Niby kabaretów mamy w Polsce dość, ale czcząc w pamięci Przyborę, Wasowskiego i ich aktorów, hołubiąc wspomnienia o „Dudku”, „Elicie”, raczej pusty śmiech ogarnia oglądając dzisiejszych prześmiewców. Pewnie jeszcze Dańca słucha się nie bojąc ataku prostactwa, wulgaryzmów i prymitywizmu, lecz niedostatek ten w znacznej części został uzupełniony podczas dzisiejszej konwencji partyjnych zestawów sił antypisowskich. Popisy kabaretowe przeplatano okrzykami widowni, przerywnikami muzycznymi, wirującymi planszami, wzniosłą deklamacją osoby prowadzącej ceremonię. Każdy przewodnik swego stada był wywoływany na trybunę i musiał coś tam wydukać.
W pierwszym rzędzie zasiedli nie tylko owi przewodnicy, ale także wypróbowani, często nawet rodzinną tradycją bojownicy o demokrację, a potem utrwalacze tej jej moskiewskiej odmiany. Cimoszewicz, Belka, Czarzasty wyraziście dawali znaki, że czują się świetnie w towarzystwie Schetyny i Kopacz, bo przecież nie ma teraz niczego ważniejszego od wspólnej kreciej roboty wobec tych, których obywatele obdarzyli największym zaufaniem przed trzema laty i którym powierzono rządy. Ta polityczna zbieranina przekonywała się nawzajem, że tylko ona może w Polsce zaprowadzić prawdziwy demokratyczny ład w ścisłym współdziałaniu z takimi korepetytorami społecznych nauk, jak choćby Juncker,
Timmermans, Verhofstadt, nie wspominając o Tusku. Przywódcy PO, SLD, PSL, Nowoczesnej i czegoś tam jeszcze, mają nam zapewnić nie tylko „godne miejsce przy europejskim stole”, zapominając o tym, że w czasie, gdy reprezentowali tam państwo polskie przy stole tym wyłącznie sprzątali. Ponaglali do przywództwa tych, którzy głównie knuli wespół z Kremlem przeciwko Polsce, a gdy utracili w Warszawie władzę, bezwstydnie i głośno byli w jednym szeregu z wielbicielami porządku nakreślonego przez Marksa i jego następców. I zawsze przeciwko Polsce.
Mównica trzęsła się od apeli, zapewnień, haseł, ale głównie samochwalstwa. Tak, jakby ośmioletni czas rządów PO – PSL nie był przede wszystkim okresem afer, szalbierstw, codziennych kłamstw, erą panowania sitwy głównej i mniejszych jej odwzorowań w terenie. Czy wrzeszczący o swych sukcesach działacze, to aby nie polityczni impotenci? Obiecują to, czego nie mogli zrobić w czasie swych dwóch kadencji. I więcej prób nie będzie. Tak to widzę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/441460-europejscy-w-natarciu-konwencja-politycznych-impotentow