Zarówno w podstawówce, gimnazjum i liceum lekcje historii zaczynały się od prehistorii i starożytności. Za każdym razem kończyło się to tak, że więcej czasu poświęcono rzymskim akweduktom, niż nowożytnej historii Polski. Twierdzenie Pitagorasa? Ostatni raz było mi ono przydatne podczas matury z matematyki. Legendarny pantofelek? Zapomniałem jeszcze wcześniej. Zapomniałem jak setki dat, terminów, definicji, wzorów, które trzeba było „zakuć”, a po egzaminie zapomnieć. To było kilka, kilkanaście lat temu. Wydaje mi się jednak, że do dzisiaj niewiele się zmieniło. Dziś nauczyciele domagają się podwyżek. Czy jednak dodatkowe tysiąc złotych sprawiłoby, że nauczyciel, który wysyłał mnie podczas lekcji do kiosku po gazety, prowadziłby je lepiej? Wątpię.
Polska szkoła potrzebuje dogłębnej reformy, wręcz „zaorania”. Potrzebują jej nauczyciele, potrzebują jej uczniowie, ale potrzebuje je również polskie społeczeństwo, jeżeli ma się rozwijać. Sławomir Broniarz wszystko sprowadza do pieniędzy, które mają rozwiązać problem, a nauczyciele układają piosenki o krowach i świniach. Nikt nie mówi o tym, co należy w polskiej szkole zmienić i jak to zrobić. Nie mówię tutaj o dyskusji nt. doraźnych zmian jak zmiany pensum. Chodzi o dogłębną reformę. I chociaż uważam, że pensje nauczycieli powinny być zdecydowanie większe, to w gruncie rzeczy nie jestem do końca przekonany, czy nauczyciele potrafiliby wskazać kierunek, w którym powinna iść polska szkoła. Wątpię, a powinni, bo możliwe, że nie będzie lepszego momentu do dyskusji na ten temat, niż obecnie. Paradoksalnie strajkujący nauczyciele sami stworzyli do tego atmosferę.
Jeżeli zaś reformować, to najlepiej podpatrywać jak to robili lepsi od nas. Daleko nie trzeba szukać, bo od lat prymusem w tej kwestii jest nasz zamorski sąsiad – Finlandia. Co ciekawe, to czym przez lata się zachwycaliśmy patrząc na fińską szkołę, czyli m.in. odejście od „testomanii”, indywidualne podejście do każdego ucznia, postawienie na praktykę, dziś odchodzi w niebyt. Finowie postanowili zmienić swój system szkolnictwa i zrezygnować ze wszystkich przedmiotów, aby skupić się na omawianiu poszczególnych wydarzeń i zjawisk. To cel na 2020 r. Tymczasem polski belfer po nocach sprawdza czy Jaś Kowalski oby nie pomylił Ludwika III z Karolem Otyłym.
Fińscy uczniowie od lat fantastycznie wypadają z nauk przyrodniczych czy matematyki. Najbardziej zaskakujące jest jednak to, że należą do grupy, która w ciągu roku poświęca na naukę najmniej czasu. Można? Można! Nie od razu jednak Kraków zbudowano. Fiński system oświaty kształtował się ponad 30 lat. Dziś wykształceni obywatele są największym dobrem narodowym w kraju, gdzie drewno jest jedynym bogactwem naturalnym. Zawód nauczyciela jest bardziej prestiżowy niż zawód lekarza, a zostają nim najlepsi z najlepszych.
Czy polskie państwo stać na podjęcie takiego wyzwania? Czy polskie społeczeństwo jest zdolne zaangażować się w jakąkolwiek większą debatę? Czy klasa polityczna jest w stanie odłożyć na bok maczugi, wyłączyć Twittera i poważnie porozmawiać reformie oświaty? Może na początek poczytajmy jak to zrobili Finowie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/442286-polska-oswiata-do-zaorania-najlepiej-na-styl-finski