Fakt pierwszy. 18 lutego 2018 roku prezydent stolicy Rafał Trzaskowski, pomijając konsultacje społeczne, nie pytając o zdanie Rady Warszawy, lekceważąc obawy rodziców, podpisał tzw. Kartę LGBT.
To dokument przyjmujący skrajne, niepokojące rozwiązania takie jak komisarze-indoktrynatorzy w szkołach, przymusowe lekcje wulgarnej i sprzecznej z wrażliwością dzieci seksualizacji, nawet dla kilkulatków. Wszystko, jak wskazują eksperci, niezgodnie z prawem oświatowym i Konstytucją.
Fakt numer drugi. Trzy tygodnie później, odpowiadając na obawy rodziców i szokujące informacje co tzw. Karta LGBT naprawdę oznacza, prezes Prawa i Sprawiedliwości po raz pierwszy zabiera głos.
Tydzień później dodaje na konwencji w Katowicach, odnosząc się do wypowiedzi Pawła Rabieja, który wyznał iż tzw. „związki partnerskie” dla homoseksualistów to tylko etap, ostatecznym celem jest przywilej adopcji dzieci przez homoseksualistów.
Dziś muszę znów podziękować panu wiceprezydentowi Warszawy. Postawił sprawę jasno, nie chodzi o żadną tolerancję, o afirmację związków jednopłciowych, aby miało prawo adoptować dzieci.
Chcemy jasno powiedzieć. Tu mówimy nie! A już w szczególności, jeśli chodzi o dzieci. Wara od naszych dzieci!
— mówił Kaczyński.
Sytuacja jest zatem oczywista: niekonsultowana z Polakami próba reedukacji dzieci i wymuszenia na społeczeństwie przywilejów dla jednej z grup spotkała się z odpowiedzią. Fakt trzeci.
Jest jasne, kto jest agresorem, a kto obrońcą.
A jak to opisuje establishment III RP?
To szczucie na grupy LGBT! To podłe i paskudne!
— grzmi Jan Vincent Rostowski.
Dla władzy Kaczyński powie i zrobi każdą podłość:Kiedyś oskarżył uchodźców o roznoszenie zarazków, teraz wykorzystuje dzieci w propagandzie skierowanej przeciw mniejszosciom seksualnym.Prawdziwy katolik
— zawyrokował Leszek Balcerowicz.
Robert Biedroń w tym samym tonie: „Kaczyński przelicytował. Nie da się walczyć o demokrację nie walcząc o prawa ludzi LGBT”
Szczyty absurdu przebił „Newsweek” znowu serwując rzekome opowieści zza kulis pisowskich. Znowu z prawdą mające tyle samo wspólnego, co sensacja, też ogłoszona przez ten tytuł rok temu, że Kaczyński zostanie premierem po Szydło.
Czytam:
LEPIENIE NOWEGO WROGA. W PiS liczą na to, że straszenie osobami LGBT pomoże partii wygrać wybory, tak jak straszenie uchodźcami pomogło w 2015 roku. Ale słychać też obawy, że Jarosław Kaczyński jednak przelicytował.
Wnioski.
Zwróćmy uwagę: powiedzenie iż formacja konserwatywna nie zgadza się na ofensywę LGBT, że nie życzy sobie by ci ludzie (którym oczywiście prywatnie, jak każdemu należy się szacunek) były twórcami wrażliwości naszych dzieci, staje się w tej historyjce „straszeniem osobami LGBT”!
Mamy do czynienia z próbą manipulacji.
Co więcej, sama analiza jest nieprawdziwa. Z wszystkich danych, znanych w PiS, wynika, że w sprawach obyczajowych najbardziej opłaca się tej partii unikanie sporów światopoglądowych. Ta sprawa to zatem przykład nie cynizmu, ale (rzadkiego w polityce) zwycięstwa odruchu moralnego nad kalkulacją.
Najbardziej zasmucił mnie jednak dzisiaj komentarz pewnego konserwatywnego ponoć komentatora, który w wypowiedzi pana Rabieja dostrzegł tylko okazję dla PiS, a samego wiceprezydenta określił mianem „agenta i śpiocha PiS w Koalicji Europejskiej”.
W tej wizji jedyną winą polityków prowadzących wojnę kulturową przeciw chrześcijaństwu staje się to, że mówią zbyt otwarcie o tym, co zamierzają zrobić, a nie sam diabelski plan przerobienia naszych dzieci na homoseksualny narybek.
Ale czy powinienem się dziwić? Czy to nie klasyka III RP - korzystając z medialnej przewagi odwrócić kota ogonem, zrobić z ludzi idiotów?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/438441-znowu-chca-zrobic-z-nas-idiotow-oto-klasyka-iii-rp