Sławomir Broniarz po 3 tygodniach strajku nauczycieli w imieniu ZNP ogłosił kapitulację. Starał się przy tym zapewniać, że „jeszcze tu wróci” i wznowi strajk we wrześniu, ale to tylko zasłona dymna służąca temu, aby odwrócić uwagę od całkowitej porażki i kompromitacji. Strajkującym nie udało się osiągnąć nic konkretnego, a winę za to ponoszą kierownictwa ZNP i FZZ.
Sławomir Broniarz et consortes ostatnią szansę na zakończenie strajku z twarzą i wynegocjowanie dodatkowych podwyżek dla nauczycieli mieli przed świętami wielkanocnymi. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, przyszli jednak z dokładnie tymi samymi propozycjami, które rząd wcześniej odrzucił – 30 proc. podwyżki w tym roku. Musieli zatem spodziewać się, że ich oferta nie spotka się z aprobatą. Ich postawa jest kompletnie niezrozumiała, biorąc pod uwagę, iż musieli także spodziewać się rychłego załamania strajku.
Sławomir Broniarz tłumaczył w „Gazecie Wyborczej” decyzję o zawieszeniu strajku w dość barwny sposób, posługując się retoryką wojenną.
Wiem, że jest wielu mówiących, że „będziemy protestować do końca”, ale nie sztuka pięknie umierać i polec, walcząc do samego końca
— mówił Broniarz.
Lider ZNP ma oczywiście rację, podkreślając, że dalsze prowadzenie tej walki mogło doprowadzić strajkujących tylko do tragedii. Jak mówił Napoleon Bonaparte, „żeby prowadzić wojnę potrzeba trzech rzeczy: pieniędzy, pieniędzy i pieniędzy”. Sławomir Broniarz i liderzy związkowi musieli mieć świadomość, że z absolutnie prozaicznego powodu masowy strajk może trwać maksymalnie do początków maja, ponieważ wtedy strajkujący „zapoznają się” ze swoimi niskimi wynagrodzeniami za czas strajku. Dlatego to właśnie liderzy związków zawodowych powinni być otwarci na rozmowy ze stroną rządową i nie utrzymywać swojego sztywnego stanowiska, aby rzutem na taśmę wywalczyć dla nauczycieli np. dodatkowe 5 proc. podwyżki w tym roku. Zamiast tego, postanowili dalej grozić uczniom i liczyć, że rząd ulegnie szantażowi. Rząd przygotowując ustawę maturalną kompletnie rozbił plan związkowców.
Jedynym wyjściem Sławomira Broniarza z tej trudnej sytuacji stała się kapitulacja. Sam w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” przyznał, że na jego decyzji zaważyły dwie kwestie. Po pierwsze fakt, że nauczyciele za czas strajku nie dostaną wynagrodzenia, a po drugie, że przez przygotowaną przez rząd ustawę maturalną straszenie brakiem klasyfikacji nie ma już sensu (oficjalnie tłumaczy, że chodzi rzekomo o to, aby nauczyciel wyznaczony przez burmistrza oceniał uczniów). Nie chodziło zatem wcale o dobro uczniów.
Okazuje się zatem, że przez kierownictwo ZNP i FZZ strajkujący nauczyciele nie wywalczyli nic ponadto, co proponował rząd już przed rozpoczęciem strajku. Jeśli powstaną kolejne dobre propozycje dla nauczycieli, to w ramach „okrągłego stołu”, w którym jak do tej pory przedstawiciele ZNP i FZZ nie biorą udziału. Okazję do rozliczenia Sławomira Broniarza za skierowanie strajkujących w przepaść nauczyciele będą mieli już niebawem. W listopadzie odbędą się wybory nowego prezesa ZNP.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/444361-broniarz-przegral-na-wlasne-zyczenie