„Rozumiem, że jednym z efektów ubocznych strajku nauczycieli jest to, że rodzice są w stanie lepiej poznać nauczycieli swoich dzieci: ich światopogląd, mocne i słabe strony, poziom intelektualny, kulturę osobistą i świadomość polityczną. To chyba jakaś wartość, prawda? – napisał na Twitterze aktor i reżyser Redbad Klynstra-Komarnicki. I trafił w sedno.
Szczególnie wiele o nauczycielach mówią ich zachowania podczas strajku oraz ich twórczość. W szkołach w Sosnowcu i Łodzi strajkujący nauczyciele wpadli na przykład na pomysł, żeby idących do pracy w komisjach witać ustawiając się w szpaler i ubierając na czarno. Przynajmniej nauczyciele historii w tych szkołach mogliby skojarzyć, że tak wyglądały milicyjne „ścieżki zdrowia” w 1976 r. w Radomiu, kiedy to pałowano robotników wpychanych między dwa szeregi zomowców. To zresztą rosyjska praktyka w wojsku sięgająca XIX wieku.
W Gorzowie przed jedną ze szkół, gdzie odbywał się egzamin gimnazjalny, zadymiarze z KOD puszczali przez megafon kwik świń i muczenie krów. A strajkujący nauczyciele witali ich jak „wyzwolicielską” Armię Czerwoną, bijąc im brawo, ściskając dłonie, dziękując i zagrzewając do boju. To wszystko oczywiście słyszały dzieci zdające egzamin, ale przecież ten kwik i to muczenie to dla ich dobra. Nauczyciele w innych szkołach uznali, że powinni kwik i muczenie artystycznie przetworzyć. Sięgnęli zatem po „Stokrotkę” (w oryginale słowa napisał Jan Chęciński, a muzykę - do różnych wersji - Edward Fiszer i Karol Eckert). Nie mogłem znaleźć całości nauczycielskiej wersji (22 panie po cywilnemu i jedna osoba trudno rozpoznawalnej płci w służbowym stroju krowy), więc wypada się zadowolić wybitnym fragmentem: „W chlewiku świnka kwiczy, a krówka robi muuu, bo pięćset też dostanie, a my ani chuchu. Bo pięćset też dostanie, a my ani chuchu, chuchu, chuchu”. W innej szkole strajkujący nauczyciel gitarzysta przygrywał koleżance (oboje po cywilnemu, choć z wielkimi wykrzyknikami na odzieży), do pieśni mającej m.in. takie słowa: „Otwórz empatii bramę, nie sztuką coś rozwalić i wmawiać dobrą zmianę./ Szanuj nas, bo chyba czas karczować ciemnogrodu las”. Inna silna grupa nauczycielskich szansonistów (18 osób obowiązkowo ubranych na czarno), czyli strajkujący z VI Liceum Ogólnokształcącego imienia Juliusza Słowackiego w Kielcach, odśpiewali protest song „Belfer nie świnia”. Z takimi m.in. przemyśleniami: „To nie jest życie, lecz ja kocham je./ Nie jestem świnią, choć ty tego chcesz./ Belfer nie świnia, belfer dzisiaj zerem jest./ I chociaż stara się jak może,/ krowa dziś ważniejsza rzecz. (…) Nie może świnia droższa być niż ten, kto uczy dzieci żyć”.
W szkole podstawowej w Gliwicach (nr 32) 25 strajkujących nauczycielek (po cywilnemu) w towarzystwie dwóch nauczycieli (instrumentalistów) zagrało i zaśpiewało przerobiony przebój Maryli Rodowicz „Ale to już było”, do muzyki Andrzeja Sikorowskiego (on też napisał oryginalny tekst). Jak chwalą się sami strajkujący, tekst jest dziełem „nauczycielki wychowania fizycznego - pani Bożeny Wrony”.
To wspaniałe dzieło strajkowej twórczości pozwolę sobie zacytować w całości: „Wielu młodych wykształcił człek, myśląc: tak przysłużę się światu./ Raz był geniusz, raz pusty łeb, który zdrowo dał do wiwatu./ Nie szczędziłeś swych wątłych sił, przebijając mur własną głową./ Licząc ciągle na jakiś cud i minister mądrą i nową./ Ale wiem już teraz, wszyscy to już wiecie,/ jeśli liczyć chcesz na cuda, to na pewne, drogi belfrze, nie w oświecie./ Tylko obietnice i frazesy tanie,/ a jak przyjdzie co do czego świnia z krową znacznie więcej dziś dostanie./ Wciąż wyciskasz z buraków sok, licząc, że się w nektar przemieni./ Zdzierasz gardło, wytężasz wzrok, myśląc że wykrzeszesz coś z leni./ Choćbyś starał się nie wiem jak, nie unikniesz społecznej nagonki./ Słyszysz: każdy zastąpi cię, choćby pani z kasy z Biedronki./ Ale wiem już teraz, wszyscy to już wiecie,/ jeśli liczyć chcesz na cuda, to na pewne, drogi belfrze, nie w oświecie./ Pasją się nie najesz, w misję nie ubierzesz./ Powołanie cię na pewno na wakacje do Chorwacji nie zabierze./ Ale wiem już teraz, wszyscy to już wiecie,/ jeśli liczyć chcesz na cuda, to na pewne, drogi belfrze, nie w oświecie./ Tylko obietnice i frazesy tanie,/ a jak przyjdzie co do czego świnia z krową znacznie więcej dziś dostanie”. Po odśpiewaniu pieśni o burakach, oświecie i wakacjach w Chorwacji 25 pań i 2 panów gromko wykrzyczało: „Pozdrawiamy wszystkich strajkujących pracowników oświaty. Trzymajmy się!”. „ I trzymaj się ramy, to się nie pos…y” – jak powiedział Adaś Miauczyński (Cezary Pazura) w filmie Marka Koterskiego „Nic śmiesznego”.
