbliżają, ale plany ma. Więc zlikwiduje biurokrację, zamiast 20 będzie 11 ministerstw, zlikwiduje też 50 zbędnych urzędów, w tym IPN, PFN i ZUS, „których miejsce jest w lamusie”. Poza tym odpartyjni spółki skarbu państwa, zrezygnuje z dużych inwestycji, jak np. centralny port komunikacyjny, wyda zakaz finansowania Kościoła z pieniędzy publicznych, no i zagwarantuje nauczycielom na starcie wynagrodzenie 3,5 tys. zł. Aa, jeszcze jedno, bodaj szóste działanie: zlikwiduje rządowe limuzyny: „Przesiedliśmy się w Słupsku na rowery i dzięki temu mamy sprawne państwo”, powspominał swoje efektywne działania, gdy był jeszcze prezydentem tego miasta, a ten Kaczyński to chyba „nigdy na rowerze nie jeździł”, dorzucił.
No i jak takiemu nie powierzyć władzy? A jaki rodzinny i jaki blisko ludzi jest… - tuż przed Wielkanocą jego narzeczony czy narzeczona, partner czy partnerka, sam nie wiem, bo się na tym nie znam, w każdym razie nałożnik Biedronia, Krzysztof Śmiszek pochwalił się na Twitterze, że zdobył babkę drożdżową, że „Robert czyści kurze” i „można zacząć świętować, jak to w tradycyjnej rodzinie”. W pojęciu tradycji też już widać zmiany, znaczeniowo była to ciągłość przekazywanych z pokolenia na pokolenie ogółu obyczajów, norm, poglądów i zachowań właściwych jakiejś grupie społecznej. Drzewiej rodzinę stanowili kobieta z mężczyzną, tudzież potomstwem, dziś, a niech to…!, dziś „czyści kurze” i „można zacząć świętować”…
Pan Śmiszek postanowił okołoświątecznie ocieplić nadszarpnięty ostatnio image swego narzeczonego czy partnera, że taki tradycyjny właśnie, że nie wyobraża sobie Roberta „podnoszącego rękę na matkę”. Zresztą sam Biedroń wyjaśniał w TVN, że nigdy się nad rodzicielką nie znęcał, o czym huczało we wrażych mediach, i że „w ogóle do uderzenia nie doszło, tylko do potrącenia”. Mama Roberta też wyjaśniła, że właściwie to ona nie wie, dlaczego oskarżyła syna. Bo oskarżyła, a sąd warunkowo umorzył sprawę, w zawieszeniu na dwa lata, ze wskazaniem winy syna i obciążeniem go kosztami postępowania; wprawdzie Biedroń znęcał się nad nią i poniosła uszczerbek na zdrowiu, jednak podczas rozprawy doszło między nimi do porozumienia.
Zdaniem lidera „nowej gwiazdy” nie ma do czego wracać, bo to służy teraz jedynie „do walki z konkurencją partyjną i polityczną”. W kwestii formalnej, chodzi o wyrok sądu w Krośnie z 2000 roku, ale to wszystko, co można powiedzieć w tej sprawie, jako że akta… zaginęły.
„To nie jest kilogram cukru, który nagle zniknął, gdzieś został rozsypany, a w ogóle to mrówki go wyniosły… Akta w sądach nie mają prawa ginąć”, żachnął się na portalu Wirtualnej Polski o rzeczywistej Polsce prezes Stowarzyszenia Sędziów „Iustitia”, sędzia Sądu Okręgowego w Katowicach Krystian Markiewicz. Ale, skoro nie ma akt, nie ma sprawy. Jest ocieplenie i niby przypadkowe zdjęcia autorstwa Patryka Janczewskiego, odpowiedzialnego w Wiośnie za logistykę, jak to np. lider Biedroń podróżuje niczym zwykły obywatel, zwykłym autobusem, i świąteczna baba od Krzysztofa była, i sam Robert, który „czyści kurze”, i święta „jak to w tradycyjnej rodzinie”, i konwencje ruchu w eurobłękicie, i tekst w „Spieglu” sprzed dwóch dni o „Polens neuer Politstar”, i tytuł z TVN24: „Biedroń: w UE powinniśmy być u steru, a szorujemy brzuchem po ziemi”… - wybór jest przecież tak oczywisty i tak prosty jak konstrukcja bata…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/444464-o-gwiezdzie-wiosny-ktora-szoruje-brzuchem-po-ziemi