Gdyby na czele związków zawodowych były osoby, które są nastawione bardziej kompromisowo, to nauczyciele zyskaliby więcej. Natomiast przy takich postawach szefów związków zawodowych i ich uwarunkowaniach politycznych, łatwiej jest rządowi przyjąć taktykę asertywną i odpierać roszczenia płacowe
— powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Norbert Maliszewski, politolog, specjalista ds. marketingu politycznego.
wPolityce.pl: Końca strajku nauczycieli na razie nie widać. Strona związkowa i rząd trwają na swoich stanowiskach. Kto pana zdaniem odpowiada za tę sytuację? Widzi pan jakąś szansę na osiągnięcie porozumienia?
Prof. Norbert Maliszewski: Problem z nauczycielami i związkami zawodowymi nauczycieli jest taki, że oni starają się „wystrajkować” podwyżki rzędu 30 procent, co jest ogromnym obciążeniem dla budżetu, zważywszy na dużą liczbę nauczycieli, zamiast znaleźć jakieś rozwiązanie systemowe, czyli na przykład powiązanie płac ze średnim wynagrodzeniem w gospodarce. Powód niezadowolenia nauczycieli jest taki, że od 2012 roku wynagrodzenia nauczycieli nie rosły, a rosła średnia płaca w gospodarce. Inni zyskali, a nauczyciele pozostali w tym samym miejscu. To jest kwestia tego tematu płacowego, ale też są pewnie inne problemy. Polityka to jest sztuka osiągania kompromisów i wydaje się, że jedyną możliwością wyjścia z patowej sytuacji jest znalezienie kompromisu. Jeżeli ktoś oczekiwał, że rząd będzie gotowy na wzrost płac nauczycieli o 30 proc. w tym roku, to był w błędzie. Jednak na pewno rząd jest otwarty na wzrost płac w długoterminowym okresie. Kolejna kwestia to Karta nauczyciela. Związki zawodowe zapewne będą chciały jej bronić do upadłego, ale jeżeli porównujemy się do innych krajów OECD, to jednak nauczyciel w Polsce za mało pracuje przy tablicy. Wydaje się, że mądry kompromis zawierałby rozłożenie w czasie tych podwyżek i zmiany w Karcie nauczyciela, na co oczywiście związki zawodowe się nie zgodzą.
Jednak szef ZNP Sławomir Broniarz przyjął propozycję rządu i weźmie udział w rozmowach dot. zmian w oświacie w ramach okrągłego stołu.
Właśnie. Jeżeli zakładamy, że nic się nie da i obie strony nie zmienią swoich postaw, to w ten sposób nie da się rozwiązać żadnego problemu. Wydaje się, że ten okrągły stół jest szansą na osiągnięcie porozumienia.
Sam strajk może wpłynąć na zmianę wizerunku nauczyciela w polskim społeczeństwie. Pana zdaniem ulegnie on poprawie czy pogorszeniu?
Prawdopodobnie wpłynie na pogorszenie wizerunku nauczyciela. Niestety tutaj duży wpływ będzie miało zjawisko polaryzacji politycznej w Polsce – ci, którzy są sympatykami opozycji, będą dobrze postrzegać działania nauczycieli, a sympatycy PiS-u będą patrzeć na nie źle. To nie jest dobre zjawisko, ponieważ opinie o nauczycielach zaczynają powstawać nie na bazie oceny merytorycznej. Nauczyciele mają poczucie poparcia ze strony opozycji. Moim zdaniem oczekiwanie 30 proc. podwyżki w tak krótkim czasie w jakimkolwiek zawodzie jest nieracjonalne.
Wielu strajkującym nauczycielom zapewne chodzi po prostu o poprawienie swojej sytuacji ekonomicznej. Jednak twarzą protestu nauczycieli stał się lider ZNP Sławomir Broniarz, którego łatwo można posądzić o działanie polityczne. Czy nie sądzi pan, że szkodzi on sprawie strajkujących nauczycieli?
Z pewnością te wcześniejsze zaangażowanie polityczne szkodzi. Zamiast chodzić na marsze KOD-u, pan Broniarz powinien się zajmować kwestią rozchodzenia się średniej płacy w gospodarce i pensji nauczycieli. Gdyby wcześniej związki zawodowe reagowały, to nie mielibyśmy do czynienia z takim kryzysem. Co więcej, dla strony rządowej łatwo jest teraz być asertywnym, bo może ona łatwo pokazywać różnego rodzaju uwarunkowania polityczne. Postawy wyborców się nie zmieniają, ponieważ widzą, że co najmniej działania liderów związkowych są jakoś uwarunkowane politycznie. Masowość strajku jednak wskazuje, że nauczyciele uważają swoją obecną sytuację ekonomiczną za problem. Jeżeli jest tak masowy strajk, to znaczy, że problem płac i innego rodzaju hamulców w edukacji występuje. Natomiast kwestia jest taka, żeby znaleźć mądry kompromis. Rząd jest w miarę dobrej sytuacji. Wydaje się, że w pierwszych tygodniach strajku to strona rządowa poradziła sobie lepiej.
Liderzy FZZ i ZNP najwyraźniej także uważają, że są w dobrej sytuacji. Nie zmienili swojego postulatu – wciąż domagają się 30 proc. podwyżki dla nauczycieli w tym roku.
Gdyby na czele związków zawodowych były osoby, które są nastawione bardziej kompromisowo, to nauczyciele zyskaliby więcej. Natomiast przy takich postawach szefów związków zawodowych i ich uwarunkowaniach politycznych, łatwiej jest rządowi przyjąć taktykę asertywną i odpierać roszczenia płacowe. Nie ma też negatywnego czynnika w postaci straty poparcia społecznego dla rządu. ZNP i FZZ teraz liderów nie zmienią. Jednak oni sami powinni sobie uświadomić, że szkodzą sprawie.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/443284-prof-maliszewski-liderzy-znp-i-fzz-szkodza-strajkujacym