Na koniec zostawiłem pewien anonim. Niby to jest list nauczycieli II Liceum Ogólnokształcącego im. Króla Jana III Sobieskiego w Krakowie, ale z nazwiska nikt się pod nim nie podpisał, więc to jednak anonim. Anonimowi strajkujący z tej szkoły napisał do pani prezydentowej Agaty Kornhauser-Dudy, która do 2015 r. była w tym liceum nauczycielką niemieckiego.
List jest infantylny, pretensjonalny i egzaltowany w formie, ale przede wszystkim jest impertynencki, prostacki i obraźliwy w treści. To wprawdzie anonim, ale nie wystawia dobrego świadectwa nauczycielom krakowskiej „dwójki”: finezji ani mądrości w nim nie znajdziemy. W liście można przeczytać: „Zwracamy się do Ciebie pragnąc wyrazić nasz żal, rozczarowanie i narastający gniew”. Ale dlaczego wobec pierwszej damy i swojej koleżanki, która jest uosobieniem rozwagi, klasy, umiarkowania i empatii? „Przez długi czas mogłaś liczyć na nasze wsparcie” – pisze zbiorowy anonim. To wsparcie było chyba bezobjawowe, bo trudno znaleźć jego ślady. Ale miarka się przebrała: „Tym większe jest nasze rozgoryczenie Twoim brakiem solidaryzmu ze środowiskiem nauczycielskim, z którego się wywodzisz i do którego tak często deklarujesz swoje przywiązanie”. Chyba bardzo wykształconym anonimom z krakowskiego liceum chodziło o „solidarność”, bo „solidaryzm” jednoznacznie kojarzy się z ruchem społecznym i politycznym w XIX wieku, ale niech tam. Bardzo wykształcony anonim stanowczo ostrzega panią prezydentową: „Nie możemy już dłużej milczeć. Czujemy wstyd i upokorzenie, będąc zmuszonymi do tłumaczenia się, w jaki sposób traktujesz całe środowisko nauczycielskie, a między innymi nas, swoje koleżanki i kolegów, wyrażając milczeniem aprobatę dla destrukcyjnych działań i przekłamań rządu, w obliczu największego powojennego kryzysu edukacji”. Anonim (zbiorowy) nie może milczeć wobec milczenia, które mówi. Skąd anonim wie, co mówi milczenie? Wie i tyle.
„Czy naprawdę nie czujesz potrzeby zabrania głosu w naszej obronie i przeciwstawienia się medialnej fali nienawiści uderzającej w godność zawodu nauczyciela?” – strofuje Agatę Kornhauser-Dudę zbiorowy anonim z II Liceum Ogólnokształcącego im. Króla Jana III Sobieskiego w Krakowie.
Fala uderzająca w godność to poważna sprawa. Tym bardziej że ta godność jest warta 1000 zł miesięcznie. A tu pierwsza dama milczy. Ale ona swoje obowiązki, naprawdę wymagające dużo pracy i zaangażowania, wykonuje całkiem za darmo i wcale się nie skarżąc. Może to zatem zły adres? „Jako wieloletnia nauczycielka doskonale znasz realia szkolne, wiesz ile czasu i pracy należy poświęcić, aby być dobrym nauczycielem i sprostać oczekiwaniom uczniów i rodziców” – instruuje anonim pierwszą damę. Ale to wszyscy wiedzą, bo nauczyciele nie pozwalają nie wiedzieć. Najlepsze jest, jak zwykle, na koniec: „Chcemy wierzyć, że nasz list i zawarte w nim emocje skłonią Panią do przemyśleń i podjęcia stosownych działań. W obecnej sytuacji nazwa ‘Szkoła Prezydencka’, która wyróżniała nas spośród innych placówek, przestała już być powodem do chluby”. Już nie ma koleżanki, jest „pani”. I jest konstatacja o „szkole prezydenckiej”. Faktycznie list zbiorowego anonima chluby szkole nie przynosi, więc samokrytyka jest uzasadniona. Tyle że to dotyczy anonima, a nie pierwszej damy, która tam od kilku lat nie pracuje. Ta anonimowość naprawdę dziwi, jeśli zważyć, że „nasz list nie jest inspirowany przez nikogo z zewnątrz”. Skoro nie jest, to można się chyba pod nim podpisać. Tak się m.in. okazuje szacunek pierwszej damie i koleżance ze szkoły. Chyba że anonim wstydzi się tego, co napisał.
Rzeczywiście nauczyciele dużo nam wszystkim o sobie opowiadają podczas strajku. I oby się tym sami zainteresowali, bo mogą się o sobie dowiedzieć rzeczy naprawdę ważnych i pouczających. Dla mnie jest to wiedza raczej przerażająca, mimo że moje córki już dawno szkoły skończyły. Ale na miejscu rodziców posyłających dzieci do szkół, a szczególnie tych, których pociechy zdają teraz egzaminy, miałbym się czego obawiać. Szczególnie przyszłości.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/442231-co-nam-mowia-o-sobie-nauczyciele-jako-autorzy-piesni