Niewiele ponad 1 procent głosów Brytyjczyków wystarczył, by zadecydować. Nikt nie głosował jednak, by być biedniejszym. Dziś, kiedy rysuje się kształt i cena rozstania, nadal niewielu chce się wycofać. I nadal panuje chaos.
Jeśli do Brexitu nie dojdzie z dniem 29 marca, o czym słyszymy od ponad dwóch lat, rozwód nastąpi przed 1 lipca. Tylko czy te kolejne trzy miesiące wystarczą, by renegocjować umowę o Brexicie? Czy wystarczą, kiedy nie wystarczyły niecałe trzy lata?
Brytyjska premier Theresa May podjęła się, jak się okazuje, syzyfowej pracy przekonania swojego własnego rządu do wyjścia z eurowspólnoty na zasadach, jakie żmudnie negocjowała. Przeprowadza de facto proces, który rozpoczął, bez większego politycznego i merytorycznego przygotowania poprzednik May, David Cameron.
Kiedy w czerwcu 2016 r. większość zagłosowała „za”, nikt nie wiedział, jak rozstanie będzie realnie wyglądało. Dziś nadal nie wie nikt. Nikt nie zamierza też deprecjonować znaczenia pierwszego referendum w tej sprawie. Pomimo, że nie politycy nie mówili o konkretach ani wówczas, ani dziś. Brytyjczycy cenią demokrację. „People’s vote”, czyli głos ludu, to rzecz święta. Jeśli tak zagłosował naród, taka jest jego wola. Tak ma być.
Czy uda się uniknąć dotkliwego dla Wielkiej Brytanii podziału majątku? Jeśli dojdzie do rozwodu na twardych warunkach, zapłaci także Polska.
Zapłacą wszystkie kraje członkowskie Unii Europejskiej. Stracimy także pieniądze, które Wielka Brytania zobowiązała się płacić do końca tej perspektywy finansowej 2014-2020. Polska jest nadal jednym z głównych beneficjentów unijnych funduszy.
Unijni przywódcy nadal chcą pokazać, kto tu, w Unii, rządzi. Chcą przestrzec pozostałe kraje członkowskie przed mechanizmem opuszczania wspólnoty. Pokazać swoją siłę nie cofając się ani o krok z przyjętych już ustaleń. Nie ułatwiając Brytyjczykom dosłownie niczego.
Czy wobec tego najbardziej realny jest twardy Brexit? Choć rozwód bez mediacji jest możliwy, nie jest najlepszym pomysłem. Każda ze stron ma jednak przed oczami gorszy scenariusz. Jeśli zatem żadna nie przesunie się o krok, by dojść do kompromisu, tak się właśnie wydarzy. Konia z rzędem dzisiaj temu, kto wie już dziś na pewno, jak to się skończy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/438448-bitwa-o-anglie-jaka-bedzie-po-rozwodzie-z-unia-europejska