Wielka mobilizacja samorządowców związanych z Platforma Obywatelską. Z naszych informacji wynika, że ruszyli oni do szkół, gdzie przekonują zmęczonych nauczycieli, by ci nadal prowadzili akcję strajkową. Uaktywnili się także prezydenci dużych miast, którzy obiecują nauczycielom gruszki na wierzbie, czyli premie i nagrody, które mają wynagrodzić belfrom straty w portfelach wynikające z faktu, że za czas spędzony na strajku, nauczyciele nie otrzymują pieniędzy. Z informacji płynących do nas z mniejszych miejscowości wynika, że strajk gaśnie, ale rośnie frustracja rodziców, szczególnie maturzystów.
CZYTAJ TAKŻE:Minister Zalewska: Mamy nadzieję, że przekonamy związki, żeby zawiesić protest i usiąść do okrągłego stołu
Każdego dnia odwiedzam jakąś szkołę i rozmawiam z nauczycielkami i nauczycielami. Jeśli nie wiecie dlaczego strajkują, idźcie do szkoły i zapytajcie. Dowiecie się co ich najbardziej boli. I nie, zarobki to nie wszystko.
– pisze w jednym ze swoich egzaltowanych wpisów na twitterze Dorota Łoboda, radna PO z Warszawy, która na warszawskim Żoliborzu „pilnuje”, by słabnący strajk trwał nadal.
Radna wrzuca też do sieci zdjęcia z akcji strajkowej. Na jednym z nich widzimy matkę ucznia, która nie może wejść na teren szkoły.
Z informacji, do których dotarł portal wPolityce.pl wynika, ze to właśnie rodzice stają się dziś największym problemem Sławomira Broniarza, szefa Związku Nauczycielstwa Polskiego. Ci wywierają na strajkujących nauczycieli coraz większy nacisk.
W mniejszych miejscowości są szkoły, w których z 11 - 12 nauczycieli, którzy rozpoczęli strajk, zostało ich zaledwie 2 lub trzech. W statystykach taka szkoła nadal „strajkuje”, ale wydźwięk i dokuczliwość protestu dla uczniów i rodziców jest znikome. Ze strajku masowo wycofują się tez przedszkola. Rodzice maturzystów są też coraz bardziej zirytowani. W małych miejscowościach widzą się ze strajkującymi nauczycielami niemal codziennie, znają się. Muszą więc wysłuchiwać narzekań i często „odpuszczają”.
– mówi nam urzędniczka jednego z wydziałów edukacji, w gminie na południu Polski.
Rodzice maturzystów są najbardziej dziś sfrustrowaną grupą. To oni ugaszą strajk. Nie przyjmują do wiadomości, że do matur nie dojdzie. Nie kryją też swojego zdenerwowania w rozmowach z nauczycielami, interweniują też w „organach prowadzących”, czyli u nas, w urzędach gmin i miast.
– dodaje urzędniczka.
W ostatnich dniach na nowo uaktywnili się więc prezydenci największych miast. Za wszelką cenę chcą podtrzymać słabnący strajk. Nagle okazało się, że „znaleźli” oni pieniądze dla strajkujących nauczycieli, którzy zdaniem Regionalnych Izb Obrachunkowych nie mogą otrzymywać wynagrodzenia w czasie strajku.
Zapewniam nauczycieli, że nie stracą finansowo na tym, że walczą o godne pensje dla swojego zawodu.
– powiedziała Hanna Zdanowska, prezydent Łodzi.
W imieniu, myślę, większości łodzian, apeluję do rządu o powrót do rozmów z nauczycielami. Rząd ma narzędzia niezbędne do zakończenia strajku i ponosi odpowiedzialność za brak postępu w rozwiązaniu tej sytuacji. Nauczyciele w Łodzi nie zostaną pokrzywdzeni finansowo przez miasto.**
– napisała na twitterze.
CZYTAJ TAKŻE:TYLKO U NAS. Małopolska Kurator Oświaty: Matury muszą się odbyć! Ten obowiązek nakłada na szkoły Konstytucja RP
Finansowa kombinację z wypłatami dla nauczycieli za czas strajku rozpoczął też Rafał Trzaskowski i warszawski ratusz. Wcześniej włodarz Warszawy dopingował do strajku. Potem okazało się, że pieniędzy dla nauczycieli nie znajdzie. Teraz administracja Trzaskowskiego zmienia taktykę i zapowiada, że pieniądze mogą trafić do nauczycieli w postaci dodatków i premii. To jednak problem, bo takie wydatkowanie pieniędzy także podlega kontroli.
Co na to wszystko Sławomir Broniarz? Zaczyna mu brakować pola manewru. Wie, że każdy dzień akcji strajkowej oznacza większe zniecierpliwienie rodziców i uczniów. Wie, że musi wrócić do rozmów, które odbędą się jutro.
WB
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/443013-ujawniamy-samorzadowcy-schetyny-reanimuja-strajk-broniarza