Z każdym dniem coraz trudniej zrozumieć decyzję ludowców o starcie w wyborach do PE pod szyldem Koalicji Europejskiej. Potencjalne korzyści płynące z podporządkowania się Schetynie rysują się mizernie, a po drodze coraz częściej można zauważyć oznaki zdenerwowania i wewnętrznego konfliktu.
Nie ukrywałem i nie ukrywam, że byłem przeciwnikiem startu z list Koalicji Europejskiej. Preferowałem samodzielny start jako Komitet Wyborczy Polskiego Stronnictwa Ludowego. Trochę rozmywamy naszą tożsamość. Mało tego – tłumaczymy się za niewłasne winy, za niewłasne poglądy dotyczące LGBT, związków partnerskich i adopcji dzieci przez pary jednopłciowe, a przecież to kompletnie nie nasza broszka!
— przyznał w rozmowie z portalem wPolityce.pl poseł PSL Eugeniusz Kłopotek.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: NASZ WYWIAD. Kłopotek: W Koalicji Europejskiej rozmywamy naszą tożsamość. Tłumaczymy się za LGBT. A przecież to nie nasza broszka!
Ale trudno… Powiedziało się „A”, to trzeba dojechać do końca
— dodał parlamentarzysta.
Do końca. Należałoby zapytać: Koalicji Europejskiej czy PSL? Bo wydaje się, że wątpliwy z punktu widzenia korzyści ludowców projekt może pociągnąć najstarszą polską partię polityczną na dno. Nawet jeśli Platforma Obywatelska odniesie dzięki nowej formule mały sukces, potencjalny triumf i tak pójdzie na konto Schetyny i spółki. Chyba że Kosiniaka-Kamysza zadowala rola przystawki.
Ludowcy wydają się jednak zaciskać zęby i iść do wspomnianego przez Kłopotka „końca”. Zresztą szczerość klubowego kolegi musiała wywołać zdenerwowanie w ich szeregach.
Dziś nie czas, żeby kontestować, tylko pracować. Gienka też zachęcam do tego, żeby wziął się do roboty. Tym bardziej, że jego żona kandyduje do Parlamentu Europejskiego z listy Koalicji Europejskiej. Po co tam żonę wysłał?
— ucina spekulacje Marek Sawicki.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: NASZ WYWIAD. Sawicki: Zachęcam Gienka Kłopotka, żeby wziął się do roboty. Tym bardziej, że jego żona kandyduje do PE z list KE
Czy tak wygląda wymiana zdań w obozie idącym do zwycięstwa, a przynajmniej poważnie liczącym się w decydującej rozgrywce? W wypowiedziach polityków PSL bardziej pobrzmiewa słynne „nie chcem, ale muszem” niż optymizm.
I trudno się dziwić. W momencie, kiedy jest zapotrzebowanie na partię kojarzącą się w jakimś stopniu z przywiązaniem do tradycji, ale niekoniecznie podzielająca retorykę głównych antagonistów na scenie politycznej, PSL wybrał ścieżkę samobójczą redukując się do roli anonimowego przybocznego. Bo któż będzie wpatrywał koniczynek w klapach tłumu idącego z jednym przesłaniem: „odsunąć PiS od władzy”?
Za ten sojusz PSL już teraz płaci wysoką cenę. A ma do stracenia jeszcze więcej. Ich sprawa. W końcu „chcącemu nie dzieje się krzywda”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/442419-gienek-bierz-sie-do-roboty-psl-juz-placi-rachunek-za-ke