Nie jeden raz już mi się w pisaniu wydawało, że dla takich, jak Jan Rulewski, czy Antoni Mężydło powinno być już dawno w Platformie zbyt ciasno, zbyt daleko od politycznej elegancji. Moje domniemania przez długi czas oczekiwały na realizację, aż w końcu stało się. Rulewski opuścił klub poselski PO i nie zamierza do niego wracać. Zapowiedział też rozbrat z polityką. Może tak, a może nie. Senator rodem z Bydgoszczy uznał, iż polityczne bratanie z takimi wzorcami demokratycznych życiorysów, jak Cimoszewicz i jego ferajna, to już zbyt wiele.
Jeszcze niedawno można było snuć przypuszczenia o nikłych szansach na wspólnotę poczynań Schetyny z PSL, ale przywódcy ludowców z łatwością zaakceptowali ostry skręt Platformy w lewo, mętnie tłumacząc to peeselowskiemu aktywowi. Wiejski elektorat, dzięki Bogu, wciąż wyznający chrześcijański system wartości, nie zamierza popierać rozmaitych wygibasów ideologiczno – moralnych, w tym przywódczej roli homoseksualnych środowisk zmierzających do nowej definicji małżeństw i następstw w postaci prawa do adopcji dzieci. Środowiska te działają pod potężnym protektoratem wszelkich partii lewackich, a te czują się w koalicji tzw. Europejczyków wyśmienicie. W tej zbieraninie praktycznie wszelkie prawicowe odchylenia zostały już skutecznie wytępione, pozostały tylko nic nieznaczące wspomnienia.
Rulewski od takiego scenariusza odciął się gwałtownie. Byłem w Bydgoszczy podczas marcowych wydarzeń w 1981 roku. Partia Cimoszewicza robiła tam porządki przy pomocy milicyjnych pałek, a Jan Rulewski był jedną z kilku najbardziej poszkodowanych ofiar. Zaraz z lotniska pospieszyłem na Pogotowie Ratunkowe, bo tak sobie wykombinowałem. Zastałem jeszcze lekarza, który opatrywał ofiary, zobaczyłem też książkę interwencji lekarskiej. Godzinę później lekarza wysłano na kilkudniowy urlop, a książkę służby zarekwirowały. Jednak obdukcja ukazała się nie tylko w „Dzienniku Polskim”. Przedstawił ją także „New York Times”, ponieważ przekazałem jej treść Johnowi Darntonowi, ówczesnemu korespondentowi tej gazety w Polsce. Potem Darnton dostał Pulitzera za relacje z Polski w czasie stanu wojennego. John odwzajemniał mi się potem wieloma przeciekami w Warszawie, o których nie wiedziano nawet w „Trybunie Ludu”. Przed zakończeniem swej pracy w Polsce jakoś nie zdążył mi oddać pożyczonej „Katarzyny II” prof. Serczyka. A niech tam…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/442254-rulewski-wyreczyl-psl-z-cimoszewiczami-mu-nie-po-drodze
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.