W toczącej się dyskusji, kto co proponuje, z czym występuje, czego chce i kto ma rację, rząd czy ZNP pod kierownictwem Sławomira Broniarza? - umyka to co najważniejsze: nadrzędny cel protestu nauczycieli, który akurat nie stanowią żądania płacowe, te są tylko pretekstem…
Mówiąc wprost, nie wyszło z Mateuszem Kijowskim w roli trybuna tzw. Komitetu Obrony Demokracji, wożonego już przez „totalną opozycję” nawet do Brukseli, jako żywy dowód rzekomo masowej niechęci Polek i Polaków do rządu PiS, który to „przywódca” okazał się aferzystą, żeby nie powiedzieć złodziejem, więc może wyjdzie z innym uczestnikiem zakodowanych protestów, z szefem Związku Nauczycielstwa Polskiego? Sławomir Broniarz bezrobotny nie jest, wręcz przeciwnie, stać go na wiele, zarabia ze 12 tysięcy złotych, pieniędzy związkowych nie sprzeniewierzy, bo nie ma takiej potrzeby, z alimentami nie zalega, na dodatek sprawdzony w boju od ponad dwudziestu lat… - nadaje się jak mało kto… Może nie na trybuna ludu, ale tego, który pomoże rozhuśtać niekorzystne nastroje, rozbudzić żądania płacowe innych grup zawodowych, zdestabilizować życie społeczne, osłabić poparcie dla rządu PiS i uniemożliwić mu reelekcję po zbliżających się wyborach.
Czyż nie? No to podsumujmy: już sam fakt domagania się tysiąca złotych podwyżki przez pana Broniarza nie ma nic wspólnego z negocjacjami. Te polegają na tym, że uzgadnia się rozwiązanie kompromisowe i w tym kontekście nigdy nie jest to porażką, lecz zawsze sukcesem obu stron. W tym jednakże przypadku nie chodzi o sukces, lecz właśnie o klęskę sprawujących władzę.
Oferty strony rządowej, w tym 700 złotowa podwyżka netto „od zaraz” (w rzeczywistości kwota ta byłaby znacznie wyższa), z nakreśleniem ram czasowych późniejszego wzrostu uposażeń dla nauczycieli była jak najbardziej do zaakceptowania. Ale nie przez ZNP; przewodniczący Broniarz ma świadomość, że rząd nie mógł przystać na jego żądanie tysiąca złotych i to z trzech powodów: po pierwsze, rachunku winien/ma - żeby dać coś więcej nauczycielom trzeba komuś zabrać, po drugie, ustępstwo rządu miałoby wydźwięk niemalże zaproszenia reprezentantów innych profesji do podjęcia podobnych akcji - wszak wszyscy zarabiamy mało, po trzecie, jednostronna akceptacja warunków stawianych przez protestujących byłaby ewenementem w historii negocjacji ze związkowcami w cywilizowanym świecie.
Nie posądzam Sławomira Broniarza, że jest głupcem i nie zdaje sobie sprawy z tego, co robi, mam go za człowieka inteligentnego, który dobrze wie, do czego w istocie rzeczy dąży (związkowe wybory pomijając). Od początku było wiadomo, że dąży do konfrontacji, do przyparcia rządzących do muru, może za przykładem ZNP pójdą inni, może dadzą się sprowokować, skoro rząd PiS chwali się, że gospodarka kwitnie, że jakieś nadwyżki, że deficyt maleje… Dla Platformy Obywatelskiej z przystawkami, a imiennie szefa „totalsów”, premiera z cienia Grzegorza Schetyny to jest walka na śmierć i życie, którą albo wygra, na co ma nadzieję, albo przegra, straci kierownictwo we własnej partii i znajdzie się na marginesie polityki.
Strajk trwa. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że posługiwanie się przez zinstrumentalizowanych nauczycieli (sic!) dziećmi i młodzieżą, jako tarczą w stricte politycznej walce ZNP-Broniarza i zaangażowanie po stronie „totalnej opozycji” zostanie należycie ocenione przez rodziców oraz większość Polek i Polaków, właśnie przy urnach wyborczych…
-
Kup tygodnik „Sieci” z fascynującą książką!
Już od poniedziałku, 8 kwietnia, dostępne jest nowe wydanie tygodnika „Sieci”, a w nim wyjątkowy dodatek – książka „Całun. Historia, nauka, kult”. Nie przegap!
E - wydanie naszego pisma dostępne na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/441672-nie-wyszlo-z-kijowskim-to-moze-z-broniarzem