Na marginesie dzisiejszej publikacji GW o tzw. kopercie Kaczyńskiego chciałbym zauważyć, że ŻADEN dokument przedstawiony przez pokrzywdzonego w odniesieniu do tego wątku nie jest w obcym języku
— stwierdził na Twitterze pełnomocnik Geralda Birgfellnera Roman Giertych. Przypomnijmy, że „Gazeta Wyborcza” opublikowała nieoficjalne szczegóły z zeznań austriackiego biznesmena.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Nagle sobie przypomniał?! „GW” publikuje szczegóły zeznań Birgfellnera ws. 50 tys. zł: „Wydaje mi się, że wtedy mi tę uchwałę przekazał”
„Wyborcza”, przytaczając zeznania Birgfellnera, twierdzi, że za podpis księdza Sawicza pod uchwałą rady trzeba zapłacić 100 tys. złotych.
Mnie się wydawało, że my zapłacimy wtedy, kiedy będziemy mieć kredyt, ale on [Kaczyński] powiedział „nie, ksiądz przyjdzie i potrzebuje pieniędzy”, ja powiedziałem, że nie mogę tak szybko zdobyć 100 tys. zł, mogę tak na szybko, z moich prywatnych pieniędzy zdobyć 50 tys. zł
— miał zeznać Birgfellner.
Giertych nie omieszkał zakpić również z prokuratury, nabijając się, że „przyczyną zwłoki w decyzji o śledztwie jest konieczność tłumaczenia dokumentów”.
Przypomnijmy też, że w rozmowie z portalem wPolityce.pl rzecznik Prokuratury Okręgowej Łukasz Łapczyński zauważył, że „zeznania złożone dotychczas przez austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera są nieścisłe, ogólne i niepełne. Budzą wątpliwości i dlatego wymagają szczegółowej weryfikacji i analizy pod względem ich wiarygodności”.
Prokurator dodał, że „długotrwałość przesłuchań – poza koniecznością ich tłumaczenia – wynika z faktu, że do odpowiedzi udzielanych przez pana Birgfellnera jego pełnomocnicy składają wielokrotnie dłuższe oświadczenia, które są protokołowane”.
wkt/TT
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/438985-piec-groszy-giertycha-ws-serialu-wyborczej