Kiedy ktoś dostaje w twarz i wstaje, bierze się do walki, to znaczy, że ma charakter.
Nie sztuka nigdy nie dostać, nie sztuka też przyłożyć komuś znienacka, jednak stawanie do regularnej walki, nawet jeśli będzie ona bolesna i jej wynik niewiadomy, to rzecz męska, konieczna. Ci, którzy się przypatrują, właśnie po takiej postawie będą człowieka oceniać, traktować, liczyć się z nim.
Podobnie jest z państwami i ich rządami. Najłatwiej oczywiście unikać starć, lawirować, uginać się i dyplomatyzować. Zdarza się jednak, że bierze się w pysk, i to publicznie. Można oczywiście rzecz zbagatelizować, udawać, że zachowało się zimną krew i „moralną wyższość”, jakoś ustać po siarczystym policzku. Kiedy jednak znów się dostaje i znów, to zaczyna się być traktowanym jak ten, który stworzony jest do brania w pysk, sierota obrzygana.
Azari obraziła nas w Auschwitz, potem dostaliśmy na odlew operetką związaną z nowelizacją ustawy o IPN, następnie cała seria kopniaków od tzw. diaspory. Występy Grossa, Engelking, Grabowskiego, Śpiewaka i wreszcie nieszczęsna, niepotrzebna konferencja o „bezpieczeństwie na Bliskim Wschodzie”, a wraz z nią występy Netanjahu i jego totumfackiego Katza.
Reakcja polskich władz: udajemy, że pada deszcz, coś tam w domu pobrzękamy szabelką, ale żeby na zewnątrz… o, to już nie. Nawet nie zdobyliśmy się na wydanie zakazu wjazdu do Polski dla Katza, aby nie psuć stosunków dyplomatycznych z Izraelem. To znaczy, że te stosunki są całkiem dobre?! Coś jak relacje misia i zająca ze znanego wierszyka nieodżałowanego Andrzeja Waligórskiego.
W Polsce lawinowo przybywa interesów izraelskiego kapitału: sieci aptek, kompleksów kinowych, deweloperów, fabryk leków, tymczasem w Izraelu polskich interesów jak na lekarstwo.
Mój znajomy mawiał, że jak się szafy nie trzaśnie, to się drzwi nie zamkną. Czy dzisiejsze polskie władze zdają sobie sprawę z tego, ile tracą przez brak reakcji na prezentowane wobec Polski chamstwo i nieuzasadnioną butę? Piszę to z troską, bo wiem, jak kończą pozbawione charakteru lebiegi. Rządowi i prezydentowi powierzyliśmy także dbałość o naszą osobistą dumę i interesy. Z tego obowiązku trzeba się wywiązać, a jeśli nie ma się charakteru, to się po prostu na ring nie wychodzi.
Powiem wulgarnie: jeżeli nie pokażecie, że macie jaja, to jesteście nam po prostu niepotrzebni i wasze prężenie muskułów w kraju przyniesie jedynie śmiech oraz drwiny. Chcecie tego?!
Felieton Witolda Gadowskiego ukazał się w numerze 14/2019 tygodnika „Sieci”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/442581-gadowski-w-sieci-ballada-o-posiadaniu-jaj