Strajk słabnie, społeczne poparcie dla nauczycieli drastycznie zmalało, ale na Czerskiej trwa festiwal radości i zaklinania rzeczywistości! Dziennikarze i publicyści prześcigają się w pisaniu kolejnych scenariuszy, z których ma rzekomo wynikać, że strajk, to już społeczny „bunt”, a jego efektem będzie początek końca „dobrej zmiany”. Widać, że ludzie Michnika mylą rzeczywistość z ułudą!
W ten bunt uwikłani jesteśmy wszyscy. To nasze najważniejsze doświadczenie od 20 lat. (…) nauczyciele stracili cierpliwość i okazało się, że ich protest obejmuje o wiele więcej niż kwestię nauczycielskich zarobków. Stał się elementem jednoczenia. Zadziałał wstecz: ożywił wspomnienie tego, co Iwona Hartwig – liderka protestu rodziców osób z niepełnosprawnościami – wspomina jako „40 dni buty, arogancji, poniżenia, braku człowieczeństwa, obelg”; przypomniał o głodówce rezydentów.
– pisze w swoim rewolucyjnym zapale Krystyna Kurczab-Redlich.
Publicystka załamuje ręce nad rzekomymi szykanami i cierpieniem, których doznaje „nauczyciel z prowincji”.
Nauczyciel przystępujący do strajku na dalekiej prowincji nie przypuszczał, że perfidia, z jaką przedstawiciele władz dobiorą mu się do duszy, zrani połowę społeczeństwa. Nie przypuszczał też, że zajadła wściekłość pozostałej połowy zepchnie go w samotność. Nie przyszło mu także do głowy, że legalny, pokojowy protest pokaźnej warstwy polskiej inteligencji, do której należą nauczyciele, urośnie na drożdżach propagandy do dramatu narodowego.
– czytamy w egzaltowanym komentarzu publicystki z Czerskiej, która najwyraźniej dawno na prowincji nie była. Tam strajk nauczycielski dogasał jeszcze przed Świętami.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Broniarz umywa ręce. ZNP: Odpowiedzialność za los maturzystów w strajkujących w całej Polsce liceach i technikach spada na rząd
Krystyna Kurczab-Redlich nawet nie ukrywa, że w nauczycielskim strajku najważniejsza jest kwestia politycznej wojenki, w którą zaangażowała się redakcja „Gazety Wyborczej”. Tęsknota za zwycięstwem opozycji w jesiennych wyborach jest tak ogromna, że interes uczniów, nauczycieli i edukacji nie ma dla propagandystów z Czerskiej najmniejszego znaczenia. „Puentę poznamy jesienią” – konkluduje autorka.
W ten bunt uwikłani jesteśmy wszyscy. To najważniejsze doświadczenie od 20 lat. Z praktycznego punktu widzenia dobrze się chyba stanie, jeśli nauczyciele odstąpią, przesuwając strajk na początek roku szkolnego. Bo nie tylko im, ale też wspierającej ich połowie Polski trudno znieść manewry napierającej na nich armady. Natomiast wiadomo, że i inni szykują się do buntu. Wiadomo też, jak precyzyjnie zostały właśnie dokonane kolejne manipulacje przy Sądzie Najwyższym. A to tam będą liczone nasze głosy przy urnach. Czeka nas trudna jesień. Cóż, godność często polega na odwadze zrozumienia własnej sytuacji.
– czytamy w „Wyborczej”.
Więcej optymizmu ma inny autor komentarza w dzisiejszej „Wyborczej”. Kazimierz Orłoś już „wie”, że dogasający strajk, to „końcowy akord dobrej zmiany”, który ma na celu odwrócenie uwagi o „afer PiS”.
Strajk nauczycieli jest w interesie Jarosława Kaczyńskiego z wielu powodów, ale przede wszystkim dla odwrócenia uwagi opinii publicznej od sporu z austriackim biznesmenem – od zarzutu oszustwa, od projektu budowy dwóch wież w centrum Warszawy, od spółki Srebrna i „koperty dla księdza”. W przeddzień pierwszych tegorocznych wyborów to bardzo istotne. Odwraca też uwagę wyborców od trzyletnich nieudolnych rządów PiS i decyzji prezesa, za które wyłącznie on odpowiada (chociaż odpowiedzialności nie ponosi).
– pisze Kazimierz Orłoś w „GW”.
Orłoś z nadzieją patrzy w przyszłość. Jest przekonany, że strajk spowoduje korozję obecnego obozu władzy. Kolejny propagandysta związany z „Gazeta Wyborczą” nawet nie ukrywa, że nauczycielski protest, to dla politycznych sił jedynie narzędzie do walki z Prawem i Sprawiedliwością.
Jednak jeśli nawet teraz nie uda się im (nauczycielom - red.) uzyskać tego, czego słusznie się domagają, ich walka będzie miała ogromne znaczenie. Podobnie jak miały ogromne znaczenie strajki w roku 1988, zakończone bez ustępstw ze strony władz PRL. Pamiętamy jednak, że były one oznaką schyłku PRL i zapowiedzią końca tamtych rządów. Dziś także możemy mieć uzasadnioną nadzieję, że schyłkowym okresem rządów Jarosława Kaczyńskiego będzie rok 2019. Historyczny strajk nauczycieli może się stać początkiem końca „dobrej zmiany”.
– twierdzi Kazimierz Orłoś.
W kolejnych komentarzach i esejach dziennikarzy i publicystów Adama Michnika wyraźnie wyczuwa się instrumentalne podejście do nauczycielskiego strajku. To przedmiotowe, polityczne traktowanie zdesperowanych pedagogów, poraża cynizmem i przewrotnością.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/443846-wyborcza-w-amoku-strajk-nauczycieli-to-juz-bunt