Wiele osób ostrzegało mnie, żebym się nie wtrącał w sprawy praworządności w Polsce, bo to doprowadzi do polexitu, a dzisiaj poparcie dla UE jest tam wyższe niż 3,5-roku temu – oznajmił w czwartek w Komitecie Regionów w Brukseli wiceprzewodniczący KE Frans Timmermans.
Na spotkaniu z unijnymi samorządowcami wiceszef KE mówił o problemach i wątpliwościach, związanych z poszanowaniem praw podstawowych i wartości Unii Europejskiej. Choć w swoim wystąpieniu odnosił się do różnych krajów UE, najwięcej czasu poświęcił Polsce. Timmermans przypomniał, że w ciągu ostatnich kilku lat prowadził „bardzo szerokie debaty” z polskim rządem.
Wiele osób w instytucjach europejskich i poza nimi mówiło mi: nie rób tego, nie wtrącaj się, ponieważ to wszystko doprowadzi tylko do nienawiści Polaków do instytucji europejskich i doprowadzi do polexitu. Rzeczywistość jest następująca - dzisiaj poparcie dla Unii Europejskiej w Polsce jest wyższe niż 3,5 roku temu (…), zaufanie do instytucji unijnych jest wyższe niż do instytucji krajowych
– oświadczył.
Jak powiedział wiceszef KE, zdumiewa go fakt, że w niektórych państwach członkowskich siły polityczne, które twierdzą, iż „chcą wreszcie uporać się z dziedzictwem komunizmu, jednocześnie chciałyby najwyraźniej wrócić do sytuacji, gdzie na decyzję sędziów wpływa telefon z centrali partii”.
My się na to nie zgodzimy. Komisja Europejska skorzysta ze wszystkich instrumentów, jakimi dysponuje, żeby do tego nie doszło. (…) Z prawa wynika, że nie jest to sprawa wyłącznie krajowa. Poza tym również większość naszych obywateli uważa, że nie jest to sprawa wyłącznie krajowa
– przekonywał.
Zdaniem Timmermansa, bez praworządności prawa podstawowe „będą rzeczywistością tylko na papierze”, gdyż ich ochronę muszą zagwarantować niezawisłe sądy.
Prawa podstawowe, praworządność i demokracja są fundamentalne dla Unii Europejskiej, zawarte są w artykule 2., a nie np. 200. Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, a więc te wartości definiują, kim jesteśmy jako Europejczycy
– ocenił wiceszef KE.
Timmermans odniósł się także do propozycji uzależnienia wypłaty funduszy unijnych od przestrzegania unijnego prawa, czyli tzw. warunkowości. W jego ocenie tego typu rozwiązania powinny istnieć, ponieważ „jesteśmy odpowiedzialni w stosunku do każdego podatnika europejskiego, który te pieniądze wykłada”, aby środki unijne były właściwie spożytkowane i nie wylądowały w „niewłaściwych kieszeniach”. Zapewnił, że nie oznacza to jednak przykręcania kurka z unijnymi funduszami dla beneficjentów.
To tylko oznacza, że te rządy będą musiały całkowicie sfinansować projekty, a europejska część współfinansowania już by nie istniała
– wyjaśnił.
Jakąkolwiek „polityczną warunkowość”, która oznaczałaby, że władze samorządowe mogłyby ucierpieć w wyniku polityki rządu centralnego, odrzuca Komitet Regionów. Jak powiedział w rozmowie z PAP marszałek województwa podkarpackiego i członek Komitetu Regionów Władysław Ortyl, kwestie związane z praworządnością należą do kompetencji państw członkowskich i choć nie odmawia KE prawa do zabierania głosu, w jego ocenie wszelka presja w tej sprawie jest nieupoważniona. Według Ortyla Europejski Komitet Regionów nie jest odpowiednim forum do poruszania kwestii, które nie dotyczą bezpośrednio samorządów, lecz państw członkowskich i są – według niego – w nadmierny sposób wykorzystywane dla uzyskania „efektu politycznego”.
Komisja Europejska (…) stara się różnymi metodami wymusić na Polsce pewne zachowania poprzez różnego rodzaju instrumenty. Chce nas “szachować” zmniejszeniem alokacji. To jest oczywiście źle, że używa się instrumentów, które by wymuszały takie czy inne zachowania w naszym kraju, jeżeli chodzi o regulacje ustawowe
– ocenił marszałek.
Ortyl odniósł się również do wydanej w czwartek opinii rzecznika generalnego Trybunału Sprawiedliwości UE, który uznał, że przepisy polskiego prawa w sprawie obniżenia wieku przejścia w stan spoczynku sędziów Sądu Najwyższego są sprzeczne z prawem Unii. Jak powiedział marszałek, „zawsze trzeba to poddawać refleksji czy ocenie”.
Teraz trzeba też czekać na reakcję z naszej strony, a nie uprzednio używać różnego rodzaju form nacisku, które wychodzą poza instrumentarium, którymi Trybunał powinien się kierować (…) przecież nikt jeszcze nie powiedział, że nie wdrożymy, nie sprostujemy, nie zmienimy (przepisów – PAP), takich stanowczych deklaracji nie było
– zaznaczył Ortyl.
Przeciwny punkt widzenia prezentuje inny członek Komitetu Regionów z ramienia polskiej delegacji - marszałek województwa zachodniopomorskiego Olgierd Geblewicz. Zaznaczył on, że nie tylko Komisja Europejska, ale i „w zasadzie przedstawiciele wszystkich unijnych instytucji” dostrzegają „te negatywne procesy”, które odbywają się m.in. w Polsce, „prowadzące do pełnego politycznego podporządkowania prokuratury, a co gorsza, wywierania politycznej presji na sędziów”.
To jest uderzenie w fundament Unii Europejskiej, a tymi fundamentami są zasady wolności, demokracji, państwa prawa
– podkreślił marszałek.
Geblewicz nie widzi dzisiaj zagrożenia dla funduszy unijnych dla Polski.
Debata, która odbyła się w Parlamencie Europejskim, wskazuje na możliwość pewnego czasowego zawieszania, ale uważam, że do tego nie dojdzie, i to nie z powodu, że Komisji będzie brakowało odwagi, tylko że Polacy doprowadzą do takiej zmiany politycznej, która spowoduje, że naruszeń więcej - i podejrzeń naruszenia - zasady praworządności, demokracji czy karty praw podstawowych po prostu nie będzie
– zaznaczył.
Najnowsza odsłona sporu na linii Warszawa-Bruksela, wynikającego z reformy polskiego sądownictwa, dotyczy przepisów odnoszących się do systemu dyscyplinarnego wobec sędziów. Z tego powodu na początku kwietnia Komisja Europejska wszczęła wobec Polski postępowanie o naruszenie prawa unijnego. Komentując decyzję KE, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro powiedział, że Izba Dyscyplinarna SN powołana jest po to, by „walczyć z patologiami”.
mly/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/442258-timmermansostrzegano-zebym-nie-wtracal-sie-do-spraw-polski