Gdy niemal w całej Europie antysystemowa prawica święci historyczne triumfy, rodzime ugrupowania „na prawo od PiS” wciąż nie potrafią odzyskać energii, jaką emanowały jeszcze 4 lat temu. Nie oznacza to jednak, że walka nie będzie pasjonująca. Ale to jednak hity II ligi.
W 2015 roku do końca nie było wiadomo, który z nowych projektów politycznych zadomowi się w polskiej polityce parlamentarnej. Działacze partii KORWiN wciąż mieli w pamięci poprzedni rok i zdobycie mandatów do PE jeszcze pod szyldem Kongresu Nowej Prawicy. Rozłam zrobił jednak swoje i na ostatniej prostej nowemu politycznemu dziecku Janusza Korwin-Mikkego zabrakło zaledwie 0,24 proc., by przekroczyć próg wyborczy. Na fali był natomiast ruch Kukiz‘15, który swój potencjał budował na znakomitym wyniku Pawła Kukiza w wyborach prezydenckich i narodowym narybku, jaki udało się przyciągnąć. Nie wspominając o wszystkich sierotach po Korwinie, które były zniesmaczone nowymi porządkami w partii pod batutą Przemysława Wiplera. I chociaż wynik w wyborach parlamentarnych nie umywał się do rezultatu Kukiza w prezydenckiej rozgrywce, to jednak pozwolił ulokować się przy Wiejskiej.
Minęły 4 lata i z klubu Kukiz‘15 zdążyło odpłynąć sporo „twarzy”. Z kolei partia KORWiN popadła w marazm regularnie notując wyniki pod kreską. Dopiero zjednoczenie się z politykami rozczarowanymi współpracą z Pawłem Kukizem i budowa szerokiego frontu pozapisowskiej prawicy sprawiły, że o nowej inicjatywie guru polskich konserwatywnych liberałów znów zaczęło być głośno. Tym bardziej, że do narodowców i Liroya dołączył Grzegorz Braun. I nawet jeśli potraktujemy jego poglądy za egzotykę, do tej pory znaną z darmowego bloku reklam wyborczych, to jednak przykuwająca uwagę. Przynajmniej coś się zaczęło dziać. To po stronie Konfederacji KORWiN Liroy Braun Narodowcy można dostrzec przedwyborczą energię, której wyraźnie brakuje zdziesiątkowanym szeregom kukizowców. Mamy do czynienia z identyczną sytuacją jak w 2015 roku, tyle że role się odwróciły. Obserwujemy starcie brend kontra nowa energia. To bunt politycznych sierot przeciw niedawnym mocodawcom (tym razem w roli „syn(k)ów marnotrawnych”).
Batalia powinna rozgrzewać obserwatorów polityki do czerwoności. Powinna, ale jest jeden problem. Brak poparcia. Już słyszę te gniewne pohukiwania apologetów pozapisowskiej prawicy, którzy za chwilę podważą wiarygodność sondaży. Tyle że również te przebrzydłe reżymowe centra badań jeszcze 4 lata temu wróżyły im znacznie bardziej barwną przyszłość. Teraz sytuacja wygląda inaczej, bo zabrakło paliwa wyborczego, którym jeszcze 4 lata temu byli migranci. Dziś agenda radykalnej prawicy nie jest w stanie zelektryzować tak bardzo jak przed wyborami Anno Domini 2015. A że jednym nie ma kto zebrać podpisów, a drugim utrzymać w ryzach choćby Grzegorza Brauna (tym razem rozprawiającego o batożeniu homoseksualistów) czy Janusza Korwin-Mikkego (słynny „protokół 1 proc.” za chwilę może zostać uruchomiony), będziemy skazani na ostry pojedynek, ale w II lidze. To też może cieszyć, sprawiać frajdę, ale pozostanie bez większego znaczenia.
I pomyśleć, że w państwach Europy Zachodniej prawica lokowana poza mainstreamem rzeczywiście potrafi namieszać. Czy wynika to z większego radykalizmu? A może w grę wchodzi większa frustracja z powodu sytuacji w rozwiniętych państwach, które kiszą się w socjalno-multikulturalnych mrzonkach?
Te czynniki z pewnością mają znaczenie. Tyle że każda partia musi umieć odpowiadać na zapotrzebowanie na rynku, jakim jest polityka. Rodzima prawica od lat ma z tym problem koncentrując uwagę na dyskusjach o – izmach. I na nic zaklęcia o pobożnych i bezbożnych socjalistach. Jedni i drudzy robią po prostu swoje.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/441186-starcie-kukiz15-i-konfederacji-to-rozgrywka-w-ii-lidze
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.