Dwa amerykańskie koncerny: Lockheed Martin oraz Raytheon pracują nad nowym systemem uzbrojenia, który może stać się odpowiedzią na rozmieszczone w Obwodzie Kaliningradzkim pociski rakietowe kompleksu Iskander.
Według magazynu internetowego Defence Blog nowy system zostanie oparty na pocisku ziemia-ziemia, który będzie mógł być wystrzeliwany z platform wielokrotnego użytku takich jak MLRS i HIMARS. Pocisk w swojej podstawowej wersji zdoła precyzyjnie uderzyć w cele położone w odległości do 500 km (a więc porównywalnie do rozmieszczonych w Obwodzie Kaliningradzkim pocisków systemu Iskander). Na jego podstawie będą opracowane kolejne wersje o zwiększonej mocy rażenia, zasięgu i zdolności do niszczenia ruchomych celów. Dalsze plany zakładają również rozwój broni hipersonicznej oraz artylerii dalekiego zasięgu. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem nowy system będzie gotowy w 2023 roku.
Nikt nie ukrywa, że opracowywany pocisk jest przygotowywany m.in. z myślą o obronie wschodniej flanki NATO. Niewykluczone więc, że tego rodzaju broń zostanie w przyszłości rozmieszczona na terytorium Polski. Warto tu przypomnieć, że niedawno zakupiliśmy w ramach programu modernizacji artylerii rakietowej Homar 18 wyrzutni HIMARS w konfiguracji maksymalnie zbliżonej do tej, jaka znajduje się na uzbrojeniu armii USA. Pierwsze wyrzutnie mają trafić do Polski w 2023 roku, co nie tylko podniesie zdolności obronne naszej armii, ale da jej również – jeśli zajdzie taka potrzeba – niezbędne kompetencje techniczne do ewentualnej obsługi nowych pocisków.
Konieczność przeciwdziałania rosyjskiemu zagrożeniu jest skutkiem naruszania przez Rosję traktatu INF. Jego sygnatariusze (wówczas obok Stanów Zjednoczonych był to jeszcze Związek Sowiecki) zobowiązali się w 1987 roku do zakazu produkcji i magazynowania odpalanych z lądu pocisków rakietowych średniego i pośredniego zasięgu, a więc takich, których zasięg rażenia wynosi od 500 do 5500 kilometrów. Wystrzeliwane z lądu pociski uchodzą – zdaniem ekspertów – za szczególnie groźne, przede wszystkim dlatego, że znacznie trudniej jest wykryć moment ich startu, a – co za tym idzie – w razie ataku tymi rakietami czas reakcji obrońców jest krótszy niż w przypadku dozwolonych pocisków wystrzeliwanych z morza i powietrza. Dotyczy to zwłaszcza rakiet balistycznych i pocisków hipersonicznych, które dzięki dużej prędkości są w stanie bardzo szybko dotrzeć do celu.
W ciągu ostatnich kilkunastu lat Rosja stopniowo rozwijała broń zakazaną traktatem INF, co ostatecznie doprowadziło na początku lutego do wyjścia Stanów Zjednoczonych z traktatu. Testy i produkcja rosyjskich pocisków średniego zasięgu stanowią bowiem poważne zagrożenie dla równowagi sił i bezpieczeństwa w Europie. Pociski 9M723 kompleksu Iskander-M zostały w 2018 roku rozmieszczone m.in. w Czerniachowsku na terenie obwodu kaliningradzkiego. Mogą one stamtąd razić cele w niemal całej Polsce i to nawet przy założeniu, że ich zasięg – według oficjalnych zapewnień Rosji – nie przekracza dozwolonych traktatem 500 km. Jednak zdaniem ekspertów zasięg tych pocisków jest większy i wynosi co najmniej 700 km. Pociski te – jak informują rosyjskie źródła – mogą pędzić do celu z siedmiokrotną prędkością dźwięku na wysokości dochodzącej do 50 km, a więc poza zasięgiem amerykańskich systemów antyrakietowych Patriot. Na ich podstawie Rosja zamierza rozwijać inne – bardziej zaawansowane – konstrukcje pocisków hipersonicznych.
Pilne opracowanie broni zdolnej do niszczenia rosyjskich wyrzutni w obwodzie kaliningradzkim oznacza, że Amerykanie bardzo poważnie traktują groźbę naruszenia równowagi sił w naszym regionie. Polsce nie pozostaje więc nic innego, jak wesprzeć tę inicjatywę. Chodzi bowiem głównie o nasze bezpieczeństwo.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/442540-amerykanie-szykuja-odpowiedz-na-rakiety-w-kaliningradzie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.