Bronisław Komorowski od żyrandoli, a Włodzimierz Cimoszewicz od boazerii. Skoro kocha tereny Puszczy Białowieskiej, to chciał dla siebie zachować jak najwięcej – komentował w rozmowie z portalem wPolityce.pl historię leśniczówki Włodzimierza Cimoszewicza piosenkarz i satyryk Andrzej Rosiewicz.
Zdjęte futryny drzwi, powyrywane gniazdka, a nawet zerwana boazeria – to obraz, który miał zostawić po sobie Włodzimierz Cimoszewicz, gdy wyprowadził się z leśniczówki, którą wynajmował w Puszczy Białowieskiej.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Cimoszewicz zostawił ruinę w dzierżawionej leśniczówce. Internauci komentują: „To silniejsze od niego”. KOMENTARZE
Czytałem o tych doniesieniach. Wymyśliłem nawet takie przydomki: Bronisław Komorowski od żyrandoli, a Włodzimierz Cimoszewicz od boazerii
— opowiedział portalowi wPolityce.pl Andrzej Rosiewicz.
Napisałem kiedyś dwie piosenki: „Pożegnanie Bronisława Komorowskiego” i „Przywitanie prezydenta Dudy”. Pojawia się tam obraz Komorowskiego, który pomyślał, że zacznie pisać pamiętniki, bo siedział markotny po przegranych wyborach. Usiadł przy biurku, które mu jeszcze zostało, a dookoła żyrandol i obrazy…
— mówił.
A Cimoszewicz jak prawdziwy ziemianin, kocha tereny Puszczy Białowieskiej. A skoro kocha, to chce mieć z tego jak najwięcej. To pewnie taki gest życzliwości, bo Cimoszewicz czuje się gospodarzem tamtych terenów. W końcu w dawnych czasach wszystko było „nasze”. Może i dzisiaj tak to zrozumiał
— skomentował piosenkarz.
CZYTAJ WIĘCEJ:
OGLĄDAJ TELEWIZJĘ WPOLSCE.PL:
Not. ak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/440301-rosiewicz-komorowski-od-zyrandoli-cimoszewicz-od-boazerii