„Czego się spodziewać po pisowskim ubeku wysłanym jako ambasador do Berlina. Wstyd!” – napisał na Twitterze Tomasz Siemoniak, jeden z liderów PO. Chamstwo, z którym mamy do czynienia, szokuje.
Rząd PO w ciągu ośmiu lat prawie zrujnował kraj” – powiedział polski ambasador w Niemczech Andrzej Przyłębski w trakcie panelu „Konferencja Europejska 2019”.
Można zastanawiać się, czy dyplomata powinien zajmować tak radykalne stanowisko w sprawach wewnętrznych państwa, które reprezentuje, na terenie kraju, gdzie sprawuje swoją funkcję. Ale w odpowiedzi należy przywołać permanentne donosy na demokratycznie wybraną władzę ze strony totalnej opozycji i to nie tylko do instancji UE, lecz również poszczególnych jej krajów. Niszczenie zasad przez jedną stronę czyniłoby stronę trzymającą się ich bezbronną. Nie kończy to dyskusji, ja jednak chciałbym zająć się czymś, przy czym wspomniana wypowiedź jawi się jako merytoryczna i subtelna.
Czego się spodziewać po pisowskim ubeku wysłanym jako ambasador do Berlina. Wstyd!
— napisał na Twitterze Tomasz Siemoniak, jeden z liderów PO.
Chamstwo, z którym mamy do czynienia, szokuje. Przywykliśmy już, że ci, którzy walczą z lustracją jak ze złem największym, np. „Wyborcza”, równocześnie stają na głowie, aby wytropić jakiekolwiek związki czy podejrzenia o agenturalną przeszłość w stosunku do swoich przeciwników. Raz jeszcze dowodzą w ten sposób, że ich antylustracyjna furia podyktowana była wyłącznie obroną swojego monopolu na informacje o archiwach SB. Ten stan rzeczy pozwalałby im manipulować wiedzą o przeszłości tak, jak byłoby im to wygodne.
W tym wypadku jednak sprawa idzie dużo dalej. Owszem, Przyłębski podpisał współpracę z SB za cenę uzyskania paszportu, ale nie tylko nie donosił, lecz z układów z komunistyczną służbą wyplątał się bezpośrednio po powrocie do kraju, a jego relacja z czasów wyjazdu dotyczyła wyłącznie powszechnie znanych spraw. Wszystko to można sprawdzić w dokumentach. Jakim prawem polityk PO określa go jako „ubeka”?!
Jakim prawem robi to polityk partii, której jeden z założycieli, Andrzej Olechowski, przyznał się, że był wieloletnim współpracownikiem komunistycznych służb, a jego donosy z zagranicy miały mieć „patriotyczny” charakter? Jaką czelność trzeba mieć, aby w ten sposób lżyć człowieka za moment słabości, gdy jako jednego z ważniejszych działaczy swojej partii akceptuje się Michała Boniego, który nie tylko, że przez kilka lat był donosicielem SB, to w1992 r., kiedy Antoni Macierewicz ujawnił ten fakt, zaprzeczył, obrażając go i insynuując mu najgorsze rzeczy? W pomówieniach tych sekundowali mu liderzy Kongresu Liberalno-Demokratycznego, które było fundamentem PO ido którego należał Siemoniak. Kiedy w2007 r. nie można już było dłużej ukrywać prawdy, Boni półgębkiem przyznał się, ale ani on sam, ani nikt z jego partyjnych towarzyszy nie poczuł się w obowiązku przeprosić Macierewicza za kubły wylanych na niego pomyj.
Obelgi wobec Przyłębskiego rzuca polityk, którego partia robi wszystko, aby zatuszować agenturalną przeszłość Lecha Wałęsy, którego eksponuje na swoich sztandarach. To sprawa wyjątkowo znacząca nie tylko dlatego, że to najbardziej ordynarne z wszystkich możliwych łgarstw – nie może istnieć więcej dowodów niż w wypadku Wałęsy, który wiele lat wręcz utrzymywał się ze swojej donosicielskiej aktywności – lecz prowadzi do głębokiego zafałszowania naszej najnowszej historii. A przecież na historyków badających biografię Wałęsy spadały represje, minister nauki i szkolnictwa wyższego z PO groziła Uniwersytetowi Jagiellońskiemu za pracę magisterską (!), która odsłaniała niechlubne karty z życia przyszłego lidera „Solidarności”.
Nieuprawnione obelgi na Przyłębskiego rzuca Siemoniak w momencie tworzenia koalicji z tymi, którzy byli zwierzchnikami SB i dla obrony totalitarnej władzy których służba ta została powołana.
To nie tylko hipokryzja, której swoiste rekordy ustanowiła już PO. To strategia, której zasady z właściwą sobie błyskotliwością sformułowali Bronisław Komorowski i Ewa Kopacz. Rywalizację polityczną rozumieją oni jako próbę uśmiercenia swojego konkurenta, którego uosabia mamut albo dinozaur. W praktyce totalnej opozycji i to nie tylko w partyjnym wydaniu, bo to dużo szerszy zbiór, widzimy, że owymi kamieniami, którymi należy rzucać w przeciwnika, są pomówienia, insynuacje, obelgi. Czyniący to uznają za Goebbelsem, że zawsze coś z tego pozostanie.
Czy jest sens odwoływać się do wstydu Siemoniaka? Czy rozumie on jeszcze, co znaczy to uczucie?
Felieton ukazał się w numerze 11/2019 tygodnika „Sieci”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/439339-wildstein-w-sieci-obelgi-czyli-kamienie-po
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.