Dla niektórych osób termin „lewacy” może mieć znaczenie pejoratywne, ale jest powszechnie stosowany w języku polskim. Określa się nim osoby o skrajnie lewicowych poglądach. Zwróciłem się do konkretnych nauczyli o lewackich poglądach, których uważam za siłę napędową strajku
— mówi portalowi wPolityce.pl ks. Marcin Kołodziej, wikary w parafii Świętej Rodziny i katecheta w Zespole Szkół nr 9 na Sępolnie we Wrocławiu.
wPolityce.pl: Spodziewał się ksiądz, że po swoim wpisie na Facebooku zostanie „bohaterem” „Gazety Wyborczej”?
Ksiądz Marcin Kołodziej: Nie i nie chciałem tego. Ale niestety tak się stało. Jestem atakowany nie tylko za mój wpis na portalu społecznościowym, ale i za to, co mówię na kazaniach. Mój wpis na Facebooku nie był atakiem na kogokolwiek. Przecież zakończyłem go modlitwą. Szanuję nauczycieli, bo sam nim jestem.
Za jakie słowa w kazaniach jest ksiądz atakowany?
Jestem atakowany na przykład za to, że mówię, że Kościół jest po stronie rodziny, a księża wspierają rodzinę. Po takich słowach słyszę lewacką krytykę od ludzi, którzy przystępują do komunii św. Chyba przychodzą na Mszę św. tylko po to, żeby jak napisano w Ewangelii, pochwycić człowieka na słowie. Nikogo nie obrażam w kazaniach. Można to sprawdzić. Wszystkie moje kazania są dostępne w internecie. Nie bawię się w politykę. Mówię tylko o postawach ludzkich. Nie prowokuję. Wszystko, co głoszę jest zgodne z nauką Kościoła i z wiernością Chrystusowi. Mówiąc o tym, że księża są po stronie rodziny nie pomyślałbym, że kogoś mogę prowokować. Może przeszkadza to, że na moje msze św. przychodzą tłumy dzieci. Niektórzy chcieliby odseparować dzieci od Kościoła i religii.
„W postulatach strajkowych nie idzie o dobro systemu edukacji, ale o politykę. Skąd ten wniosek?
Organizatorem strajku jest ZNP i FZZ. A obserwując z kim związki zawodowe się bratają, widać, że to jest sprawa polityczna. Jeżeli otrzymałem podwyżkę i strajkuję, jest to bez sensu. Ale nie odbieram nauczycielom prawa do strajkowania. Mój post nie miał na celu atakowania nikogo. Był napisany w obronie tego, co my katecheci przeżywamy.
W strajku nie chodzi o dobro edukacji. Jeżeli nauczyciele chcą poprawy systemy edukacji powinni walczyć o to, żeby rodzice pozwolili pedagogom spokojnie prowadzić lekcje. Ciągle ingerują w to, co dzieciom się zadaje, albo czego się nie zadaje. Starają się ingerować w prowadzenie lekcji. Bardzo ważne jest, aby rodzice szanowali pracę nauczycieli. Systemu edukacji zostałby poprawiony również przez ograniczenie biurokracji w pracy nauczyciela. Do tego należałoby dołączyć odpowiednie zarobki. Ale jest obietnica, że zarobki będą rosły.
Niektórzy mogli odczytać ten post jako atak na szkołę, w której ksiądz uczy religii.
To błędne myślenie. To trzecia szkoła, w której pracuję w mojej karierze katechetycznej i świetnie się w niej czuję. Mam szerszy ogląd sytuacji niż szkoła, w której uczę. Mam koleżanki i koledzy, którzy pracują w innych szkołach Wrocławia i innych miastach. Katecheci słyszą od nauczycieli, że nie strajkują, bo im biskupi zabraniają. Przecież to bzdura. Kościół nie zabrania strajkowania. Papieże podejmowali ten wątek w encyklikach. Ale sądzę, że atak na katechetów nie jest przypadkowy. Dzięki nim odbywają się egzaminy. Katecheci słyszą też, że są tubą władzy. Nie jesteśmy niczyją tubą, ani nie wspieramy żadnej władzy. Zadaniem Kościoła jest bycie z ludźmi.
Pisząc o zdejmowaniu krzyży ze ścian miał ksiądz na myśli konkretne zdarzenia?
Tak. Uczyłem w szkołach w których z takimi rzeczami się spotykałem. Byłem katechetą w Zespole Szkół nr 14 we Wrocławiu. To ta szkoła, w której zorganizowano debatę na temat krzyży. W tej szkole oskarżono prof. Legutkę za to, że wypowiedział się na temat jej uczniów. Wiele rzeczy udało mi się tam zrobić, miałem własną salę do nauki religii. Ale ciągle czułem na plecach oddech nauczycieli, którym to było nie na rękę. Nauczyciel etyki, który był w tej szkole źródłem niechęci do Kościoła i ataków na katechetów napisał list otwarty do nauczycieli. Stwierdził w nim, że rezygnuje z pracy, bo szkoła staje się wyznaniowa i religijna. Twierdził tak dlatego, że uczyłem i zabierałem dzieci na pielgrzymki. Może przeszkadzało mu, że za bardzo angażowałem się w pracę katechetyczną?
Co jakiś czas słyszę od znajomych nauczycieli, że w szkołach znikają krzyże. Pojawiają się informacje, że ściągnięto w klasie symbol naszej wiary, bo rodzicom się nie podobał. Na początku roku szkolnego władze szkoły poprosiły mnie, żebym wygłosił przemówienie. Pojawił się mężczyzna, który naciskał, abym tego nie robił. Takie sytuacje nie są powszechne, bo większość Polaków jest katolikami i chcą się uczyć religii w szkołach, ale takie zdarzenia mają miejsce. Kiedy napisałem na swoim profilu na portalu społecznościowym, że do takich wydarzeń dochodzi, wylała się na mnie fala hejtu.
Nie podobało się księdza stwierdzenie o lewakach.
Dla niektórych osób termin lewacy może mieć znaczenie pejoratywne, ale jest powszechnie stosowany w języku polski. Określa się nim osoby o skrajnie lewicowych poglądach. Zwróciłem się do konkretnych nauczyli o lewackich poglądach, których uważam za siłę napędową strajku. Mam wrażenie, że inni nauczycieli stali się ich zakładnikami. Dziwię się, że niektórzy katecheci strajkują. Przecież protestują z tymi, którzy chcą ich wyrzucić z pracy i wyrugować naukę religii ze szkół. Przecież nauczyciele o lewackich poglądach ciągle stygmatyzują katechetów i religię. Czy logicznie myślący katecheta powinien wspólnie z nimi strajkować?
Not. TP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/442506-nasz-wywiad-ksiadz-atakowany-przez-gw-za-opinie-o-strajku