Media i politycy mówią o fiasku polityki rządu i nieadekwatnych działaniach policji po sobotnich zamieszkach i aktach wandalizmu, do których doszło w Paryżu podczas marszu „żółtych kamizelek”.
Zniszczenia, podpalenia i obrabowanie około stu placówek handlowych na Polach Elizejskich przy okazji 18. sobotniej manifestacji „żółtych kamizelek” uznane zostały przez komentatorów za „fiasko taktyki politycznej i taktyki policyjnej” władz.
Zgodnie z przewidywaniami mediów i polityków usunięto ze stanowiska prefekta policji paryskiej. Jego miejsce zajmie prefekt regionu Nowej Akwitanii.
Wkrótce po ogłoszeniu tych decyzji przez premiera były deputowany Philippe Goujon, specjalista od spraw bezpieczeństwa wewnętrznego w partii Republikanie stwierdził, że rząd „nie ma naprawdę nowej strategii” zapewnienia porządku publicznego.
W wypowiedzi dla radia „France Info” za przemoc podczas manifestacji „żółtych kamizelek” prawicowy polityk obwinił „niezdecydowaną i niewyraźną politykę rządu”. Doprowadziło to do tego, że - jak mówił - „cotygodniowe zgromadzenia to już nie manifestacje, ale partyzantka miejska”.
Goujon wezwał do zmobilizowania wojska „nie w celu utrzymywania porządku, ale do ochrony budynków państwowych”, co odciąży policję. „Żółte kamizelki” i chuligani biorący udział w manifestacjach próbowali już dostać się do Pałacu Elizejskiego.
Komentator prywatnej telewizji BFMTV Laurent Neumann ocenił dotychczasowe postępowanie władz wobec manifestantów jako „fiasko”.
To katastrofa dla (międzynarodowego) wizerunku Francji
— dodał.
Były redaktor naczelny tygodnika „L’Express” Christophe Barbier uznał, że władze miały nadzieję, iż kres ruchowi „żółtych kamizelek” położy zakończona właśnie, zwołana przez prezydenta Emmanuela Macrona „wielka debata narodowa”, w której Francuzi pokazywać mieli swe bolączki i proponować rozwiązania.
Według komentatora prezydent, nadzwyczaj obecny w tej debacie, przecenia własne siły i „łudził się, że jego spektakl wystarczy, by zagasić pożar +żółtych kamizelek+”.
Podczas gdy wielu komentatorów i polityków za zniszczenia i odejście od pokojowych manifestacji obarcza odpowiedzialnością lewackich zadymiarzy, inni zwracają uwagę na radykalizację „żółtych kamizelek”, wśród których pojawili się „ultra żółci”, gotowi do użycia przemocy.
Wygląda na to, że przemoc to jedyna rzecz, która powoduje, że rząd coś robi
— powiedział jeden z bardziej znanych przedstawicieli „kamizelek” Eric Drouet.
„Stratami ubocznymi” nazwała zniszczenia na Polach Elizejskich znana aktywistka ruchu „żółtych kamizelek” Sophie Tissier. Oskarżyła prezydenta Macrona o to, że winien jest śmierci niemowląt, gdyż zamyka oddziały położnicze i szpitale.
Pan Macron jest nieodpowiedzialny, pan Macron jest niekompetentny, zasługuje na więzienie (…), jest w trakcie likwidowania kraju
— powiedziała. Zarzuciła też mediom, że pokazują wciąż te same sceny przemocy.
Na portalu „Opinion Internationale” komentator Philippe Monturet zastanawiał się, „czy rząd nie zdecydował się na taktykę polityczną mającą zmarginalizować ten ruch, który jest wyrazem prawdziwych, głębokich problemów, po to, by nie zmieniać polityki gospodarczej i finansowej”.
Komentator – podobnie jak wielu polityków i socjologów – przewiduje, że niezależnie od represji ruch „żółtych kamizelek” może długo trwać w różnych formach, gdyż kolejne rządy postrzegane są jako bezsilne i niekompetentne.
Nie można nie zauważyć rozczarowania polityką. I nie jest to odrzucenie elit, ale odrzucenie braku prawdziwych elit, prawdziwych mężów stanu
— podkreślił.
Jeśli nic się nie zmieni, to zakwestionowana będzie nie prawowitość ruchu, ale mandat prezydenta. Przez tych wszystkich, którzy już mają dosyć ustępowania, jak i tych, którzy dosyć mają rabunków
— konkluduje Monturet.
gah/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/438560-francja-w-rozsypce-po-protestach-zoltych-kamizelek