Następnym dokumentem, jaki po deklaracji LGBT powinien podpisać pan Trzaskowski jest karta satanistów. Przecież oni też zasługują na tolerancję i mają prawo do swoich 10, albo nie, do 9 proc. Powinniśmy chronić ich rzadkie poglądy i praktyki (śmiech)
— mówi portalowi wPolityce.pl Grzegorz Długi, poseł Kukiz ‘15.
wPolityce.pl: Paweł Rabiej wyciągnął na światło dzienne trochę skrywany przez totalną opozycję sztandar, tęczową flagę. Stwierdził, że tak naprawdę celem środowisk LGBT są „małżeństwa” homoseksualne i adopcja dzieci przez homoseksualistów. Pan też jest zaskoczony jego słowami?
Grzegorz Długi: Trzeba było być niemowlakiem, żeby myśleć, że jest inaczej. Przecież to oczywiste, że rewolucja ideologiczna przebiega w etapach. Wystarczy poczytać, żeby zorientować się o co im chodzi.
Polecam „Spisek tęczowej koalicji” Spensera Hughesa.
Chociażby. Ważny jest Manifest z Ventotene. Jest wiele pozycji, gdzie ten plan został przedstawiony. On jest realizowany krok po kroku. Dziwi mnie, że nagle wszyscy są tym zaskoczeni. Myślałem, że pan Rabiej należy do trochę bardziej konserwatywnego nurtu. Pomyliłem się. Życzę mu jednak wszystkiego najlepszego. Przede wszystkim życzę mu olśnienia i przejrzenia na oczy. Będę go wspierał jako człowieka, ale nie jako polityka.
Trzaskowski odciął się od słów Rabieja, ale przecież podpisał deklarację LGBT.
A co ma zrobić? Przecież ten kto czytał deklarację LGBT nie ma wątpliwości co do ideologicznej polityki pana Trzaskowskiego. Czytałem deklarację LGBT, chociaż nie polecam tej lektury. To dokument kiepskiej jakości. Już w pierwszych dwóch akapitach pisze o 200 tysiącach ludzi LGBT w Warszawie. Skąd te dane?
Może z mitycznego odsetka 10 proc. homoseksualistów w społeczeństwie.
A dlaczego nie jest to 11 albo 8 proc.? Przecież to zaklinanie rzeczywistości. Następnym dokumentem, jaki po deklaracji LGBT powinien podpisać pan Trzaskowski jest karta satanistów. Przecież oni też zasługują na tolerancję i mają prawo do swoich 10, albo nie, do 9 proc. Powinniśmy chronić ich rzadkie poglądy i praktyki (śmiech).
Będzie pan jedynką z listy Kukiz ‘15 do Parlamentu Europejskiego na Śląsku?
Jest to wysoce prawdopodobne, aczkolwiek jeszcze niepewne. Sam jeszcze trochę się miotam w tym zakresie, bo to jednak poważne wyzwanie dla kogoś kto normalnie pracuje i prowadzi normalne życie. Zobaczymy czy uda znaleźć się jakąś mocną maszynę pociągową na listę. Jeżeli nie, trzeba będzie wykorzystać taką słaba jak ja.
Kukiz ‘15 dogadał się z Prawicą RP co do wspólnego startu?
Ciągle jesteśmy otwarci na nowe środowiska. Chcemy być bazą na której ludzie o różnych poglądach i o różnej przeszłości mogą się znaleźć przy założeniu, że podzielają pewną wizję Europy. Chodzi o wizję Europy, która pamięta o swojej historii, chce się odbiurokratyzować, jest silnym związkiem niepodległych państw dążących do wspólnego celu. To także Europa, która dąży do wzmocnienia swojej konkurencyjności i siły kulturowej oraz pamięta i strzeże tego, co nas stworzyło.
Kukiz ‘15 czeka duża rywalizacja z Koalicją Propolską.
Chyba nie, chociaż wielu tak uważa. Koalicja Propolska jest antyunijna. Uważa, że Unię Europejską należy rozwiązać, zlikwidować i zakopać. My uważamy, że Unii nie należy likwidować.
Czyli będziecie rywalizować z PiS? Bo partia rządząca też uważa, że należy zreformować UE.
Stosunek PiS do Unii jest troszeczkę mętny. My uważamy, że UE jest bardzo dobrym tworem, tylko trzeba ją zreformować. Trzeba jej dać właściwe kształty, trzeba wrócić do pewnych wartości, które ja zbudowały. PiS jednak myśli w sposób bardziej partyjny i pragmatyczny. My jesteśmy młodszym ruchem, więc stać nas na nieco więcej wizji ideologicznej. Kochamy Europę, kochamy to, że jesteśmy Europejczykami i bardzo chcemy nimi być. Dlatego już rozpoczęliśmy pracę europejską. Na niedawnym spotkaniu w Rzymie opracowano dziesięciopunktowy manifest europejski. To wspólny manifest narodów Europy, które chcą być razem dla wzajemnego wspierania się i nie zapominają, że mają różne tradycje, ale kochają wspólną Europę. To nie jest Europa niektórych państw, które uważają, że Europa to oni.
Miejsca na listach wyborczych zawsze budziły duże emocje i kontrowersje. Przed majowymi wyborami najmocniej widać to po reakcjach polityków Koalicji Europejskiej.
Tam się bardzo mocno gotuje. Jeżeli chcą przetrwać musieli stworzyć bardzo kolorowy, egzotyczny twór jakim jest Koalicja Europejska. Ona wcale nie jest europejska. Jest bardzo polska w pejoratywnym znaczeniu, czyli chwilowo się dogadujemy, żeby za chwilę się pokłócić i łapać się za łby. Napięcia są bardzo widoczne. W Koalicji Europejskiej są bardzo silne napięcia. Boję się, że tam poleje się krew. Grzegorz Schetyna, żeby skupić to całe towarzystwo musiał oddać szereg najlepszych miejsc na listach i ma już efekty swojej decyzji. Dziwię się, że nikt nie podnosi jednego, najbardziej istotnego w tym wszystkim.
Czego?
To paranoja, że miejsca na listach decydują o wyniku wyborów. To paranoja, że szefowie partyjni decydując o miejscach na listach, decydują o wyniku wyborów. Nie tak to powinno wyglądać. Nikt nie chce mówić o reformie naszego prawa wyborczego, która dałaby większą władzę wyborcom. Niestety wyborcy mają do wyboru tylko kilka drużyn. Mogą wybierać drużynę, a nie osobę. Potem mamy efekty, że nie ma wyboru co do osoby, a wybrane osoby nie są odpowiedzialne za decyzje, które podejmują.
Not. TP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/438267-dlugi-w-ke-sa-tak-silne-napiecia-ze-moze-polac-sie-krew