Aparat sędziowski zdeprawowany i zakonserwowany przez ponad 40 lat w systemie komunistycznym został przeniesiony żywcem z czasów PRL do nowej demokratycznej Polski. To było jedno z największych nieszczęść „grubej kreski” Tadeusza Mazowieckiego. Konsekwencje pozostawienie tego zatrutego drzewa w rodzącym się wolnym i niezależnym państwie III RP odczuwamy do dzisiaj. Drzewo to bowiem z jednej strony stało się bezpieczną, a często komfortową przechowalnią dla przestępców w sędziowskich togach, a z drugiej wydawało kolejne na swój wzór zatrute gałęzie, które po latach wyrastały na konary, zaciekle walczące o zachowanie całego drzewa w całości w stanie nienaruszonym.
Pozostałością wymiaru sprawiedliwości, ukształtowanym w latach 40 i 50 przez stalinowski reżim, był niezwykle smutny plon – sędziowie, sprawcy zbrodni sądowych, skazujący na śmierć bohaterskich synów narodu polskiego, wysokich oficerów przedwojennej armii, AK i Żołnierzy Niezłomnych, walczących w podziemiu z sowieckim okupantem. Żaden z tych sędziów nie poniósł nigdy odpowiedzialności za swoje zbrodnie, choć kilku żyło jeszcze na początku lat 90. Praktycznie, poza Stefanem Michnikiem, dziś już 90 –letnim starcem, stojącym nad grobem, chowającym się przed karą za obywatelstwem szwedzkim, żaden z tych zbrodniarzy nie żyje. Niemal symbolicznie kara dotknęła kilka osób z grona krwawych oprawców z prokuratury, jak np. Zarakowskiego, który na początku lat 90 został zdegradowany ze stopnia generała do szeregowca. Ot, i cała kara.
Teraz IPN próbuje nadrobić zaniedbania III RP wobec tamtych zbrodniarzy sądowych, zastępując ich przestępcami w togach sądowych z okresu stanu wojennego, czasów reżimu generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka. Chce ukarać sędziów, którzy z gorliwością oddanych sług komunistycznych bezprawnie skazywali za działalność opozycyjną młodych ludzi na surowe wyroki więzienia. Wielu z ukaranych, nie rzadko uczniów średnich szkół, takie wyroki niszczyły całe życie.
Intencje prokuratorów IPN, prowadzących od kilu lat śledztwa, zmierzające do ukarania najbardziej podłych i nadgorliwych sędziów są godne pochwały. Lepiej późno niż wcale. Nie odwet tu chodzi, lecz o zadość uczynienie zwykłego poczucia sprawiedliwości. Za złe czyny każdy powinien ponieść odpowiedzialność. Uważam więc, że trzeba wspierać państwo w wysiłkach do realizacji idei sprawiedliwości. Nie sposób zapomnieć o tym, że takie procesy powinny się rozpocząć ponad ćwierć wieku. To wcale nie znaczy, że dziś trzeba z nich zrezygnować. Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że doprowadzenie tego procesu do końca będzie piekielnie trudne. Być może nawet nieosiągalne. Pierwszą przeszkodą jest zebranie dostatecznie silnych dowodów. Są oczywiście dokumenty, zeznania świadków w czasie tamtych procesów, wyroki i ich uzasadnienia. Pamiętajmy, że śledztwa dotyczą bolesnych wydarzeń sprzed blisko 30 lat. Część świadków nie żyje, u części upływa czasu zatarł w pamięci ostrość wydarzeń. Nie wiemy, jak długo będzie trwała procedura pozbawienia podejrzewanych sędziów immunitetu. Pamiętajmy o „solidarności branżowej”. Kiedy wreszcie dojdzie do procesu, znowu mamy sytuację, w której nie wiadomo, jakiej mentalności sędziowie będą prowadzili procesy swoich skarżonych kolegów.
Przypomnę, że grudniu 2007 roku Sąd Najwyższy podjął uchwałę, w myśl której nie można karać sędziów wydających wyroki w stanie wojennym, bo realizowali oni jedynie zasady prawa wtedy obowiązującego. To może być kolejna przeszkoda.
Nie znaczy to, że z wysiłków nakreślonych przez IPN można zrezygnować.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/438714-probowac-trzeba-ale-widoki-na-ukaranie-mizerne