Jacek Rostowski, minister finansów w rządzie Platformy Obywatelskiej zasłynął stwierdzeniem, że „pieniędzy nie ma”. Kiedy PO wykrzykuje, że jak wróci do władzy, da nauczycielom 1000 złotych podwyżki, Rostowski, w rozmowie z gazeta.pl stwierdził, że pieniądze na to będą mieli, to „jest to kwestia priorytetów.
PiS pokazał, jakie są jego priorytety. To rozdawnictwo wymierzone tylko i wyłącznie w wygranie następnych wyborów. Ja to rozumiem. Gdyby mnie groziły takie konsekwencje karne, jak grożą np. Jarosławowi Kaczyńskiemu, to też wydałbym lekką ręką 70 mld złotych, jak ma zamiar to zrobić w ramach swojej „piątki”
– oświadczył Rostowski.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Lider oświatowej „Solidarności” wskazuje jasno: To ZNP nie chciał porozumienia. Żądając 17 mld zł musieli wiedzieć, że nikt się na to nie zgodzi
Tłumaczył, że w 2015 roku miał na myśli to, że nie ma pieniędzy na obietnice PiS, które „były większe niż 500 plus”.
Zakładałem też, że normalne funkcje państwa, czyli m.in. godziwe opłacanie nauczycieli, będzie zachowane. To, co PiS robi, kupowanie głosów, to oszczędność na dwóch filarach rozwoju gospodarki – te dwa filary to edukacja i inwestycje. Inwestycje są niszczone atakiem na rządy prawa, bo kto będzie inwestował w kraju, gdzie sądy są pod kontrolą partii politycznej? Uderzają też w nauczycielki, czyli w umiejętność zarobków przyszłych Polaków, a co za tym idzie, przyszłych finansów publicznych
– dramatyzował Rostowski.
Oszczędzają na czymś, co jest inwestycją, twierdzą, że nie mają pieniędzy, a na rozdawnictwo mają. Ja nie patrzę na podwyżki dla nauczycieli jak na koszt, ale jak na inwestycję, by polska gospodarka była silna
– stwierdził.
Zapewnił, że ewentualny rząd PO nie będzie „cofał politycznej korupcji PiS”, ale musi zapewnić, by „by gospodarka była w stanie udźwignąć ten ciężar fundowany przez PiS”.
To nie jest pusta obietnica. To konieczne. Czasami na inwestycje trzeba wydawać, nawet jeśli jest to kosztem czegoś innego czy przejściowym zadłużaniem się
– oświadczył Rostowski.
Na tym tłumaczenia Rostowskiego się nie skończyły. Wyjaśnił też, dlaczego w 2015 roku nauczyciele nie dostali podwyżek. Powód? Wtedy ich zarobki były… na wysokim poziomie.
Jest różnica między rządem, który bardzo uważał i był rządem bardzo wstrzemięźliwy z wydawaniem pieniędzy, a sytuacji dzisiejszej. Ta fatalna deforma edukacji PiS już kosztuje samorządy prawie tyle, co podwyżki dla nauczycieli
– mówił Rostowski.
W rozmowie poruszono też kwestię pieniędzy z OFE. Zdaniem Rostowskiego, rząd PO nie ukradł pieniędzy z OFE, bo one dalej znajdują się na indywidualnych subkontach w ZUS, ale kradzieżą jest to, co zamierza zrobić premier Morawiecki.
To złe rozwiązanie, chociażby w części przeniesienia środków do Funduszu Rezerwy Demograficznej. Te pieniądze są na indywidualnych kontach Polaków. To dopiero jest kradzież z OFE. Środki, które były na kontach w formie obligacji skarbowych, czyli w formie zadłużenia państwa , myśmy przenieśli do ZUS, które dalej są na subkontach, gdzie dalej są zobowiązaniem państwa. Polacy na tym nie stracili. Pieniądze na kontach w OFE były używane do obliczenia emerytury. Teraz są na subkontach w ZUS i są używane do obliczenia emerytury. Jeżeli premier zabierze ¼ środków z OFE i przeniesie je, to będzie to strata dla tych ludzi. Myślę że chodzi o to, by rozmyć nadzór nad pieniędzmi i nadzór OFE nad spółkami. To, co my zrobiliśmy, nie zmniejszyło umiejętności OFE do nadzorowania spółek na giełdzie
– oświadczył Rostowski.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Projekt „trzynastki” dla emerytów przyjęty! Głosowanie poprzedziła burzliwa debata. Rafalska do opozycji: Co zrobiliście z pieniędzmi z OFE?
wkt/gazeta.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/441794-ktos-w-to-uwierzy-rostowski-nie-ukradlismy-pieniedzy-z-ofe