Gdyby to któryś z polityków PiS zasugerował, że w szeregach PO jest jakiś homoseksualista i należy go tropić, to mielibyśmy histerię nie tylko na całą Polskę, ale na całą Europę
— mówi portalowi wPolityce.pl Jan Dziedziczak, poseł PiS.
wPolityce.pl: Jak ocenia Pan start Jana Vincenta Rostowskiego do PE z list brytyjskiej partii Change UK?
Jan Dziedziczak: To dziwna sytuacja, pokazująca problem tożsamościowy ministra Rostowskiego. Przypominam, że kandydat partii Change UK ma podwójne obywatelstwo, a głośnym echem w internecie odbiła się sprawa płacenia przez niego podatków właśnie w Wielkiej Brytanii podczas gdy zarządzany przez niego resort podwyższał podatki w Polsce. Pamietajmy, że charakter Unii Europejskiej nie oznacza, że Wspólnota pozostaje wolna od rywalizacji między państwami. Często jeden kraj stara się coś wynegocjować kosztem innego. Rostowski zna tę kuchnię, ponieważ uczestniczył w tym procesie jako minister finansów. Należy postawić pytanie, czyich interesów bronił, skoro, jak widać, bardziej czuje się związany z Wielką Brytanią niż z Polską. Warto również wspomnieć o innej przedstawicielce Platformy Obywatelskiej, Róży Thun, która pełniła rolę odpowiednika ambasadora UE w Polsce, co oznacza, że w sytuacjach spornych dbała o to, by więcej korzyści odniosła Bruksela niż Warszawa. Reprezentanci kraju z ramienia Platformy Obywatelskiej po prostu nie utożsamiają się z interesem Polski. To ogromny problem. Taka postawa jest przyjmowana nawet przez ich europejskich partnerów bez szacunku i ze zdziwieniem.
Wyborcom to chyba jednak nie przeszkadza. Według sondaży idziecie z Koalicją Europejską łeb w łeb.
To efekt propagandy dużych koncernów medialnych z obcym kapitałem, które totalnie krytykują nasz rząd. Po latach afer, nieudolności, szaleństwa i hulania mafii vatowskich trudno wytłumaczyć, że PO i jej koalicjanci mają niekiedy nawet ok. 30 proc. poparcia.
Druga strona może odpowiedzieć: zgoda buduje.
Raczej propaganda działa. Jak wspomniałem, to propaganda mediów należących do obcego właściciela. Tu tkwi przyczyna problemu. Jeśli chodzi o działania totalnej opozycji, to chciałbym zauważyć, że jakoś przedstawiciele zachodniej postchadecji mówią o Wspólnocie, ale realizują narodowe interesy państw, z których pochodzą. Szanuję taką postawę. Zwracał nawet na to uwagę podczas jednej z nagranych rozmów premier Mateusz Morawiecki. Dla porównania – panowie Sikorski i Rostowski podczas takich dyskusji zdobyli się jedynie na szydzenie z Polaków dotkniętych kryzysem. Taka jest różnica mentalna między naszymi ugrupowaniami.
Brytyjscy dziennikarze przypominają, że Jan Vincent Rostowski chciał tropić gejów w PiS. Czy nie zaskakuje Pana taka aktywność, bądź co bądź, byłego wicepremiera?
To wypowiedź skrajnie niepoważna, jeśli uświadomimy sobie, że mówi były wiecepremier Polski, ale także znakomity przykład stosowania podwójnych standardów. Gdyby to któryś z polityków PiS zasugerował, że w szeregach PO jest jakiś homoseksualista i należy go tropić, to mielibyśmy histerię nie tylko na całą Polskę, ale na całą Europę. Słyszelibyśmy o homofobicznym zachowaniu, prawach człowieka itd. Wypowiedź pana Rostowskiego wpisuje się w najlepszy przykład na to, czym jest - tak często odmieniana przez europejską lewicę - homofobia. Jak widać, troska o walkę z tym zjawiskiem okazuje się wyłącznie czymś w rodzaju narzędzia politycznego. Gdy tego typu słowa padają ze strony przedstawiciela niewłaściwej partii, nikt nie podnosi alarmu. To hipokryzja i stosowanie podwójnych standardów. Jan Vincent Rostowski jest politykiem, który na pewno chluby naszemu państwu za granicą nie przyniesie.
Rozmawiał Aleksander Majewski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/444056-dziedziczak-rostowski-chluby-naszemu-panstwu-nie-przyniesie