Uczniami w tym strajku nikt ze strajkujących się nie przejmuje, chyba że w roli mięsa armatniego albo zakładnika potrzebnego do szantażu.
Przy okazji strajku nauczycieli dowiedzieliśmy się kilka okropnych rzeczy. Przede wszystkim tego, że wielu nauczycieli reprezentuje kompetencje kulturowe mniej więcej na poziomie studentów Uniwersytetu Warszawskiego, którzy pytani przez Annę Machińską, reporterkę programu „W tyle wizji”, mieli problem z wiedzą na poziomie trzecioklasisty, góra piątoklasisty. O tym świadczą wypowiedzi nauczycieli dla mediów, pisane przez nich teksty przyśpiewek, zachowania w publicznej przestrzeni oraz cała oprawa estetyczna strajku. Można powiedzieć, że chyba nigdy w III RP żadna inna grupa społeczna nie dokonała tak spektakularnej i przygnębiającej zarazem autokompromitacji. Przygnębiającej, bo rzecz dotyczy osób formalnie wykształconych i reprezentujących zawód w różnych czasach uważany za ważny, prestiżowy, cieszący się zaufaniem.
Okropne jest to, że poza ekscesami natury antyintelektualnej, antyestetycznej, a nierzadko amoralnej ludzie formalnie należący do społecznej elity nie wyartykułowali niczego na temat edukacji. Wyartykułowali tyle, że są nauczycielami, a w związku z tym powinni mieć odpowiedni status w hierarchii prestiżu oraz w kwestiach uposażeń. Kilkaset tysięcy osób z wyższym wykształceniem nie potrafiło niczego więcej przekazać społeczeństwu. Pardon: przekazali upodobanie do estetycznego obciachu, grafomanii i poczucia humoru na poziomie „Kac Wawa”. Intelektualnie ta grupa zawodowa podczas strajku nie istnieje, zaś funkcjonuje właściwie na poziomie biologii czy fizjologii. I to jest naprawdę przerażające oraz skrajnie przygnębiające. Byłoby zatem szaleństwem oczekiwać od strajkujących refleksji nad własnym zawodem czy edukacją, a tym bardziej nad wadami części z nich. A przecież nikt nie wie lepiej od samych nauczycielki, ilu spośród nich nigdy nie powinno się znaleźć w szkole.
Okropna jest rola ciotek rewolucji w strajku nauczycieli. A czołową ciotką rewolucji jest tym razem „Gazeta Wyborcza”, a obok niej to samo co zwykle grono celebrytów, najczęściej aktorów i piosenkarzy (Maja Ostaszewska, Kayah, Anja Rubik, Magdalena Cielecka, Agata Młynarska, Natasza Urbańska, Magda Mołek, Krzysztof Skiba, Michał Żebrowski). Celebryckie ciotki rewolucji łudzą nauczycieli powszechnym poparciem, solidaryzując się z nimi miedzy kolejnym pozowaniem na ściance, ustawką dla plotkarskich mediów czy opowiadaniem o n-tej największej i tym razem najprawdziwszej miłości. A ciotka „Gazeta Wyborcza” po prostu robi nauczycielom wodę z mózgu, nakręcając najbardziej ekstremalne zachowania poprzez pokazywanie strajku niczym wojny polsko-bolszewickiej albo ostatecznego starcia dobra i zła. To okropne tym bardziej, że przecież nie chodzi tu o nauczycieli, tylko o wykorzystanie kolejnej grupy społecznej do opętańczej wojny z rządem Prawa i Sprawiedliwości oraz z tą partią i jej liderem.
O ciotkach rewolucji znakomicie i na podstawie wielu osobistych doświadczeń napisał w autobiograficznej książce „Nowy Świat i okolice” (z 1986 r.) Tadeusz Konwicki. Opisał je jako „panie w średnim wieku, ale jeszcze nie stare, choć zdarzały się śród nich i staruchy pamiętające jeszcze Lenina, na ogół niezbyt urodziwe, choć bywały i niebrzydkie, a nawet z pewnymi skromnymi pretensjami męsko-damskimi”. Ciotki rewolucji „były zazwyczaj czarniawe, (…) krótko ostrzyżone, energiczne, zdecydowane w odruchach, rozkochane w marksizmie-leninizmie i fanatycznie oddane władzy ludowej. (…) Siedziały one w gabinetach Komitetu Centralnego, w zakątkach Ministerstwa Bezpieczeństwa, w salkach kolaudacyjnych kinematografii, a także w skromnych pokoikach wydawniczych czy redakcyjnych. (…) Wiem, że wielu ludzi uciekało przed nimi jak przed zarazą”. Współczesne ciotki rewolucji mają podobne pretensje jak te z późnych lat 40. i z lat 50., opisane przez Tadeusza Konwickiego, przyjmują równie groźne miny i są równie fanatyczne oraz oddane sprawie. Tym razem jednak ten fanatyzm należy zapisać na konto genderowego i feministycznego zdziecinnienia, które dotknęło także kręgi ciotkarskie. O ile w latach 40, 50. i 60. ciotki pilnowały jakieś rewolucji, o tyle teraz właściwie pilnują status quo, czyli chcą, żeby było tak jak było. Są więc konserwatywnymi ciotkami rewolucji, co samo w sobie mogłoby się wydawać sprzeczne, ale w wypadku osób posługujących się głównie dialektyką takie nie jest. Współczesne ciotki rewolucji bronią status quo w formule George’a Orwella i Giuseppe Tomasi di Lampedusy, czyli „wiele się musi zmienić, żeby nic się nie zmieniło”. Wszystko odbywa się w wersji zdziecinniałej, bo – jak często przypominam za Benjaminem Barberem - żyjemy w czasach „etosu infantylizmu”. Infantylny jest więc także strajk nauczycielski i klimat wokół niego tworzony przez ciotki rewolucji. Co gorsze, także duża część strajkujących nauczycieli z ochotą wcieliła się w role ciotek rewolucji.
Okropne jest manipulowanie częścią uczniów, także przez ciotki rewolucji, którzy popieraniem nauczycieli uczą się konformizmu i oportunizmu, a to nie jest dobra szkoła, gdy się ma kilkanaście lat. Tym bardziej to okropne, że uczniami w tym strajku nikt ze strajkujących się nie przejmuje, chyba że w roli mięsa armatniego albo zakładnika potrzebnego do szantażu. Takie traktowanie uczniów jest chyba najokropniejszą stroną nauczycielskiego strajku. A najbardziej cynicznie i bezwzględnie uczniów jako mięso armatnie traktują organizujące strajki związki zawodowe. Dlatego o roli Sławomira Broniarza i jego ZNP oraz Sławomira Wittkowicza z Wolnego Związku Zawodowego Solidarność – Oświata nawet szkoda gadać. Im chodzi o obronę stanowisk w kierowanych przez siebie związkach, a nie o edukację, uczniów czy nauczycieli. Równie demagogicznie mogliby oni bronić hodowców kanarków, gdyby z związkach kanarkarzy były odpowiednio ciepłe fuchy. Nie wiem, co jest gorsze: wszelkie problemy uczniów i rodziców, czy wszystkie te okropne rzeczy, których się dowiedzieliśmy przy okazji nauczycielskiego strajku. Chyba jednak to drugie, bo to najbardziej odbiera nadzieję.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/443276-okropne-rzeczy-ktorych-dowiedzielismy-sie-o-nauczycielach