Zamieszanie wokół nastolatków, którzy jeździli hulajnogami na Placu Piłsudskiego (wokół pomnika ofiar 10/04, a także wskakując na niego) nie jest co prawda żadną pilną kwestią, ale warto odnotować jej potencjalny wydźwięk natury politycznej.
Krótkie zerknięcie w wyniki internetowej wyszukiwarki pokazuje, że tego rodzaju problemy pojawiają się stosunkowo często. Dla przykładu wymieńmy tylko: pomnik Ryszarda Kuklińskiego na placu Jeziorańskiego przy Dworcu Głównym w Krakowie, plac przed Pomnikiem Trudu Górniczego w Katowicach, pomnik Orląt Przemyskich w Przemyślu, wreszcie teren wokół pomnika Wincentego Witosa na Placu Trzech Krzyży w stolicy.
W zasadzie w każdym z przypadków zasada reagowania jest prosta: dopóki miłośnicy deskorolek jeżdżą na placu dookoła pomnika (jak w przypadku Witosa) - tematu nie ma, a młodzi ludzie wpisują się w przestrzeń miejską. Gdy zaczyna się choćby delikatna dewastacja, reagują odpowiednie służby: straż miejska, policja, urząd miasta. W przypadku krakowskiego pomnika w portalu Radia Kraków można przeczytać takie stanowiska:
To nie jedyne miejsce w Krakowie, gdzie młodzi ludzie jeżdżą na deskorolkach, nie zawsze w taki sposób, jak powinni. Wtedy, kiedy popełniają wykroczenie polegające choćby na niszczeniu mienia, np. pomnika, interwencja strażników miejskich jest jak najbardziej zasadna - mówi Marek Anioł ze straży miejskiej.
O tym, że skaterzy trenują w okolicach pomnika Kuklińskiego wie również krakowski magistrat - potwierdza Maciej Grzyb, rzecznik prasowy urzędu. Ale jak podkreśla - dopóki nie jest on niszczony, nie można nikomu zabronić jazdy po placu.
Myślę, że każdy, kto ma w sobie minimalną, intuicyjną wręcz potrzebę wolności, a przy tym elementarne wyczucie estetyki - także w krajobrazie miasta - dostrzega tę różnicę. Dlaczego w sprawie pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej było inaczej? Odpowiedź jest prosta, banalna, ale i oczywistości warto czasem powtarzać: ponieważ jest to oręż polityczny, konkretnie - antypisowski, a przy tym oderwany od bieżącej naparzanki partyjnej.
Temat nadaje się idealnie, bo uderza w codzienną zabawę wielu młodych ludzi. I dlatego bardzo szybko sprawa została poniesiona jak newsowe tsunami: wystarczyło, że - tutaj pełen rechot - nastoletnie łebki pojeździły w pobliżu pomnika, a już macki pisowskiego, opresyjnego państwa zaczęły ich dosięgać. Dalej schemat jest przećwiczony - sarkastyczny materiał w Faktach TVN, wciągnięcie do sprawy Bogu ducha winnych policjantów jako niemalże milicjantów, wreszcie: groteskowe akcje, w których politycy Platformy lansują się na tych luzackich, z przymrużonym okiem. Róża Thun ten stan umysłu oddała w najpełniejszy sposób, jeżdżąc po Brukseli na hulajnodze.
Pamiętam tego rodzaju mechanizmy z roku 2007 - działały one wtedy bardzo dobrze, sprawnie, bez skutecznej odpowiedzi ze strony polityków Prawa i Sprawiedliwości. Tak opakowana narracja padała na podatny grunt, a zbitka PiS = obciach szybko instalowała się na poziomie podświadomości. Teraz jest inaczej - filmik pokazany przez warszawską policję pofrunął dalej, co sprawę ucięło i wyjaśniło. A przynajmniej powinno to zrobić. Festiwal kręcenia wokół tematu trwa jednak dalej, nieliczni mieli tylko odwagę przyznać, że w zasadzie to nie ma co się czepiać policji, bo gdyby podobna rzecz spotkała inne pomniki, trzeba byłoby zareagować podobnie.
Przykład tych nieszczęsnych hulajnóg jest dobrym odzwierciedleniem zmian, jakie zaszły w naszej rzeczywistości polityczno-medialnej. Inne są dziś narzędzia, inne emocje, inaczej też wygląda równowaga sił i znaczenie poszczególnych środowisk (także tych dziennikarskich). Powtórzę - coś, co zagrałoby w roku 2007, dziś nie na nawet znikomego potencjału, jeśli nie liczyć co bardziej zapalczywych zwolenników opozycji.
Gęby zamordyzmu czyhającego na nastolatków nie udało się tym razem dokleić, ale przecież próby te były już podejmowane - jak choćby w trakcie „puczu” przed Sejmem, protestów przed Pałacem Prezydenckim czy tzw. kontrmiesięcznic, będą też zapewne czynione w przyszłości. Wielka w tym zasługa funkcjonariuszy, że nie dają się sprowokować, że reagują nawet zbyt delikatnie, byle nie przekroczyć cienkiej granicy, za którą obrazki z Polski byłyby wysyłane na cały świat jako ostateczny dowód na prawdziwą twarz władzy spod znaku PiS.
Kto jednak takim mieczem wojuje, od podobnego może zginąć. Przykład spadku poparcia po zamieszaniu wokół tzw. ACTA 2 (jesienią ubiegłego roku) niczego nie nauczył europosłów Platformy Obywatelskiej. Nie dałbym głowy, czy i tym razem nie będzie podobnie, a zagrożenie „cenzurą Internetu” nie zmobilizuje nastolatków (także tych od deskorolek) bardziej skutecznie niż próba wykreowania sztucznej rzeczywistości zamordystycznego państwa PiS.
ZOBACZ TAKŻE MAGAZYN BEZ SPINY:
-
W najnowszym numerze „Sieci”: W artykule „Anglicy znaleźli trotyl” Marek Pyza i Marcin Wikło publikują najnowsze informacje dotyczące katastrofy smoleńskiej, do których udało im się dotrzeć. To trzeba przeczytać!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/439728-hulajnoga-w-pis-dobry-przyklad-na-zmiane-rzeczywistosci