Grupa Francuzów modlących się na klęczkach przed płonącą katedrą Notre Dame, a także procesja, która przeszła ulicami Paryża na drugi dzień po tragedii, niejednego wprawiła w zdumienie. Widok modlących się ludzi w centrum francuskiej stolicy, to jednak rzadkość.
Czy Francja powstanie? Czy Francuzi przebudzą się z długiego snu i przypomną sobie, co „zrobili ze swoim chrztem”? Te i inne pytania zalały Twittera zanim francuska straż pożarna zdążyła dojechać na miejsce zdarzenia. Jeszcze inni w pożarze widzieli symboliczny koniec Francji. Czy pożar katedry „Naszej Pani” przebudzi Francuzów? Moim zdaniem nie, zwłaszcza, że już teraz debatuje się nad tym, czy odbudowaną w przyszłości iglicę ma kończyć krzyż. Ale spotkałem księdza, który w pojedynkę ożywił wiarę mieszkańców małego miasteczka nad Loarą. Tam Francuzi przypomnieli sobie o swoim chrzcie.
Saumur, małe, niespełna trzydziestotysięczne miasteczko położone między Angers a Tours. Wszędzie dookoła winnice i piękne pałace, które ciągną się wzdłuż najdłuższej rzeki Francji - Loary. Jako student, dwukrotnie zatrudniałem się w tym rolniczym rejonie do prac sezonowych. To właśnie tam, w położonym opodal miasteczku Allonnes, poznałem ojca Bertranda Chevaliera. Posługiwał on lokalnej społeczności, a także Polakom, których liczna grupa mieszka i pracuje w okolicy. Jeżeli akurat nie przyjechał polski ksiądz z oddalonego o ponad 300 km Paryża, to był on jedynym duchownym, który mógł odprawić niedzielną Mszę Świętą. To nic, że po francusku. Pragnienie Boga było większe.
Kiedy przed kilkoma laty poznawałem księdza Bertranda, jako proboszcz miał on pod swoją pieczą… siedem kościołów w siedmiu okolicznych wioskach. We Francji brakuje księży. Są diecezje, gdzie powołań kapłańskich nie było od lat. Często duchowni posługują więc wiernym w kilku okolicznych wsiach. Wiernym, których i tak nie ma zbyt wielu.
Jakże wielkie musiało być więc zdziwienie nielicznych mieszkańców wioseczki La Breille-les-Pins, kiedy w kościele św. Stefana zadzwoniły dzwony, których nikt tutaj nie słyszał od lat. W kościele, w którym szalona rewolucja roku 1968 rękami mieszkańców, wyrwała ze ściany tabernakulum. Świątynia przez lata stała opuszczona. Dziś odnowiony kościół najczęściej odwiedzają pracujący i mieszkający w pobliżu Polacy. Kiedy nasi rodacy potrzebowali przystąpić do sakramentu pokuty, ojciec Chevalier stawał na głowie, aby do wioski ściągnąć polskiego księdza.
Zanim wierni odpowiedzieli na wołanie dzwonów musiało jednak upłynąć trochę czasu. Ojciec Bertrand się nie poddawał. Codziennie otwarte drzwi świątyni zapraszały na Mszę Świętą, którą francuski ksiądz odprawiał przez długi czas sam. Po kilku miesiącach do drzwi zakrystii nieśmiało zapukało kilka kobiet, które zaproponowały pomoc przy sprzątaniu kościoła św. Teresy w Allonnes. Za nimi przyszły kolejne osoby. I tak powoli ksiądz zaczął budować na nowo wspólnotę wiernych. Kiedy byłem tam ostatni raz, do świątyni na niedzielną Mszę Świętą ciągnęły tłumy. Udało się nawet stworzyć chór! Ojciec Chevalier ma swoje sposoby, aby przyciągnąć wiernych do kościoła.
W 2017 roku wyruszył wraz… z osiołkiem na tygodniowy obchód po swojej parafii. Zwierzę na grzbiecie niosło figurkę Matki Boskiej z Dzieciątkiem. Bertrand ruszył w drogę, aby porozmawiać z parafianami, bo jak tłumaczy „ksiądz musi być wśród ludu”. Posługa ojca Bertrand jest tak niezwykła, że zauważyły ją nawet lokalne media.
Chodziło o to, aby zobaczyć, czego potrzebują ludzie. Niektórzy po prostu muszą porozmawiać. Widziałem wiele samotnych osób. Kapłan powinien być pośród ludzi i z nimi mieszkać
—podsumował swoją pielgrzymkę ojciec Chevalier w rozmowie z „Courrier de l’Ouest”.
Moja Francja to Francja, która może poświęcić trochę czasu na słuchanie tego, czym jest
—mówi innym razem zakonnik w rozmowie z francuską rozgłośnią RTL.
A sposobności do rozmów z parafianami jest wiele, bo duchowny niemal codziennie razem z nimi obiaduje.
Rozmawiamy o dzieciach, wnukach, rozmawiamy o życiu, rozmawiamy o radościach, trudnościach, pracy, rozmawiamy o wszystkim
—mówi.
Dla mnie naprawdę wielką radością jest być w sercu ludzkości, aby lepiej służyć ludziom
—podkreśla.
27 stycznia br. biskup Angers odprawił Mszę Świętą podczas, której w parafii św. Teresy w Allonnes powitano siostry ze wspólnoty św. Józefa z Krakowa. Cztery siostry będą pomagać całej wspólnocie parafialnej, ale również licznym polskim pracownikom sezonowym. W niespełna sześć miesięcy zebrano ponad 105 tys. euro, aby kupić i wyremontować dom, w którym będą mieszkać polskie siostry zakonne. Wszystko z darowizn parafian. Jeszcze kilka lat temu ojciec Bertrand nie mógł być pewien, czy ktokolwiek przyjdzie na Mszę Świętą.
Jaki jest morał z tych krótkich wspomnień sprzed lat? W Wielki Czwartek dziękowaliśmy kapłanom za ich posługę. Kapłanom, którzy szczególnie potrzebują naszej modlitwy. W okresie Wielkiej Nocy pamiętajmy o nich w naszych modlitwach. Pomódlmy się o powołania kapłańskiego w kraju nad Loarą, bo jeżeli Francja ma powstać, to będzie potrzebować takich proboszczów jak ojciec Bertrand. Ale to przecież z tego kraju pochodził święty proboszcz z Ars…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/443496-jezeli-francja-ma-powstac-to-potrzebuje-proboszcza-z-ars