Rozmaite stereotypy trzymają się mocno. Na przykład taki, który mówi, że najliczniejszy i najsilniejszy gospodarczo kraj UE zasługuje na przewodzenie Europie nie tylko ze względu na swój ciężar gatunkowy, tj. ilościowy, ale także dlatego, że skutecznie uporał się z cieniami hitlerowskiej przeszłości i zbudował już u siebie demokrację wzorcową. To jest taką, jakiej można nauczać inne kraje, które na drodze postępu tak daleko jak Republika Federalna jeszcze nie zaszły (ale chciałyby).
Nic dziwnego zatem, że nasi postępowcy są często bardzo pro-niemieccy. I że skwapliwie korzystają z nauczania oferowanego nam np. przez liczne i dobrze zorganizowane niemieckie fundacje, które zresztą działają nie tylko w Polsce.
Gdy jednak z faktami się bliżej zakolegujemy, okazuje się, że ta wzorcowa demokracja nie tylko ma kłopoty z zarzadzaniem bodaj czy nie nadmierną już wielokulturowością, ale przede wszystkim nie radzi sobie z usunięciem śladów muru berlińskiego, strzegącego społecznych podziałów.
Deutsche Welle informuje
„Wschodni Niemcy zajmują tylko 1,7 proc. najlepiej opłacanych stanowisk w Niemczech, co udowodniła analiza naukowa uniwersytetu w Jenie z roku 2017. Ten odsetek jest o wiele mniejszy niż udział wschodnich Niemców w populacji RFN wynoszący 17 proc. Na 80 państwowych uniwersytetach w Niemczech kierownicze stanowiska zajmują wyłącznie zachodni Niemcy. Jest cały szereg przykładów, które ukazują, że cała władza decyzyjna w gospodarce, wymiarze sprawiedliwości, armii, administracji, badaniach naukowych i oświacie prawie 30 lat po zjednoczeniu Niemiec leży w przeważającej części w rękach zachodnich Niemców.”
Odpowiednie gesty
„Lars Vogel jest naukowcem z uniwersytetu lipskiego, badającym elity. (…) Kto należy do elity, ten jako następcę rekrutuje osoby podobne do niego pod względem pochodzenia, wykształcenia czy przebiegu kariery. Studia na odpowiednim uniwersytecie, idealnie pasujący kierunek studiów, klub golfowy – te drogi dotarcia na szczyty są w Niemczech mało przejrzyste – twierdzi lipski naukowiec. Wschodnim Niemcom brakuje często takiej wiedzy i dojścia do odpowiednich kręgów. Chodzi przy tym nawet o odpowiednią mimikę, gesty i postawę ciała, czyli o dość subtelne sygnały, właściwe wyższym sferom. Zachodni Niemcy zazwyczaj lepiej orientują się w tych kodach.”
W Londynie tak, w Berlinie nie
Urszula Ptak, autorka interesujących esejów publikowanych przez Krytykę Polityczną zauważa:
„W Berlinie, w Monachium, Hamburgu około jednej czwartej wszystkich mieszkańców legitymuje się innym niż niemiecki paszport. To, co jednak na przykład w takim Londynie jest oczywistością, nie musi nią być w Berlinie. Pamiętam, jak parę lat temu pytałam niemieckie koleżanki zakochane w multi-kulti, jak to jest, że w Londynie w każdym banku, na poczcie, w drogówce, w sklepach pracują ludzie wszystkich możliwych odcieni skóry, a w Berlinie nie. Nigdy nie widziałam czarnej urzędniczki na poczcie, w banku, w jakimkolwiek urzędzie, a jedyny czarny policjant w Berlinie został zdjęty z pracy na ulicy, bo ludzie wciąż go obrażali. Moi rozmówcy byli zawsze zdziwieni tym pytaniem, najczęstsza odpowiedź brzmiała: <przecież wszystkie sklepy z warzywami są tureckie>”.
Kapitałowi mur nie straszny?
Wzorcowa niemiecka demokracja, wzorcowe zwalczanie rasizmu, wzorcowa integracja socjalna. To wszystko pozostaje bezradne wobec muru strzegącego te prawdziwe elity.
Jasno widać, że zjawisko, które socjologowie określają mianem krążenia elit, demokratyczne Niemcy mają solidnie przyblokowane. I to zarówno w wewnętrznym wymiarze klasowym, jak i między-etnicznym.
Najwyraźniej nie pomaga tu nawet niemieckie państwo prawa równego dla wszystkich…
Ale w krążeniu i pomnażaniu kapitału mało kto może się z nimi równać. Jest tu co nieco do przemyślenia. I wnioski będą chyba mało stereotypowe.
Katarzyna i Andrzej Zybertowiczowie
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/442761-niemcy-jak-zamurowani-stereotypy-trzymaja-sie-mocno