Trybunał Konstytucyjny potwierdził zgodność wyboru członków KRS z polską konstytucją. Potem było jak zawsze. Wojciech Sadurski ogłosił, że jest to początek polexitu. „Bo gdy TSUE uzna niezgodność KRS z kryteriami niezależności sądownictwa, a rząd PiS wyciągnie dzisiejszy »wyrok« tzw. TK o neo-KRS, będzie to wypowiedzenie pierwszeństwa prawa UE. Czyli warunku członkostwa”.
Sadurski zakłada więc, że TSUE, nie licząc się z polskim prawem, parł będzie do konfrontacji, czego przy wszystkich zarzutach, jakie można mu czynić, dotąd w stosunku do żadnego państwa nie robił, i nie tylko łamać będzie zapisy traktatów, co w stosunku do nas już zademonstrował, lecz prowadził będzie do eskalacji konfliktu. Co, naturalnie, zdaniem Sadurskiego jest winą PiS.
„Wojtku, nie wprowadzaj w błąd. Przecież »zasady pierwszeństwa prawa UE przed prawem państwa członkowskiego« NIE MA I NIE JEST to war. członkostwa w UE. […] Za to JEST art. 8 Konstyt. RP: »Konstytucja RP jest NAJWYŻSZYM prawem w RP«” – odpisała mu Krystyna Pawłowicz.
„Krystyno, koniecznie doucz się. Ta zasada została ustanowiona w orzecznictwie ETS w1964 (sprawa Costa/Enel), a w traktacie lizbońskim potwierdzona Deklaracją nr 17 do- łączoną do traktatu” – to Sadurski.
Równocześnie odezwał się cały chór profesorów, którzy powtarzają to samo. „Rząd powołuje się na art. 8 konstytucji, który mówi, że konstytucja jest najwyższym prawem RP. Ale ten przepis musi być stosowany z art. 90 konstytucji, który mówi, że RP przestrzega prawa międzynarodowego, a więc także prawa unijnego. Polska musi zatem dostosować prawo konstytucyjne do wymogów prawa unijnego” – cytat z Władysława Czaplińskiego.
Pora więc douczyć profesorów. Deklaracja nr 17 dołączona do traktatu lizbońskiego nie jest częścią traktatów i nie ma mocy wiążącej prawnie. Nigdzie w traktatach nie jest zapisana nadrzędność prawa unijnego w stosunku do prawa krajowego. To wniosek wypływający z charakteru UE i, przede wszystkim, z praktyki prawnej stosowanej na początku przez ETS, a obecnie przez TSUE. Wyrok, na który powołuje się Sadurski, to konkretna, gospodarcza sprawa i trudno traktować ją jako precedens, który jednoznacznie ma rozstrzygać o „nadrzędności”. Uznawanie zresztą prymatu precedensów wprawie unijnym samo jest interesującym precedensem.
A to fragment orzeczenia polskiego TK (w pełnym składzie) z 11.05.2005 r. pod przewodnictwem jego przewodniczącego Marka Safjana. Tak, tak, tego, który jest dziś członkiem TSUE.
„Trybunał Konstytucyjny stoi na stanowisku, że ani art. 90 ust. 1, ani też art. 91 ust. 3 nie mogą stanowić podstawy do przekazania organizacji międzynarodowej (czy też jej organowi) upoważnienia do stanowienia aktów prawnych lub podejmowania decyzji, które byłyby sprzeczne z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej. W szczególności wskazane tu unormowania nie mogą posłużyć do przekazania kompetencji w zakresie, który powodowałby, iż Rzeczpospolita Polska nie może funkcjonować jako państwo suwerenne i demokratyczne. W tej kwestii pogląd Trybunału Konstytucyjnego pozostaje zbieżny, co do zasady, ze stanowiskiem Federalnego Sądu Konstytucyjnego Niemiec oraz Sądu Najwyższego Królestwa Danii” – warto, aby przypomnieli go sobie profesorowie w rodzaju Czaplińskiego i sam Safjan. A w konstytucji polskiej zapisane jest, że o konstytucyjności prawa czy działania państwa rozstrzyga TK i nikt inny. Naturalnie, można sobie przed nim pisać „tzw.”, ale jest to wyłącznie wyrazem bezsilności.
Nie znaczy to, że nie istnieje domniemanie pierwszeństwa prawa unijnego, ale, jak wskazywało to choćby orzecznictwo polskiego TK, dzieje się tak w określonym, ograniczonym zakresie i w odniesieniu do ujmowanych w traktatach spraw. To prawda, że dominujące dziś wUE środowiska usiłują działać metodą faktów dokonanych. W ten sposób próbowano zafundować nam „europejską” konstytucję, w której prymat prawa unijnego zapisany został expressis verbis. Przypuszczalnie było to główną przyczyną odrzucenia tego projektu w krajowych referendach.
Rozpychanie się TSUE było jedną z istotniejszych przyczyn głosowania Anglików za brexitem. Mimo tej skłonności europejski sąd unikał dotąd ostrzejszej konfrontacji ze „starymi” członkami Unii. Być może polski kazus wykorzysta, aby próbować zasadniczo rozszerzyć swoje uprawnienia? Już samo zajęcie się polską wewnętrzną sprawą, regulowaną rozmaicie w różnych krajach UE, i to w oparciu o Europejską Kartę Praw, której Polska nie podpisała, świadczy, że członkowie TSUE w stosunku do nas przestali się liczyć z pozorami. Czy zachęcani przez totalnych posuną się jeszcze dalej?
Felieton ukazał się w 13 numerze tygodnika „Sieci Prawdy”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/441511-o-nadrzednosci-europejskiego-prawa