Cezary Gmyz, autor artykułu z 2012 roku „Trotyl na wraku tupolewa”, za który został zwolniony z pracy w „Rzeczpospolitej”, na antenie telewizji wPolsce.pl odniósł się do nowej publikacji „Sieci” o tytule „A jednak był trotyl”. Zaznaczył, że nie dziwią go informacje, pozyskane przez dziennikarzy „Sieci”.
Tygodnik „Sieci” w artykule Marcina Wikły i Marka Pyzy „A jednak był trotyl” ujawnił, że na próbkach pobranych z wraku Tu-154M, przekazanych przez Prokuraturę Krajową w maju 2017 r. laboratorium podległemu brytyjskiemu MON, odkryto ślady substancji używanych do produkcji materiałów wybuchowych, w tym trotylu.
Nie jestem zdziwiony. Wielokrotnie przez ostatnie 7 lat powtarzałem, że ja w swoim tekście opublikowanym 31 października 2012 roku nie zmieniłbym ani przecinka. Jeżeli już, to dopisałbym parę rzeczy, które w międzyczasie się pojawiły – że to nie tylko trotyl, ale również składniki materiałów wybuchowych o nazwie C4. Dla mnie to nie jest zaskoczenie, ponieważ zawsze wiedziałem, że napisałem prawdę
— zaznaczył Gmyz.
CZYTAJ TAKŻE: Tylko w tygodniku „Sieci”: A jednak był trotyl! Sensacyjne doniesienia z brytyjskiego laboratorium badającego szczątki Tu-154M
Cezary Gmyz zaznaczył, że na temat jego publikacji z 2012 roku wygłoszono wiele kłamstw.
Bardzo cieszę się, że ten mój tekst był tutaj cytowany dosłownie, ponieważ ilość kłamstw wygłoszonych na jego temat przechodzi ludzkie pojęcie. (…) W całym tekście nie padły słowa „zamach” ani „wybuch”. Pochodzenie materiałów wybuchowych to jest dalsza kwestia
— zaznaczył.
tkwl/wPolsce.pl/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/439643-gmyz-odnosi-sie-do-publikacji-sieci-nie-jestem-zdziwiony